Łukasz Iwanek: Kryzys czy zmiana warty?

To co najbardziej uderza w rozgrywkach WTA to nieregularność czołowych tenisistek świata. Ale czy obecnie można mówić o ścisłej czołówce w kobiecym tenisie? Obecnie najrówniej grają Wiera Zwonariowa i Wiktoria Azarenka, ale czy te zawodniczki mogą zachęcić kibiców do przyjścia na stadion? Turniej w Indian Wells pokazał, że nie. Nieobecność Sereny i Venus Williams oraz Marii Szarapowej spowodowały, że był to bardzo smutny turniej.

Turniej BNP Paribas Open pokazał, że tenis kobiecy przeżywa swoje gorsze chwile. Nie ma tenisistek, które potrafiły by zapełnić lukę, jaka powstała po odejściu Kim Clijsters i Justine Henin. Drugi największy stadion na świecie, z trybunami na 16 tys. osób, świecił pustkami. To oczywiście efekt nieobecności sióstr Williams. Szybko odpadły Amelie Mauresmo, Jelena Jankovic, Jelena Dementiewa i Swietłana Kuzniecowa.

Serbka, która ubiegły sezon ukończyła jako liderka światowego rankingu, obecnie jest całkowicie bez formy. Sama mówi, że przesadziła z intensywnością zajęć na siłowni. Jest zajechana i to widać. Nie jest w stanie walczyć z taką zaciętością, jak w ostatnich dwóch sezonach. Z drugiej strony bokiem wychodzi jej ciągłe granie. Przecież Jankovic to tenisistka, która w w 2007 i 2008 roku rozegrała w sumie 181 spotkań w samym singlu. To końska dawka, za którą Serbka płaci teraz słoną cenę.

Jelena Dementiewa miała wyborne otwarcie sezonu. Rosjanka zdołała poprawić serwis, ale nie jest to zawodniczka, która może grać na równym poziomie przez cały sezon. Tenisistka ta może grać wspaniale w silnie obsadzonych turniejach, ale nigdy nie potrafiła wygrać turnieju wielkoszlemowego. Zawsze w decydującym momencie zawodziła ją głowa.

Zwonariowa i Azarenka grają w tej chwili najrówniej. Rosjanka po różnych perturbacjach w końcu wzniosła się na wyżyny i na razie z nich nie spadła. Białorusinka dopiero dołącza do światowej czołówki. Ale nie są to tenisistki, które przyciągną kibiców na trybuny. Potrzebne są artystki, takie jak Justine Henin. Czy w najbliższym czasie pojawi się zawodniczka, która będzie czarować i zachwycać fanów? Trudno powiedzieć, na razie wygląda to tak, że nie mamy prawdziwej liderki w światowym tenisie.

Gdy siostrom Williams chce się grać, a ostatnio dosyć często się im chce, to nie ma na nie mocnych. Na ich sile i precyzji wielokrotnie wyłożyły się znane tenisistki. Ale, gdy zabierzemy siostry Williams, to mamy sytuację bezkrólewia. Nie ma tenisistki, która mogła by się czuć liderką z prawdziwego zdarzenia. Największe predyspozycje ma ku temu Ana Ivanovic, która ma i siłę i niezłą technikę. Turniej w Indian Wells był jej pierwszym dobrym występem od czasu French Open. Serbka zapowiada ostry marsz w górę rankingu. Mam nadzieję, że postanowi się skoncentrować wyłącznie na tenisie, bo Ivanovic w formie jest gwarancją dużej liczby kibiców na trybunach. I oby tylko zdrowie jej dopisywało.

Swietłana Kuzniecowa, która do niedawna była uważana za najrówniej grającą zawodniczkę z czołówki, nagle zatraciła radość gry. Tenisistka, która potrafiła na korcie wyczyniać cuda, zachwycać kibiców efektownymi zagraniami, coraz częściej zaczyna odpadać w początkowej fazie turniejów. Jest jakby nie obecna na korcie. Wygląda to tak, jakby Rosjanka straciła motywację do gry w tenisa.

