Karolina Konstańczak: Sara Errani - dziewczynka do bicia? (felieton)

- Zacznij od miejsca, w którym stoisz. Użyj tego, co masz i uczyń wszystko, co potrafisz - powiedział Arthur Ashe. Przesłanie obrazujące przede wszystkim fakt, że nie jesteśmy wolni od niedoskonałości, ale mamy zalety, które możemy wykorzystać.

W tym artykule dowiesz się o:

Sara Errani mierzy zaledwie 164 centymetry wzrostu i jest jedną z najniższych tenisistek w kobiecym turze - w pierwszej setce ustępuje jej tylko kilka koleżanek po fachu. Pomimo słabych warunków fizycznych, wykorzystując inne swoje atuty, Włoszka zdołała w 2012 roku z powodzeniem wedrzeć się do elity kobiecych rozgrywek - na kortach im. Rolanda Garrosa awansowała do pierwszego wielkoszlemowego finału w karierze, a kilka miesięcy później zameldowała się w najlepszej "czwórce" w Nowym Jorku. Nie można również zapomnieć, że przez dwa lata kończyła zmagania w top 10.

Z pewnością niejedna osoba zadaje sobie teraz pytanie, jak tenisistka dysponująca chyba najwolniejszym serwisem w turze była w stanie osiągnąć tak wiele sukcesów w latach 2012-2013? Odpowiedź jest prosta. Włoszka wykorzystywała do bólu wszystkie inne swoje atuty i z powodzeniem łatała tę dziurę. Wcześniej nie mówiło się aż tak wiele na temat jej serwisu, ponieważ potrafiła zakryć tę niedoskonałość, łącząc bardzo małą liczbę pomyłek z dobrym poruszaniem się po korcie i mądrymi decyzjami. Mary Carillo, pracująca w tym czasie dla NBC przyznała, że Errani jest nie tylko bardzo szybka i zwinna, ale również błyskawicznie analizuje sytuację na korcie. Innymi słowem cechuje ją nadzwyczajna percepcja wydarzeń.

Po jednym z meczów Rolanda Garrosa 2012, działający dla ESPN Darren Cahill zwrócił natomiast uwagę zarówno na pracujący na najwyższych obrotach umysł Włoszki, jak i jej determinację. - Musisz ją pokonać, ponieważ ona nie położy się na korcie i nie ułatwi ci zadania. Przypomina nieco kostkę Rubika - dodał.

Errani pomimo słabego podania z powodzeniem potrafiła wypracowywać sobie punkty w zupełnie inny sposób. Imponowała przede wszystkim regularnością, a w całym meczu naliczano jej zaledwie po kilka błędów. Podobnie jak w przypadku Agnieszki Radwańskiej oponentki miały po prostu dość biegania od jednego narożnika do drugiego. Pomysłowymi zagraniami plątała im nogi, dając do zrozumienia, że na każdy pojedynczy punkt będą musiały solidnie zapracować. Wszystkie elementy układanki pasowały do siebie i choć nie były idealne, wystarczyły, aby stworzyć ładny obrazek.

Gdy nadeszły czarne chmury i tenisistka zaczęła spadać w światowym notowaniu, wszystkie oczy skupiły się na jej słabym podaniu, które wcześniej nie wydawało się aż taką piętą achillesową. Tak naprawdę nie było się czemu dziwić, bowiem pierwsze oscylowało w okolicach 136 km/h, natomiast drugie niekiedy nie przekraczało nawet 100 km/h. W czymś przecież trzeba było doszukać się nieprawidłowości i na coś zrzucić winę. Do tego Włoszka zmieniła również ruch serwisowy. Ja miałam jednak wrażenie, że to nie był jedyny problem niewysokiej reprezentantki Italii. Tak naprawdę nigdy nie dysponowała atomowym podaniem, ale wcześniej była w stanie solidnie załatać tę dziurę i osiągać zdecydowanie więcej sukcesów. Na jej gorsze rezultaty złożyło się sporo problemów.

- Nie serwuję szybko, zresztą sami widzicie - powiedziała Errani w czasie US Open 2014. - Nie jest mi łatwo, ale pracuję nad podaniem. Chociaż nie jestem w stanie zaserwować 180 km/h, staram się być tak regularna, jak mogę. Z tym podaniem wspięłam się na piątą pozycję, więc nie jest tak źle.

Aby znaleźć odpowiedź na męczące nas pytanie, trzeba pokopać głębiej. Dawniej Errani myliła się o połowę mniej niż chociażby w przegranym 0:6, 1:6 ćwierćfinale US Open 2014 przeciwko regularnej Karolinie Woźniackiej. Wspomniany pojedynek z Dunką obnażył dobitnie ile brakuje Errani do dawnej formy. To ona popełniała więcej błędów, gdy trzeba było przytrzymać piłkę i wyglądała na tenisistkę wyraźnie zagubioną. Nie można było jej odmówić walki i determinacji, jednak gdy zaczyna zawodzić główny argument, tenisistce o podobnym stylu ciężko jest znaleźć plan B czy nawet C. To nie jest Serena Williams, która potrafi grać na jeden strzał, a gdy nie wychodzi, próbuje uderzać spokojnie, jeśli chce wplata również elementy techniczne.

Kierunek, w jakim zmierza kobiecy tenis, z pewnością odebrał nieco animuszu i pewności siebie tej niewysokiej tenisistce. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że mogły pojawić się gdzieś kłopoty z motywacją czy odczuwanie swoistej bezsilności - ustawione w półkortu mocno bijące rywalki bez wysiłku rozdzielają na drugą stronę winnery po jej słabszych serwisach.

Włoszka doskonale zdaje sobie sprawę, że jedyna droga do zwycięstwa wiedzie przez cierpliwe i żmudne tenisowe drogi, które w wielu przypadkach i tak mogą okazać się niewystarczające. Jest jednak również świadoma tego, że ma w swoich rękach potrzebne bronie, z których może zrobić użytek. W dłuższych akcjach to ona ma przewagę, potrafi zmusić nauczone schematycznej gry przeciwniczki do błędu i dosłownie splątać im nogi. Momentami wydaje się jednak, że brakuje jej dawnej cierpliwości i rozdaje zbyt wiele prezentów, co przy jej stylu gry jest niemal destrukcyjne. Na korcie często rozkłada ręce, złości się i przewraca oczami w odpowiedzi na atomowe zagrania koleżanek po fachu, jakby czuła się bezsilna wobec idącego w tym kierunku kobiecego tenisa. Errani nie zmieni już stylu gry i nic nie poradzi na gotowe "zabić" piłkę rywalki, ale może znów spróbować załatać dziury.

Na koniec chciałabym usunąć znak zapytania z tytułu i nieco go poprawić. Sara Errani nie jest dziewczynką do bicia, ale tenisistką o znakomitym czuciu ręki, wyróżniającą się regularnością. Jeśli w jej poczynania znów wróci dawna pewność siebie, znajdzie się wyżej niż na 20. miejscu w światowym notowaniu. Pokonanie w 2015 roku Garbine Muguruzy, Petry Kvitovej i Agnieszki Radwańskiej oraz urwanie seta Serenie Williams z pewnością nie było dziełem przypadku.

Karolina Konstańczak

Komentarze (0)