Agnieszka Radwańska: Cieszę się, że to koniec sezonu na mączce

niczego wielkiego, jak zwykle sportowe fakty tonęły w zachwytach, widziały Radwańską w finale albo co gorsza jako mistrzynię RG. Cały czas studziłem te przesadzone zapały, gdybyście mnie słuchali nie bylibyście teraz tacy zdziwieni i rozczarowani. Żadnego wygranego gemu serwisowego, to jeszcze tylko blamaż? Bezlitosny dla naszej polskiej anemiczki jest to, że przegrała z francuską anemiczką. Jej usprawiedliwieniem po porażce jak zwykle był fakt, że gra na mączce nie jest przystosowana dla dziewczyn grających taki tenis jak ona. Polka próbowała zasugerować, że tutaj wygrywają tenisistki grające siłowo. Czy jej dzisiejsza rywalka Alize Cornet grała siłowo? Gdy widziałem te moonballe w pół kortu, miałem wrażenie, że dziewczynka z podstawówki by je skończyła. Niestety nie potrafiła tego zrobić Radwańska, w zamian za to odpłacała się jeszcze krótszymi piłkami, ledwo dolatującymi do siatki z zerową mocą. Z tego wynika, że argumentacja Krakowianki jak zwykle jest chybiona i nie ma racji bytu - ona obecnie przegrywa z każdą tenisistką, ofensywną, defensywną, nie ma to żadnego znaczenia. Nie ma też znaczenia nawierzchnia, to, że Polka nie lubi się z mączką wiemy od dawna, przecież zawsze ostentacyjnie to podkreśla, ale jakoś kiedyś w formie potrafiła osiągać na niej przyzwoite wyniki, a w obecnym sezonie na "lubianym" hardzie również przegrywała z kim popadnie. Obecnie każda dziewczyna, nawet nieklasyfikowana w rankingu WTA, która nie wyrzuca co drugiego punktu w wymianie, miałaby dużą szansę pokonać naszą rodaczkę. Nie rozumiem skąd pocieszanie się 2 wygranymi meczami z rzędu? Jeśli wygrana z grającymi amatorski tenis rodem z itfów Fioną Ferro i Alison van Uytvanck to sukces Radwańskiej, to nie mam więcej pytań.