Petra Kvitova bardzo słabo rozpoczęła pojedynek z Anastazją Pawluczenkową, który otwierał wielki finał Pucharu Federacji w Pradze. Czeszka przegrała premierową odsłonę 2:6, a w późniejszym wywiadzie dla oficjalnej strony Fed Cupu przyznała, że czuła nerwy.
- Gdy weszłam na kort, byłam naprawdę zdenerwowana i spięta - powiedziała Kvitová. - Z tego powodu to nie poruszałam się zbyt dobrze. Myślę, że właśnie o to chodziło.
- Moja rywalka świetnie zaczęła. W ogóle nie czułam, aby się stresowała, natomiast ja byłam spięta i sporo się myliłam. Dawałam jej wiele prezentów, dlatego starałam się poprawić swój tenis.
Od drugiego seta liderka czeskiego zespołu poczynała sobie już zdecydowanie lepiej, mniej się myliła i posyłała na drugą stronę efektowne winnery. Finalnie po godzinie i 46 minutach szósta tenisistka świata triumfowała 2:6, 6:1, 6:1.
- Nie było łatwo opanować nerwy, ale na początku drugiego seta chciałam utrzymać serwis. Później wypracowałam sobie okazje przy jej podaniu, a ten gem był bardzo ważny. Wydaje mi się, że można go nazwać kluczowym momentem partii, a może i całego meczu.
Dwukrotna triumfatorka Wimbledonu podkreśliła, jak ważną rolę odgrywa publiczność, która zachęca ją do walki. - Tłum bardzo mi pomaga. Za każdym razem, gdy tutaj gram, czuję się niesamowicie - dodała.