ATP Houston: heroiczny Steve Johnson wygrał wyniszczający finał z Thomazem Belluccim

PAP/EPA / MIKE NELSON
PAP/EPA / MIKE NELSON

Steve Johnson wygrał rozgrywany na kortach ziemnych turniej ATP World Tour 250 w Houston. W niedzielnym finale Amerykanin, mimo ogromnych kłopotów fizycznych, po tie breaku trzeciego seta pokonał Thomaza Bellucciego.

Steve Johnson wygrał pierwszego seta 6:4. W drugim w takim stosunku lepszy był Thomaz Bellucci. W trzecim na tablicy wyników widniał rezultat 5:5. "Idealny remis" - powiedzieliby niektórzy, na co językowych purystów ogarnąłby pusty śmiech. Johnson szykował się do kolejnego gema serwisowego. Ale jego podanie niespodziewanie straciło moc. To nie były pociski, które niemal robiły dziurę w nawierzchni kortu centralnego w Houston. To były "baloniki", ledwie przekraczające prędkość 120 km/h.

Wszystkiemu były problemy fizyczne. Amerykanina dopadły kurcze. W najgorszym możliwym momencie, bo w decydującym fragmencie spotkania. Zgodnie z przepisami, Johnson nie mógł poprosić o przerwę medyczną. Musiał zakończyć gema i dopiero wówczas mógł liczyć na krótką interwencję medyczną. Udało się. A pomógł mu Bellucci, posyłając return w siatkę.

Wydawało mu się, że nie ma siły, która odebrałaby Bellucciemu zwycięstwo w tym pojedynku. Brazylijczyk, choć sam odczuwał trudy turnieju i był tak zlany potem, że wyglądał, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica, walczył przecież z kontuzjowanym, mającym problemy z poruszaniem się rywalem. Jak można było przypuszczać, łatwo utrzymał swój serwis i doprowadził do tie breaki.

Bellucci w przeszłości wielokrotnie rozczarowywał siebie i swoich sympatyków, przegrywając niemal wygrane mecze. I tak też było w niedzielę. Mając rywala na deskach, pozwolił mu wstać na nogi. W głowie Brazylijczyka włączyła się blokada. Psychologowie nazwaliby to "strachem przed zwycięstwem".

W tie breaku bowiem Bellucci prezentował się fatalnie, popełniał błędy w banalnych sytuacjach. Dzięki temu wyniszczony fizycznie Johnson uwierzył, że mimo swoich olbrzymich kłopotów, jest w stanie zwyciężyć. I zrobił to. Wyszedł na prowadzenie 6-3, co oznaczało trzy piłki meczowe. Dwie pierwsze Bellucci obronił, ale przy trzeciej ostatkiem energii Johnson posłał kończący forhend. Trudno było o wymyślenie bardziej szokującego zakończenia tego niesamowitego i pełnego zwrotów akcji finału.

Odkąd turniej US Men's Clay Court Championship jest rozgrywany w Houston, po raz pierwszy od rozstrzygnięcia finału potrzebny był tie break trzeciego seta. Zachowana została również zapoczątkowana w 2011 roku, gdy triumfował Ryan Sweeting, tradycja, iż amerykański tenisista wygrywa tę imprezę co dwa lata. W 2013 roku był to John Isner, w 2015 Jack Sock, a w edycji 2017 pogromcy nie znalazł Steve Johnson.

Tym samym Johnson wywalczył drugie w karierze mistrzostwo w głównym cyklu (w czerwcu 2016 roku zwyciężył na trawie w Nottingham). Za wygraną w Houston zainkasował 250 punktów do rankingu ATP oraz 95,4 tys. dolarów premii finansowej.

Z kolei Bellucci poniósł czwartą porażkę w ósmym finale w karierze. Na tytuł Brazylijczyk czeka od maja 2015 roku, kiedy to zwyciężył w Genewie. Na pocieszenie po niedzielnej porażce otrzymał 150 "oczek" i 50 tys. dolarów.

W turnieju gry podwójnej po czwarte wspólne trofeum sięgnęli Julio Peralta i Horacio Zeballos, którzy w finale pokonali 4:6, 7:5, 10-6 parę Dustin Brown / Frances Tiafoe. Ogółem dla Chilijczyka to czwarte deblowe mistrzostwo w głównym cyklu, dla Argentyńczyka - siódme.

US Men's Clay Court Championship, Houston (USA)
ATP World Tour 250, kort ziemny, pula nagród 535,6 tys. dolarów
niedziela, 16 kwietnia

finał gry pojedynczej:

Steve Johnson (USA, 4) - Thomaz Bellucci (Brazylia, 8) 6:4, 4:6, 7:6(5)

finał gry podwójnej:

Julio Peralta (Chile, 4) / Horacio Zeballos (Argentyna, 4) - Dustin Brown (Niemcy) / Frances Tiafoe (USA) 4:6, 7:5, 10-6

ZOBACZ WIDEO Dwie zmarnowane "11" nie przeszkodziły Atletico. Zobacz skrót meczu z Osasuną [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: