Andy Murray wierzy w kolegów. "Nie jesteśmy drużyną jednego tenisisty"

Newspix / Guibbaud Christophe
Newspix / Guibbaud Christophe

Decyzją kapitana Leona Smitha w kadrze Wielkiej Brytanii na finał Pucharu Davisa znalazł się debiutant Kyle Edmund. Andy Murray jest przekonany, że jego utalentowany kolega oraz reszta zespołu poradzą sobie z presją.

- Wierzę w naszą reprezentację. Nie jesteśmy drużyną jednego tenisisty. Wszyscy, którzy zostali powołani na finał, wykonali solidną pracę i są dobrze przygotowani - mówił na konferencji prasowej w Gandawie Andy Murray.

W weekend Wielka Brytania może zdobyć dziesiąty w swojej historii, a pierwszy od 1936 roku Puchar Davisa. Oczu wszystkich Brytyjczyków w tych dniach będą zwrócone właśnie na 27-latka z Dunblane. - W sytuacji dużej presji byłem w swojej karierze już wiele razy - zaznaczył.

Murray wierzy w debiutanta

Murray jest liderem Brytyjczyków i w Gandawie wystąpi i w singlu, i w deblu. Drugą singlową rakietą został natomiast Kyle Edmund. 20-latek z Beverley jeszcze nigdy nie wystąpił w narodowej drużynie i w piątek stanie się pierwszym od 12 lat tenisistą, który zadebiutuje w barwach reprezentacji w finale. Tym poprzednim był Feliciano Lopez, który w 2003 roku razem z kolegami z drużyny z Hiszpanii udał się w podróż do Melbourne, gdzie Armada walczyła w finale z Australią. Przegrała 1-3, a Lopez wraz z Alexem Corretją wystąpił w grze deblowej.

- Kyle ma wiele broni na korcie. Dysponuje dużą siłą. Trenowałem z nim w ostatnich dniach i muszę przyznać, że prezentuje się bardzo dobrze - ocenił swojego kolegę Murray.

Edmund zainauguruje tegoroczny finał Pucharu Davisa. W pierwszej grze, która rozpocznie się o godz. 13:30, zmierzy się z asem drużyny belgijskiej, Davidem Goffinem. - Dla Davida to nie będzie łatwy mecz - zapewnił Murray.

Zagwozdka kapitana

Leon Smith, kapitan Wielkiej Brytanii, zaskoczył, powołując na finał Edmunda. Przez to w odstawkę poszedł regularnie powoływany do kadry w tym sezonie deblista Dominic Inglot. Lecz wybierając Edmunda, Smith poszerzył swoje pole manewru. Brytyjczycy w składzie na finał mają trzech singlistów (Murraya, Edmunda i Jamesa Warda) oraz tylko jednego typowego deblistę - Jamiego Murraya. Gdyby Smith zdecydował się na Inglota, musiałby zrezygnować z Edmunda bądź Warda.

Kapitan Brytyjczyków musiał zmierzyć się z jeszcze jedną zagwozdką. Czy do piątkowej gry singlowej desygnować niedoświadczonego Edmunda, czy mającego na koncie 11 gier w reprezentacji Warda. Zdecydował się na wariant z Edmundem. - Myślę, że takie decyzje zawsze są trudne dla kapitana. Dla nas dobrą rzeczą jest, że zarówno Kyle, jak i James są w dobrej formie. Kyle w ostatnim czasie wygrał challengera w Buenos Aires, a James w Indiach. Biorąc pod uwagę ranking, a także to, że Kyle lepiej czuje się na mączce, zdecydowałem, że to właśnie on zagra w piątek - wyjaśnił Smith.

Podekscytowany, ale nie spięty

Co na to sam Edmund? - Czuję się bardzo podekscytowany. To będzie mój debiut w Pucharze Davisa, pierwszy mecz dla kraju. Nigdy wcześniej nie grałem przed tak liczną publicznością. To będzie dla mnie nowe i wspaniałe doświadczenie - powiedział 100. tenisista świata, zapewniając przy tym, iż presja nie spęta jego poczynań.

Komentarze (0)