Agnieszka Radwańska: Nic nie przychodzi za darmo

PAP/EPA / EPA/TRACEY NEARMY
PAP/EPA / EPA/TRACEY NEARMY

Już w II rundzie wielkoszlemowego Australian Open Agnieszkę Radwańską czekało trudne zadanie. Polka zmierzyła się z Eugenie Bouchard, byłą piątą rakietą świata.

Pojedynek z Eugenie Bouchard był dla Agnieszki Radwańskiej pierwszym w tym sezonie spotkaniem z zawodniczką z czołowej "50" rankingu WTA. Kanadyjka przed blisko dwoma laty plasowała się w tej klasyfikacji jeszcze wyżej, bo na piątym miejscu, ale to aktualnej czwartej rakiecie świata udało się wygrać w dwóch setach i awansować do III rundy.

- Zawsze są takie zawodniczki nierozstawione, których chciałoby się uniknąć w pierwszych dwóch rundach. Eugenie jest jedną z nich. Trochę spadła w rankingu, ale wciąż jest bardzo groźna - przyznała po awansie Polka. - Ten mecz był dla mnie wyzwaniem, ale wszystko poszło po mojej myśli. Wygrałam w dwóch setach, ale nie była to łatwa robota - dodała.

Tegoroczne Australian Open to pierwszy turniejem od US Open 2013, w którym Bouchard wystąpiła bez numerka przy swoim nazwisku. - Dawno z nią nie grałam, ale uważam, że gra dużo lepiej niż w zeszłym sezonie i jest na dobrej drodze do powrotu do czołówki. W ciągu kilku miesięcy znów będziemy ją regularniej widywać w dalekich fazach turniejów wielkoszlemowych - oceniła Radwańska.

Było to drugie oficjalne spotkanie krakowianki z Kanadyjką. W 2014 roku, w Madrycie, również lepsza okazała się Radwańska. 21-latka z Montrealu urwała seta Polce podczas Pucharu Hopmana przed trzema laty.

- Byłam przygotowana do tego meczu w 100 procentach i wiedziałam, że nie będzie łatwo i żeby wygrać muszę zagrać na swoim najlepszym poziomie. Udało jej się świetnie rozpocząć, ale to ja byłam bardziej regularna i to pozwoliło mi powrócić w I secie. Dobrze serwowałam i udało mi się ten stan utrzymać przez całe spotkanie - skomentowała blisko 1,5-godzinny mecz Polka.

Zwycięstwo nad podopieczną Thomasa Hogstedta było dla Radwańskiej dziesiątą wygraną z rzędu, łącznie z trzema z ubiegłorocznych Mistrzostw WTA w Singapurze.

- Jestem zadowolona z faktu, że utrzymałam poziom z końcówki zeszłego roku, ale to jest już nowy sezon, nowy turniej i moim zdaniem tamte wyniki nie mają już znaczenia. Dobrze czuję się na korcie, podoba mi się moja gra, ale nie mogę być pewna, że wygram każdy mecz. Muszę na to ciężko zapracować. Nic nie przychodzi za darmo - przyznała czwarta rakieta świata.

Zapytana o to, czy świetne rezultaty z ostatnich turniejów w 2015 roku były motywacją na nowy sezon, Polka pokiwała głową. - Po tych siedmiu tygodniach w Azji należał mi się odpoczynek, ale potem wróciliśmy do ciężkiej pracy, nawet cięższej niż zwykle, aby spełnić nasz najważniejszy cel. Wygrać turniej wielkoszlemowy - przyznała najlepsza polska tenisistka.

Radwańska nawiązała też do faktu, że Shuai Zhang i Qiang Wang, dwie z tenisistek, które pokonała w drodze do tytułu w Shenzhen, sprawiły w I rundzie Australian Open niespodzianki i pokonały odpowiednio Simonę Halep i Sloane Stephens. - Może w Chinach nie miałam trudnych rywalek i nie zagrałam z nikim z czołówki, ale teraz czołówka przegrywa z tymi, które ja już pokonałam - powiedziała z uśmiechem na ustach Polka.

Źródło artykułu: