Marcin Motyka: Szorowanie dna (komentarz)

Kamil Majchrzak został pierwszą rakietą Polski. Dla samego zainteresowanego to oczywiście wielki powód do dumy. Ale, patrząc globalnie, przerażający jest fakt, że najlepszy tenisista naszego kraju jest dopiero 271. graczem globu.

Z trwogą spojrzałem na najnowsze notowanie rankingu ATP. Nie, nie chodzi mi o zmianę na samym szczycie męskiej klasyfikacji, gdzie Novak Djoković został zdystansowany przez Andy'ego Murraya, bo nigdy nie byłem i już nie zostanę sympatykiem talentu ani jednego, ani drugiego. Przerażenie ogarnęło mnie, gdy po długich poszukiwaniach odnalazłem najwyżej notowanego Polaka w światowym zestawieniu. Od poniedziałku jest nim 20-letni Kamil Majchrzak, który o jedną pozycję przeskoczył Jerzego Janowicza.

Majchrzakowi nie mam nic do zarzucenia. Jest pracowity, stara się piąć w światowej hierarchii i przy odpowiednim rozwoju, mądrym prowadzeniu i jeśli ominą go kłopoty zdrowotne, powinien w przyszłości znajdzie się w gronie 100 najlepszych singlistów globu. Zatrważający w tym wszystkim jest fakt, że najlepszy tenisista naszego kraju jest dopiero 271. graczem globu. Aż prosi się, by powtórzyć, aby ta myśl dogłębnie wsiąkła w umysł - najlepszy tenisista naszego kraju jest dopiero 271. graczem globu. Skóra cierpnie.

Dla polskiego męskiego tenisa wróciły wieki ciemne. Wrócił czas, kiedy Polak na korcie był taką samą ciekawostką jak Jamajczyk na torze bobslejowym czy Etiopczyk na trasie biegu narciarskiego. Wrócił czas z początku XXI wieku, gdy brak reprezentanta naszego kraju w Top 200 czy 300 rankingu ATP był czymś najzwyklejszym w świecie.

A przecież jeszcze niedawno było tak pięknie. W 2013 roku mieliśmy polski ćwierćfinał Wimbledonu, następnie mieliśmy pierwszego w historii polskiego półfinalistę The Championships, doczekaliśmy się tenisisty w najlepszej "20" rankingu (Janowicza) oraz dwóch z mocną pozycją w Top 100 (Łukasza Kubota i Michała Przysiężnego). Snuliśmy ambitne wizje, włącznie z podbojem Grupy Światowej Pucharu Davisa, do której jak już po długim oczekiwaniu dostaliśmy się, tak spadliśmy z niej najszybciej jak to było możliwe.

ZOBACZ WIDEO Piotr Małachowski: myślami jestem już przy Tokio (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że gdyby nie problemy zdrowotne, Janowicz bez problemów utrzymałby miejsce w czołowej "100". Trudno też mieć pretensje do Majchrzaka, że jest dopiero 271 tenisistą świata. Piotrkowianin rozgrywa udany sezon, dotarł do dwóch półfinałów w challengerach oraz pokonywał uznanie postacie męskich rozgrywek (Floriana Mayera czy Thiemo de Bakkera).

Swoich przedstawicieli w Top 250 singlowego rankingu ATP mają takie tenisowe "potęgi" jak Luksemburg (Gilles Muller), Cypr (Marcos Baghdatis), Tunezja (Malek Jaziri), Mołdawia (Radu Albot), Litwa (Ricardas Berankis), Gruzja (Nikołoz Basilaszwili), Dominikana (Victor Estrella), Barbados (Darian King), Salwador (Marcelo Arévalo) i Norwegia (Casper Ruud).

A Polska, 38-milionowy kraj, w którym dzięki sukcesom Agnieszki Radwańskiej coraz więcej osób interesuje się tenisem i nie jest już to sport z gatunku egzotycznych czy też snobistycznych, pod tym względem szoruje dno.

Tak, szoruje dno. Bo to najlepsze określenie na obecny stan rzeczy. Na fakt, że Polska aktualnie nie ma tenisisty, który znajdowałby się w gronie 270 najlepszych singlistów świata.

Marcin Motyka

Zobacz więcej tekstów Marcina Motyki ->

Źródło artykułu: