Andżelika Kerber już przed rozpoczęciem spotkania z Lucie Safarovą wiedziała, że aby awansować do półfinału w Singapurze musi wygrać partię. W przeciwnym razie bilet do najlepszej "czwórki" będzie musiała oddać w ręce Petry Kvitovej. Niemka wyraźnie nie wytrzymała ciśnienia, a po meczu przyznała, że możliwe scenariusze cały czas chodziły jej po głowie.
- Wydaje mi się, że to niesprawiedliwe - powiedziała Kerber. - Gdy w piłce nożnej dochodzi do podobnych sytuacji i kalkulowania, zwykle pojedynki są rozgrywane w tym samym czasie. Starałam się skupiać tylko na sobie i pojedynku. Powiedziałam wcześniej, że nie liczę i wyjdę na kort i po prostu zagram mecz. Wszyscy jednak to robili. Skoro ona wygrała seta, ty też musisz zdobyć partię. Wydaje mi się, że bardziej sprawiedliwe jest rozgrywanie pojedynków w tym samym czasie.
- Jestem rozczarowana, ponieważ to nie był mój dzień. Naprawdę chciałam zagrać dobre spotkanie i zaprezentować swój tenis, ale nie byłam w stanie. Nie potrafiłam znaleźć swojego rytmu. Właśnie z tego powodu jest mi przykro. Półfinał czy nie półfinał. Najważniejsze jest zagranie na sto proc. możliwości.
Weź przykład z Agi - całą winę za porażkę z Flavią zrzuciła na siebie, nie szukała wymówek.