Tenis, jak każda dyscyplina sportu, potrzebuje wielkich rywalizacji. W latach 70. sympatycy białego sportu pasjonowali się konfrontacjami Bjoerna Borga z Jimmym Connorsem. W 80. Ivana Lendla z Johnem McEnroe'em. W kolejnej dekadzie krew krążyła szybciej, gdy po przeciwnych stronach siatki stawali Pete Sampras i Andre Agassi. Ale to początek XXI wieku przyniósł największą rywalizację w dziejach zawodowego tenisa - pomiędzy Rogerem Federerem a Rafaelem Nadalem.
Są jak ogień i woda. Federer to mistrz elegancji, wirtuoz techniki, który potrafił połączyć grę efektowną z efektywną. Nadal z kolei to nadludzka siła, wytrzymałość i genialne umiejętności gry w defensywie. Szwajcar stara się ukrywać emocje. Hiszpan natomiast jest wulkanem energii, który swoimi reakcjami podrywa tłumy.
Po raz pierwszy spotkali się w 2004 roku w III rundzie turnieju w Miami. Wówczas niespełna 18-letni Nadal niespodziewanie zwyciężył 6:3, 6:3. Federer na inauguracyjne zwycięstwo czekał równo rok. Znów w Miami, tyle że tym razem w finale, triumfował 2:6, 6:7(4), 7:6(5), 6:3, 6:3. Łącznie zagrali ze sobą 34-krotnie. W każdym najważniejszym turnieju, na każdej nawierzchni. Bilans jest korzystniejszy dla Hiszpana i wynosi 23-11. Rafa częściej wygrywał na kortach ziemnych (13-2) i twardych (9-7). Szwajcar jest lepszy na trawie (2-1) i warunkach halowych (5-1). W Wielkim Szlemie bilans ich konfrontacji wynosi 9-2 dla Nadala, w finałach imprez głównego cyklu 14-7 dla Hiszpana, a w pojedynkach do trzech wygranych setów 11-3 dla zawodnika z Majorki.
To tylko oczywiście suche liczby i statystyki, które nie oddają tego, co dla tenisowego świata dokonali ci dwaj wielcy mistrzowie. Obaj mieli niesamowity wpływ na popularyzację tenisa. Obaj mają ogromne grono oddanych fanów, którzy obudzeni w nocy potrafią z pamięci wyrecytować wszystkie rekordy swojego idola. A jest ich wiele.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat
W ostatnich latach ich rywalizacja straciła jednak na znaczeniu. Od stycznia 2014 roku zagrali ze sobą tylko dwa razy. W Australian Open 2014 Nadal wygrał 7:6(4), 6:3, 6:3, natomiast w 2015 roku w Bazylei zwyciężył Federer (6:3, 5:7, 6:3). Do głosu doszli inni. Lecz starcia Nadala z Novakiem Djokoviciem mogą pasjonować tych żądnych walki do ostatniej kropli krwi, a mecze Djokovicia z Andym Murrayem można w ramach terapii puszczać osobom cierpiącym na bezsenność. Te rywalizacje nigdy nie dorównają "Fedalowi" - jak sympatycy tenisa nazywają spotkania Szwajcara z Hiszpanem.
W Australian Open 2017 niespodziewanie pojawiła się szansa, by Federer i Nadal zagrali ze sobą ponownie, i to w wielkim finale. Obaj dotarli już do półfinału, a na swojej drodze nie spotkają ani Murraya, ani Djokovicia. Szwajcar zagra z rodakiem Stanem Wawrinką (czwartek o godz. 9:30 czasu polskiego). Hiszpan natomiast z Grigorem Dimitrowem (piątek o godz. 9:30 czasu polskiego).
Gdyby Federer i Nadal awansowali do finału, byłoby to niezwykłe wydarzenie. Cudowna historia dwóch wielkich mistrzów, którzy po sezonie 2016, gdy więcej czasu niż na korcie spędzili w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów, w pierwszym wielkim turnieju nowego roku między sobą rozstrzygnęliby, komu należy się jedno z czterech najważniejszych trofeów. Natychmiast odżyłyby wspomnienia ich poprzednich fenomenalnych pojedynków, na czele z finałem z Rzymu 2006, finałami Wimbledonu 2007 i 2008 czy finałem Australian Open 2009.
Roger, Rafa - zagrajcie to kolejny raz. 35. raz. W niedzielę.
Marcin Motyka