Andy Murray aż czterokrotnie przegrywał w finale Australian Open z Novakiem Djokoviciem. W sezonach 2011 i 2016 nie urwał Serbowi ani jednego seta, natomiast w latach 2013 i 2015 zdobył po jednej partii. Tuż po zakończonym spotkaniu III rundy z Samem Querrey'em, lider rankingu udał się na konferencję prasową. Szkota nie ominęło pytanie dotyczące sensacyjnej porażki jego największego rywala w starciu ze 117. na świecie Denisem Istominem.
- Jeśli chodzi o mnie i moją obecną sytuację, nic się nie zmieniło, chyba że awansowałbym już do finału - powiedział Murray. - Nie mogę przecież spotkać się z Novakiem w trzeciej czy czwartej rundzie. Naprawdę o tym nie myślę. Jeśli dojdzie się do finału, wówczas ma to znaczenie. Wielokrotnie rozgrywałem tutaj niezwykle trudne finały przeciwko Novakovi. Nie zaplanowano mojego meczu z Novakiem na piątek, więc całą uwagę poświęciłem pojedynkowi z Samem.
- Byłem zaskoczony. Osiągnięcia Novaka mówią same za siebie [Serb w sumie sześciokrotnie triumfował w Melbourne przyp. red.]. Przez lata osiągał w Australii niesamowite wyniki. Z pewnością uwielbia tutejsze warunki. Nie widziałem zbyt wielu piłek tego pojedynku, może trzy czy cztery. Nie wiem, co się wydarzyło, ale jestem zaskoczony.
W IV rundzie Australian Open Murray zmierzy się z Miszą Zwieriewem, który przeżywa drugą młodość. W piątek leworęczny Niemiec pokonał Tunezyjczyka Maleka Jaziriego 6:1, 4:6, 6:3, 6:0. Dla urodzonego w Moskwie tenisisty oznacza to pierwszy w karierze awans do drugiego tygodnia imprezy wielkoszlemowej. W nagrodę za znakomitą postawę poprawi zajmowaną w 2009 roku życiową 45. pozycję.
- W końcówce ubiegłego sezonu zaprezentował się dobrze. Tutaj również świetnie sobie radzi, a jego pojedynek z Isnerem był niezwykle wyrównany. Widziałem kawałek tego spotkania w innym dniu. Pokazuje zupełnie inny styl gry niż większość tenisistów w dzisiejszych czasach. Lubi bezpośrednio po serwisie chodzić do siatki i wręcz prze do przodu. Nie gra najmocniej i nie serwuje ponad 220 km/h, ale jego podania, lecące z prędkością 185 czy 190 km/h są bardzo dobrze lokowane. Ludzie mówili mu, że z takim stylem nie zajdzie daleko, ale on w ostatnim czasie udowodnił im, że się mylili. Miał również liczne kłopoty zdrowotne. Znam go dość dobrze, ponieważ występowaliśmy razem w rozgrywkach juniorskich. Jesteśmy w tym samym wieku - dodał.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Maciejowi Janowskiemu kamień spadł z serca, kiedy dostał dziką kartę
[/color]