Roger Federer leżący na korcie centralnym ukochanego Wimbledonu - to był jeden z najbardziej symbolicznych momentów 2016 roku. To zdarzenie miało miejsce 8 lipca w piątym secie półfinału Wimbledonu. Półfinału, w którym Szwajcar, siedmiokrotny triumfator The Championships, uległ Milosowi Raoniciowi. Kilkanaście dni później tenisista z Bazylei ogłosił, że z powodu kontuzji kolana kończy starty w sezonie 2016.
Brak Federera w rozgrywkach błyskawicznie stał się odczuwalny. Przez ten czas mogliśmy poczuć, co będzie, gdy Maestro zakończy karierę. A że ma już 35 lat, ta chwila zbliża się nieuchronnie. Najważniejszym turniejom brakowało magii, którą wszystkim sympatykom tenisa daje Szwajcar.
Zmagania w sezonie 2016 zdominowali Andy Murray i Novak Djoković. Owszem, pościg Brytyjczyka za Serbem i ich rywalizacja o pierwsze miejsce w rankingu był pasjonujący. Owszem, to wspaniali i utytułowani tenisiści, zwłaszcza Djoković, którego można zaliczać do grona najwybitniejszych graczy w dziejach. Ale pod względem elegancji w grze, wyszkolenia technicznego i efektowności Federerowi mogą co najwyżej czyścić ramę rakiety.
Szwajcar na kilka miesięcy zniknął z tenisowych rozgrywek. Z kibicami kontaktował się tylko za pomocą mediów społecznościowych, choć udzielił również kilku wywiadów. W niemal każdym podkreślał, że w czasie przerwy od tenisa mógł poznać, jak będzie wyglądało jego życie po zakończeniu kariery i mógł spędzić więcej czasu z rodziną. Jednocześnie zawsze dodawał, że nie może doczekać się powrotu na kort.
ZOBACZ WIDEO Michał Jurecki: Nie wiadomo czego się po nas spodziewać (źródło: TVP SA)
Na powrót Federera czekał on sam, czekali też miłośnicy sportu. Chęć odczuwana przez sympatyków tenisa, by znów oglądać Szwajcara w akcji, jest ogromna. Transmisja treningu Federera z Lucasem Pouille'em w Dubaju w aplikacji Periscope przekroczyła 838 tys. wyświetleń. Z kolei na pierwszym treningu bazylejczyka w Perth trybuny kortu w hali Perth Arena wypełniły się w całości. Federera odbijającego piłkę ze swoim sztabem oglądało ponad 6 tys. fanów.
Na szczęście dla miłośników białego sportu Federer wraca do gry. Pierwszy mecz rozegra już 2 stycznia, a jego rywalem w spotkaniu fazy grupowej Pucharu Hopmana pomiędzy Szwajcarią a Wielką Brytanią będzie Daniel Evans. I choć nie będzie to oficjalny pojedynek (Puchar Hopmana nie jest zaliczany do głównego cyklu), można być pewnym, że zgromadzi ogromną widownię.
Król powraca po upadku. I oby cieszył swoją grą jak najdłużej.
Marcin Motyka