Gdy w 2013 roku siostry Radwańskie wróciły z Ejlatu, gdzie walczyły o prawo gry w barażu Grupy Światowej II Pucharu Federacji, nie kryły rozczarowania i przede wszystkim smutku. Miejscowi kibice wykrzykiwali w kierunku Polek rasistowskie wyzwiska, często na tle religijnym, a sędzia i oficjele wyraźnie nie mieli nad tym żadnej kontroli. Wówczas krakowianka przyznała, że nigdy wcześniej nie przyszło jej grać w tak nieprzyjemnej atmosferze.
Agnieszka Radwańska w głównej mierze sama z małą pomocą koleżanek po raz pierwszy wprowadziła reprezentację Polski do elity - w sumie przez dwa lata zdobyła łącznie aż 14 punktów i nie opuściła ani jednego spotkania. Był to trudny okres, pełen poświęceń dla kraju i wielogodzinnych podróży - w Ejlacie, od 6-9 lutego Polki grały z Rumunkami, Turczynkami, Izraelkami i Chorwatkami.
Dzięki ich wspólnemu poświęceniu kibice zaczęli się powoli przyzwyczajać, że nasza reprezentacja liczy się na tenisowej mapie świata. Doskonale pamiętam połowę lutego 2015 roku, gdy do Krakowa przyjechały Maria Szarapowa, Swietłana Kuzniecowa i Anastazja Pawluczenkowa. Niemal na każdym kroku natykałam się na promujące imprezę plakaty, a bilety rozeszły się w tempie ekspresowym. W wielkiej Tauron Arenie Kraków, której pojemność, w zależności od typu imprezy, waha się między 11 554 a ok. 18 000 miejsc, na palcach jednej ręki można było policzyć wolne krzesełka.
Nieco ponad rok później zamiast do okazałej hali w Krakowie, jechałam do niewielkiej, mogącej pomieścić około półtora tysiąca miejsc, areny w Inowrocławiu. W składzie zabrakło Agnieszki Radwańskiej i Magdy Linette. Już od pierwszych chwil dostrzegłam, jak wyraźnie spadło wówczas zainteresowanie nie tylko ze strony kibiców, ale również samych dziennikarzy.
Zmagania w Inowrocławiu pokazały przede wszystkim, jak cierpi kobiecy polski tenis, gdy brakuje Agnieszki Radwańskiej. Jeśli spojrzymy z tenisowego punktu widzenia, możemy być dumni z występów Magdaleny Fręch, dla której być może będzie to taki pozytywny bodziec. Ale co z tego, jeśli w mieście położonym w województwie kujawsko-pomorskim kończy się piękna historia, która zaczęła się rok temu w Krakowie i nad której stworzeniem, cały zespół, a przede wszystkim Agnieszka Radwańska tak ciężko pracowali. Historia, którą bardzo trudno będzie powtórzyć. Być może o tym samym rozmyślała również niedawno mianowana kapitanem Klaudia Jans-Ignacik, gdy każda kolejna piłka przybliżała Ching-Wen Hsu do zdobycia trzeciego punktu dla Tajwanu, a także smutni kibice opuszczający halę OSiR i dziennikarze, których zaledwie garstka stawiła się na konferencji ze zwyciężczyniami.
Nie pomogła koleżeńska atmosfera w zespole, która popycha do wielkich rzeczy Kiki Bertens i Richel Hogenkamp, ani też przewaga własnego terenu. Gdy w składzie polskiego zespołu nie ma Agnieszki Radwańskiej, brakuje indywidualności, które mogłyby przejąć ster, poprowadzić drużynę do zwycięstw. Nie ma również tenisistek mogących sprawić wielkie niespodzianki, jak Viktorija Golubić, która pokonała w niedzielę Barborę Strycovą, czy Alaksandra Sasnowicz, pogromczyni Margarity Gasparian. Lepsze od Polek okazały się Ya-Hsuan Lee (WTA 186) oraz Ching-Wen Hsu (WTA 353).
Finalnie naszej reprezentacji znów przyjdzie budować mur od samych podstaw, od pierwszych cegiełek, czyli Grupy I Strefy Euroafrykańskiej, gdzie czekać nas będzie kilka pojedynków z rzędu i którą niełatwo jest opuścić. Jeśli bez Agnieszki Radwańskiej przegrywamy z drużyną z Tajwanu 1:4, co będzie później? Krakowianka z pewnością nadal ma w pamięci zachowanie kibiców w Eljacie i może po prostu nie chcieć już tam wracać. Można mieć tylko nadzieję, że jakieś inne miasto zorganizuje te rozgrywki i przede wszystkim, że aktualna wiceliderka rankingu w nich zagra. Pozostaje jeszcze Magda Linette, jednak poznanianka nie jest tak żelazną bronią w starciach z drużynami, na które możemy trafić w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej. Są to chociażby reprezentacje Wielkiej Brytanii czy Serbii.
Dziś hala w Inowrocławiu świeci pustkami i tylko gdzieniegdzie wiszą plakaty zapraszające na Puchar Federacji. Są na nich twarze Agnieszki Radwańskiej, Magdy Linette i innych. Ci, którzy sprzedali bilety, mogą tylko żałować, bo być może przyjdzie im czekać długie lata, nim znów zobaczą Polskę w tej fazie rozgrywek.
Karolina Konstańczak
Zobacz więcej komentarzy Karoliny Konstańczak ->
[b]Zobacz wideo: Klaudia Jans-Ignacik: Wierzę, że przed nami są dobre dni
{"id":"","title":""}
[/b]
Te młodsze dziewczyny w Inowrocławiu bardzo się chociaż starały.