Przypomnijmy, że dziennikarze BBC i portalu BuzzFeed opublikowali szokujący raport. Wynika z niego, że o ustawianie spotkań podejrzani są tenisiści plasujący się w czołowej "50" rankingu ATP. Wielu z nich wciąż występuje w tourze i właśnie rozpoczęło udział w Australian Open.
- Od dawna jestem świadomy, że problem z ustawianiem meczów w tenisie istnieje, ale nie sądziłem, że jest rozpowszechniony na taką skalę - mówił w Melbourne Andy Murray.
Szkot wbił szpilę władzom ATP oraz organizatorom turniejów głównego cyklu, którzy - jak zauważył - za odpowiednie kwoty sprzedają prawa do nazwy imprezy firmom bukmacherskim. - Tenisistom nie pozwala się, by byli sponsorowani przez firmy bukmacherskie, a turnieje są. To hipokryzja. Nie rozumiem do końca, jak to wszystko działa, ale jest to dziwne.
Murray zaznaczył, że najbardziej narażeni na propozycje korupcyjne są młodzi tenisiści, którzy dopiero wchodzą do zawodowych rozgrywek. - Pamiętam, że kiedy byłem młodym tenisistą, nikt nie ostrzegł mnie przed takim zjawiskiem. Ważne, aby młodzi tenisiści byli bardziej świadomi i zdawali sobie sprawę, że wyrażenie zgody na ofertę ustawienia meczu może zniszczyć karierę - powiedział.
Słowa wicelidera rankingu ATP niejako potwierdził Thanasi Kokkinakis. Australijczyk ma dopiero 19 lat, w zawodowych rozgrywkach występuje od ledwie trzech sezonów, a już otrzymywał korupcyjne oferty. - Dostałem taką propozycję. Nie została mi ona przedstawiona w rozmowie twarzą w twarz, lecz przez portal społecznościowy. Jakiś człowiek napisał do mnie, że da mi pewną kwotę pieniędzy, jeżeli przegram mecz. Zablokowałem go, a tej propozycji nie wziąłem na poważnie - wspominał Kokkinakis.
W swoim raporcie BBC i BuzzFeed twierdzą, że zjawisko ustawiania spotkań w rozgrywkach ATP rozpoczęło się w 2007 roku od meczu w turnieju w Sopocie, kiedy będący zdecydowanym faworytem Nikołaj Dawidienko sensacyjnie przegrał z Martinem Vassallo Arguello. Łączna kwota zakładów postawionych na ten pojedynek przekroczyła 3 mln funtów, a większość grających stawiało na Argentyńczyka, ale dopiero wtedy, gdy Rosjanin prowadził z przewagą seta i przełamania. Ostatecznie Dawidienko skreczował w trzecim secie, co oznaczało wygraną Vassallo Arguello.
Tymczasem Arvind Parmar, były czołowy brytyjski tenisista, wyjawił, że z tym problemem zetknął się o wiele wcześniej i wspominał sytuację z listopada 2004 roku, gdy brał udział w challengerze w holenderskim Groningen.
- Godzinę przed meczem, kiedy kończyłem trening, podszedł do mnie mężczyzna. Był niespokojny, a w ręce trzymał kopertę. W środku były banknoty. Pokazał mi te pieniądze i powiedział, że dostane je, jeżeli przegram w dwóch setach. Była to znaczna suma, kilkadziesiąt tysięcy euro. Znacznie więcej niż mogłem wygrać za triumf w tamtej imprezie i więcej niż większość zawodników na tym poziomie zarabia przez rok - mówił Parmar, podkreślając, iż nie przystał na namowy nieznajomego.