Mirjana Lucić-Baroni: Tenis był przed Steffi Graf i będzie po erze Sereny Williams

PAP/EPA / MARK R. CRISTINO
PAP/EPA / MARK R. CRISTINO

Chorwatka Mirjana Lucić-Baroni uważa, że nadmierna koncentracja na jednej tenisistce nie jest dobra dla WTA Tour. Jej zdaniem tenis istniał przed pojawieniem się Steffi Graf i poradzi sobie również po odejściu Sereny Williams.

W 1999 roku Mirjana Lucić-Baroni dotarła do półfinału Wimbledonu. Była bardzo blisko awansu do finału, ale przegrała po trzysetowej bitwie ze Steffi Graf. W obecnym sezonie ponownie radzi sobie znakomicie. Doszła do dwóch półfinałów (Australian Open, Charleston) oraz ćwierćfinału w Miami. W Melbourne zatrzymała ją Serena Williams. Dokładnie 1 maja Chorwatka zadebiutowała w Top 20 rankingu.

Podczas turnieju w Rzymie Lucić-Baroni odniosła się do narzekania na WTA Tour. - Jest nudno, gdy dominuje jedna zawodniczka, bo wygrywa wszystko. Gdy nie ma wybijającej się postaci, wtedy kobiecy tenis jest do niczego. Tymczasem ja tak tego nie widzę - mówiła 35-letnia Lucić-Baroni na konferencji prasowej po meczu z Marią Szarapową.

- Jest w tej chwili wiele świetnych zawodniczek. Jest tenis przed i będzie po erze Sereny Williams. Tak samo istniał przed pojawieniem się i po zakończeniu kariery przez Steffi Graf. Zawsze będzie inna wielka postać albo kilka. Moim zdaniem największy problem WTA to zbyt duża koncentracja na jednej tenisistce. Chcemy mieć tylko jedną supergwiazdę - stwierdziła Chorwatka.

- Powinniśmy patrzeć również na inne znakomite zawodniczki, a nie tylko na jedną. Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, co teraz się dzieje. Myślę, że musicie docenić to, co teraz otrzymujecie i pozwolić kobiecemu tenisowi rozwijać się. Niech zawodniczki grają i zdobywają swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł - kontynuowała Lucić-Baroni.

- Dlaczego w każdej erze musi być jedna tenisistka wygrywająca 73 wielkoszlemowe turnieje? Nie zawsze możemy was uszczęśliwić w taki sposób, aby jedna z nas zwyciężała cały czas do spółki z trzema innymi zawodniczkami - mówiła półfinalistka Wimbledonu 1999 i Australian Open 2017.

W Rzymie Lucić-Baroni wyeliminowała Lucie Safarovą i Marię Szarapową (krecz Rosjanki w III secie). W walce o ćwierćfinał Chorwatka przegrała 1:6, 1:6 ze znakomicie ostatnio dysponowaną Anett Kontaveit.

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski: Walka z Najmanem? Wchodząc do ringu nagle zapomniałem wszystkiego

Komentarze (9)
avatar
Queen Marusia
19.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wlasnie - gwiazdy,ale prawdziwe a nie desperacko kreowane na sile.Ten status jest naprawde nieosiagalny dla wielu panienek,nawet tych ktore maja w przyszlosci szanse na naprawde dobry staly poz Czytaj całość
avatar
Pao
19.05.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Racja Mirjana, nie należy koncentrować się tylko na jednej supergwieździe, ale kobiecy tenis ma obecnie duży problem - brak elity. Skoro zawodniczki okupujące najwyższe lokaty w rankingu twierd Czytaj całość
avatar
Sharapov
19.05.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
kogo obchodzi Serena? liczy się tylko Maria Szarapowa 
avatar
Baseliner
18.05.2017
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Ciężko się nie zgodzić z Mirką, jednakże kibicom bardziej przeszkadza krucha forma czołówki, aniżeli istnienie jednej dominującej zawodniczki. Mi brakuje czasów sprzed 10-15 lat, kiedy top 10 b Czytaj całość
avatar
Lovuś
18.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale era Williams byc może była najlepszą erą w historii. Lovciam Serenkę... ;*