KGHM Polish Indoors: Sensacyjny finalista

W niedzielne popołudnie we wrocławskiej hali Orbita staną naprzeciwko siebie Aleksandr Kudriawcew, największa sensacja turnieju, oraz Michael Berrer jeden z faworytów, i to oni powalczą o końcowy triumf w KGHM Dialog Polish Indoors 2009.

Maria Stryszewska
Maria Stryszewska

Pierwszym finalistą został niespodziewanie Aleksandr Kudriawcew (218.), który w dwóch setach pokonał rozstawionego z numerem 4. Karola Becka (140.). 23-letni Rosjanin jest największą sensacją trwającego turnieju, który rozpoczął od pierwszej rundy eliminacji. Niestety, w finale kwalifikacji uległ lepiej dysponowanemu Philippowi Oswaldowi z Austrii. - Austriak grał nieprawdopodobnie. Tamtego dnia nie byłem w stanie go pokonać. Zabił mnie swoim serwisem - mówił Kudriawcew po tamtym spotkaniu. Do głównej drabinki awansował jako lucky looser - po wycofaniu się z turnieju kontuzjowanego Floriana Meyera z Niemiec, najwyżej rozstawiony w eliminacjach Rosjanin dostał drugą szansę. I wykorzystuje ją póki co świetnie.

Już w pierwszej rundzie trafił na turniejową „dwójkę” Adriana Mannarino, którego pokonał po zaciętym, trzysetowym pojedynku pokonał 3:6, 7:6(5), 6:3. Następnie pogromca jednego z naszych sześciu tenisistów Dawida Olejniczaka musiał uznać wyższość Kudriawcewa. Danai Udomchoke z Tajlandii po gładkim wygraniu pierwszego seta 6:1, w kolejnych uległ Rosjaninowi 3:6, 4:6. A to był dopiero początek. Wybuchowy zawodnik rozkręcał się z meczu na mecz i mimo nerwowej chwilami gry potrafił zachować koncentrację w kluczowych momentach. Na drodze do finału stanął kolejny rozstawiony zawodnik, Sam Warburg, nr 5 wrocławskiego turnieju. I dla niego Rosjanin zbyt wysoko postawił poprzeczkę. Po dwóch setach wyraźnie poirytowany sędziowaniem Amerykanin także schodził z kortu pokonany.

Kudriawcew to zawodnik charakterystyczny, jego stroje w agresywnych barwach świetnie komponują się z jego wschodnim temperamentem. - Na finał nie przygotowałem żadnego specjalnego stroju. W ogóle bardzo mało ich wziąłem, bo nie sądziłem, że moja przygoda z tym turniejem potrwa tak długo - mówił na pomeczowej konferencji tenisista, którego wyróżnia przede wszystkim rażąco żółta opaska na głowę i związany wysoko kucyk.

Mecz nie mógł kibicom się podobać. Brakowało długich wymian, te zazwyczaj kończyły się po trzeciej piłce. O wyniku pierwszego seta zadecydowało jedno przełamanie Kudriawcewa. Słowak zgłaszał pretensje do arbitrów liniowych o to, że nie wskazują na auty Rosjanina. Efektem złości Becka była złamana rakieta, za co zapewne poniesie karę finansową. Karol Beck, który miał świetny początek sezonu, osiągając m.in. finał turnieju w Heilbronn w zeszłym tygodniu, nie sprostał zadaniu wyeliminowania czarnego konia zawodów. Ostatecznie po krótkim pojedynku przegrał 5:7, 6:7(4)

Ale publiczność lubi bohaterów wyskakujących z kapelusza. Zdecydowana większość kibiców zgromadzonych we wrocławskiej hali Orbita dopingowała Rosjanina po zdobyciu każdego punktu. W finale pewnie też nie będzie faworytem, ale jest na fali i - przede wszystkim - nie ciąży na nim presja. Przecież sam awans, choć niekoniecznie zawdzięcza go sam sobie, był dla Kudriawcewa ogromnym sukcesem, każda kolejna runda przebyta przez niego we wrocławskim challengerze jest tylko miłą niespodzianką. - Wszystko mi jedno, z kim jutro zagram - mówił w sobotę Aleksandr - Ja chcę zagrać dobrze kolejny mecz. Wyjdę na kort, żeby wygrać, trener przeanalizuje grę mojego kolejnego rywala.

W niedzielnym finale naprzeciw wybuchowego Kudriawcewa stanie Michael Berrer (134.), zawodnik, który na korcie sprawia wrażenie wyjątkowo opanowanego. - To tak może z boku wyglądać. Ale i mnie zdarza się być na korcie impulsywnym. Nie jestem też najmłodszy, więc spokoju uczyłem się przez całe lata gry w tenisa. Sam jestem ciekaw jaki to będzie mecz, wyjdę na kort i zobaczymy - tak o grze ze swoim niedzielnym rywalem mówił drugi z finalistów, który o triumf będzie walczył po pokonaniu ulubieńca wrocławskiej publiczności, Robina Vika. (534.)

Ten mecz dostarczył widzom zdecydowanie więcej emocji niż poprzedni. Sam wynik - 6:3, 7:5 dla Berrera - nie oddaje tego, co działo się na placu gry. W pojedynku było mnóstwo długich wymian, które Robin Vik, jak sam mówi, bardzo lubi. Było to zresztą widać, większość z nich kończył efektownymi zagraniami przy siatce. Czech, który do Wrocławia przyjechał po raz dziewiąty, miał bardzo słaby return w obu setach, a Berrera najmocniejszą stroną zdaje się być właśnie serwis. Niemiec rozegrał spotkanie bardzo spokojnie, od początku do końca zachowując koncentrację. Nawet doping dla rywala nie przeszkodził mu w zwycięstwie - To była dość ciekawa sytuacja, bo większość publiczności na trybunach była przeciwko mnie, na początku meczu nie za dobrze się z tym czułem, ale potem się przyzwyczaiłem. - powiedział zwycięzca po meczu.

Zatem w niedzielnym finale dojdzie do starcia lucky loosera z trzecim w drabince turniejowej zawodnikiem. Michael Berrer ostrzył sobie zęby na finałowy pojedynek z Karolem Beckiem, który ograł go we wspomnianych zawodach w Heilbronn. - Szczerze mówiąc, liczyłem na Karola. To byłaby świetna okazja do rewanżu - mówił wyraźnie zadowolony Niemiec.

Finałowe spotkanie już w niedzielę, o godz. 15.30 w hali Orbita. Jeśli wygra Kudriawcew, będzie to sytuacja podobna do tej sprzed czterech lat, kiedy kwalifikant, Robert Vik właśnie, triumfował w finałowej potyczce. Ale jeszcze nigdy na tym turnieju nie zdarzyło się, by trofeum przypadło zawodnikowi, który miał po drodze jedno potknięcie.

Wyniki półfinałów w grze pojedynczej, sobota 7 lutego:
Aleksandr Kudriawcew (Rosja, LL) - Karol Beck (Słowacja, 4) 7:5, 7:6(4)
Michael Berrer (Niemcy, 3) - Robin Vik (Czechy, Q) 6:3, 7:5

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×