Kto jeszcze może przyczynić się do odrodzenia kobiecego tenisa? Na pewno nie Nadia Pietrowa, która jest jedną z najbardziej chwiejnych emocjonalnie tenisistek, jakie się pojawiły w światowej czołówce w ostatnich latach. Bez wątpienia była ona predysponowana do dużo większych wyników, ale ciężki charakter jej w tym bardzo przeszkodził. Wystarczy jedna zepsuta piłka, by całkowicie wybić Rosjankę z rytmu gry. Tak długo rozpamiętuje ten jeden błąd, że nagle zaczyna psuć na potęgę. A gdy czuje, że już nie da rady odrobić strat to ucieka w kontuzję. Wielokrotnie mogliśmy obserwować takie przypadki. Taka zawodniczka nie może pozytywnie wpłynąć na poziom kobiecych rozgrywek.

Pod nieobecność Venus i Sereny Williams oraz Marii Szarapowej, a także wobec słabszej formy Jeleny Jankovic i Jeleny Dementiewej swoją szansę dostały mniej znane tenisistki w cyklu WTA Tour. Anastazja Pawluczenkowa czy Azarenka, a także inne młode zawodniczki nie są gotowe, by mogły decydować o obliczu kobiecego tenisa już teraz.

Turniej kobiet podczas tegorocznego Australian Open był wyjątkowo marnej jakości, a beznadziejny finał tylko potwierdził, że tenis kobiecy jest w kryzysie. Gdy nie ma sióstr Williams oraz Marii Szarapowej trybuny świecą pustkami.

A może jednak to jest zmiana warty? Jelena Jankovic i Ana Ivanovic nie były przygotowane na liderowanie po odejściu Henin. Kim Clijsters ma wrócić i jeżeli tylko wzniesie się na swój dawny poziom to będzie to z korzyścią dla kobiecego tenisa.

Może w WTA Tour mamy okres przejściowy, który nastąpił po odejściu dwóch wielkich tenisistek. Póki się nie pojawią nowe gwiazdy życzmy dużo zdrowia siostrom Williams i Amelie Mauresmo. Niech one na razie ciągną ten wózek. A potem dzisiejsze nastolatki będą w stanie ożywić chaotyczny i niemrawy kobiecy tenis. Przynajmniej mocno chcę w to wierzyć.

Musi się pojawić prawdziwy geniusz, który z miejsca porwie publiczność. Na razie wśród kobiet kogoś takiego nie widzę. Justine Henin swój pierwszy turniej wygrała w swoim pierwszym starcie w WTA Tour. Mając 21 lat po raz pierwszy została liderką światowego rankingu. Serena Williams znalazła się na szczycie rankingu w wieku 19 lat. Venus Williams stawce przewodziła, gdy miała 21 lat. Obecnie oprócz Jeleny Jankovic i Any Ivanovic, żadnej z młodych tenisistek nie stać na liderowanie rozgrywkom WTA. W tenisie obu Serbek są jednak jeszcze duże braki i można śmiało powiedzieć, że żadna z nich nie zasługuje na to, by być liderką rankingu WTA.

Kryzys ma to do siebie, że kiedyś musi się skończyć. I w końcu objawi się nam co najmniej jedna artystka, która ściągnie na stadiony tłumy. Tylko ile przyjdzie nam czekać na tenisistki, które godnie zastąpią Justine Henin i Kim Clijsters oraz siostry Williams i Amelie Mauresmo? Czy ktoś sobie wyobraża co będzie się działo, gdy kariery zakończą amerykańskie siostry oraz Francuzka? Gdy tylko zaczynam o tym myśleć to zaczyna mnie boleć głowa. Dlatego wolę wierzyć w to, że w najbliższym czasie wykreują się nam prawdziwe gwiazdy, które będą zachwycać kibiców tłumnie zasiadających na trybunach i śledzących ich zmagania z zapartym tchem przed ekranami telewizorów.

Podobno marzenia się spełniają. Więc marzę o drugiej Justine Henin, która sprawi, że będę oglądał jej mecze z otwartymi ustami. Marzę o drugiej Amelie Mauresmo, która spowoduje, że moje serce będzie biło mocniej po jej fantastycznych zagraniach. Popuszczę trochę wodzy fantazji i powiem, że może to siostry Agnieszka i Urszula Radwańskie będą przyciągać fanów, tak jak siostry Williams.

Wiem, mam bujną wyobraźnię. Na razie Ula i Agnieszka muszą jeszcze dużo rzeczy poprawić w swoim tenisie i się doskonalić. Bo prawdziwi mistrzowie cały czas wzbogacają swoją grę, ćwiczą nowe zagrania, a te które wydają się ich najmocniejszymi punktami starają się uczynić jeszcze lepszymi.

Komentarze (0)