Marcin Motyka: Rafael Nadal i trzy "decimy"

PAP/EPA / ERIK S. LESSER
PAP/EPA / ERIK S. LESSER

W erze zawodowego tenisa żaden tenisista nie ma koncie dwucyfrowej liczby triumfów w jednym turnieju. To może się zmienić za sprawą Rafaela Nadala, który w środę rozpocznie walkę o dziesiąty w karierze tytuł w imprezie w Monte Carlo.

W turnieju ATP w Monte Carlo Rafael Nadal zadebiutował w 2003 roku, jako niespełna 17-latek. Już wówczas zaprezentował światu niebywały talent. Wprawdzie odpadł w III rundzie z Guillermo Corią, ale pokonał m.in. wtedy siódmego tenisistę świata Alberto Martina.

Dominacja absolutna

Era dominacji Nadala na kortach Monte-Carlo Country Clubu rozpoczęła się w sezonie 2005, kiedy to zdobył pierwszy tytuł, w finale rewanżując się Corii za porażkę sprzed lat. W następnych edycjach już samo zdobycie seta w konfrontacji z Hiszpanem było wielkim sukcesem.

W sezonach 2006-08 Nadal zdobywał mistrzostwa w Monte-Carlo Rolex Masters po finałach z Rogerem Federerem, w 2009 w decydującym spotkaniu ograł Novaka Djokovicia. Finał zakończył się wynikiem 6:3, 2:6, 6:1 i był to pierwszy stracony set przez Rafę w księstwie Monako od spotkania o tytuł w edycji 2006.

Dominacja Nadala w Monte Carlo urosła do mitycznych rozmiarów. Przeciwnicy do rywalizacji z nim wychodzili jak na ścięcie, nie wierząc, że są w stanie go pokonać. Edycja 2010 to był prawdziwy popis wojownika z Majorki. Sięgnął po tytuł, w pięciu meczach tracąc łącznie 14 gemów. W finale zdemolował (6:0, 6:1) Fernando Verdasco, mimo że - paradoksalnie - madrytczyk rozegrał wtedy znakomity mecz i z każdym innym rywalem mógłby się pokusić się o zwycięstwo. Z każdym, ale nie z Nadalem.

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: To będzie piekło i wielkie przeżycie, tworzymy nową historię KSW

Sezony 2011 i 2012 to dwa kolejne triumfy Rafy w Monte Carlo. I znów deklasował kolejnych rywali, choć w półfinale w 2011 roku Andy Murray był w stanie urwać mu seta.

Strącony z tronu

Nadal ścigał się tylko z historią. Zdobywał kolejne tytuły, wygrywał kolejne mecze, ale w końcu przyszedł kres jego dominacji. Nastąpiło to w sezonie 2013. Wówczas Rafa, tradycyjnie, dotarł do finału Monte-Carlo Rolex Masters, ale musiał uznać wyższość Djokovicia, przegrywając 2:6, 6:7(1).

Dla sportowego świata to był szok. Stało się coś, co nie miało prawa się wydarzyć - Rafael Nadal przegrał mecz na kortach w Monte Carlo. Tym samym dobiegła końca seria ośmiu tytułów z rzędu Hiszpana w księstwie Monako i 46 kolejnych wygranych meczów.

Znów na szczycie

Na odzyskaniu tronu w Monte Carlo Nadal czekał dwa lata - do edycji 2016, kiedy to w drodze po finał wyeliminował m.in. Dominika Thiema, Stana Wawrinkę i Murraya, a w spotkaniu o trofeum okazał się lepszy od Gaela Monfilsa (7:5, 5:7, 6:0). Po tym sukcesie cieszył się jak dziecko. Jakby był jego pierwszy, a nie dziewiąty skalp w Monte-Carlo Rolex Masters. - To dla mnie niesamowicie ważne zwycięstwo. Ciężko pracowałem, aby to zrobić - mówił, w swoim tradycyjnym stylu wgryzając się w trofeum.

Dziewięć tytułów w 13. występach, wygrane 58 meczów z 62 rozegranych - statystyki Nadala w Monte Carlo robią szokujące wrażenie. Ale Hiszpan nie ma zamiaru na tym poprzestać. W tym roku stanie przed bowiem przed szansą na zdobycie dziesiątego tytułu mistrzowskiego. W erze zawodowego tenisa żaden tenisista w żadnym turnieju nie ma w dorobku dwucyfrowej liczby triumfów.

"Decima..."

Na konferencji prasowej przed startem niewiele mówił o "decimie". Swoim zwyczajem opowiadał o ciężkiej pracy, jaką wykonał, i nadziei, że dzięki temu będzie w stanie zaprezentować się z jak najlepszej strony. - Monte Carlo jest dla mnie wyjątkowym miejscem. Bez wątpienia to jeden z moich ulubionych turniejów w sezonie. Jestem podekscytowany, że tutaj wróciłem - stwierdził, dodając tradycyjnie, że "wszystko może się zdarzyć" i że ma nadzieję, iż szybko przystosuje się do nowych warunków, ale jednocześnie odważnie dodając: - Jestem gotowy, aby wygrać w Monte Carlo.

Wobec kłopotów Murraya i Djokovicia, nieobecności Federera, Keia Nishikoriego, Milosa Raonicia, Nicka Kyrgiosa czy Monfilsa oraz, jak zwykle, trudnej do określenia dyspozycji Wawrinki i Thiema, sympatycy Nadala oczekują, że ich idol spełni marzenia o dziesiątym tytule w Monte Carlo.

Inauguracyjny mecz Nadal rozegra w środę, a jego rywalem będzie Kyle Edmund. Czy to będzie pierwszy z pięciu kroków w drodze po "decimę" w Monte Carlo. Parafrazując samego Rafę - "zobaczymy".

... a może trzy?

A przecież nie można zapominać, że w tym roku Nadal może zdobyć trzy "decimy". Po dziewięć triumfów ma bowiem także w turnieju ATP World Tour 500 w Barcelonie oraz w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie. I, czego nie ukrywa, to właśnie dziesiąte mistrzostwo w Paryżu jest jego głównym celem.

Trzy "decimy" w jednym sezonie? To byłoby coś niezwykłego.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty Marcina Motyki ->

Komentarze (4)
grolo
19.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie będzie decimy w Monte Carlo.
Jak pisałem, wygryzie go A. Być może już jutro - wtedy tym A. będzie Alexander Zwieriew.
Wziąłby wtedy wielki rewanż za ponad 4-godzinną mordęgę w 5 setach w
Czytaj całość
avatar
RaFanka
19.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A tu męki z Edmundem... 
avatar
Eleonor_
19.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
3 x Decima ...Vamos Rafa !:) 
DirFanni
19.04.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
I tego Rafie należy życzyć.