Tenis za drogi? Nic bardziej mylnego

PAP/EPA / MIGUEL SIERRA
PAP/EPA / MIGUEL SIERRA

Tenis to dyscyplina elitarna, niedostępna i drenująca kieszenie - takie stereotypy hamują rozwój tego wspaniałego sportu w Polsce. A wszystkie są mitami, które nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości XXI wieku.

- Główną bolączką polskiego tenisa jest postrzeganie go jako sportu elitarnego - mówił w 2014 roku ówczesny prezes Polskiego Związku Tenisowego, Krzysztof Suski. - Nie ma takiego spojrzenia w Czechach, Niemczech, Anglii czy Hiszpanii. A u nas, z jakichś bliżej mi nieznanych powodów, tenis uznawany jest za elitarny.

Genezy takiego stereotypu należy szukać w polityce. Tuż po wojnie państwowa propaganda przedstawiała tenis jako sport klas wyższych, dostępny tylko dla bogaczy i uprawiany przed wojną jedynie przez ludzi zamożnych. Miał być on elementem "mody Zachodu", a wszystko co zachodnie było dla polskiego robotnika złe.

Stereotyp ten przetrwał lata i wciąż pojawia się w naszych czasach. Nie tylko zresztą ten, bo do tenisa przylgnęły jeszcze inne łatki - "wysokie koszty" i "niedostępność". Ale to wszystko mity, bo by zacząć amatorsko grać, nie trzeba wcale być bogaczem z wysokich sfer.

- W Polsce mamy teraz trzy grupy zawodników. Jest grupa wyczynowców, która zawodowo gra w tenisa lub szkoli się, by grać w niego w przyszłości. Druga, w której są osoby, które w przeszłości "liznęły" rywalizację na poziomie lokalnym, ogólnopolskim czy międzynarodowym, a teraz granie sprawia im przyjemność. I trzecia, największa, która gra amatorsko - wylicza Justyna Richter, specjalista ds. Upowszechniania Sportu w Polskim Związku Tenisowym.

Amatorów z roku na rok przybywa, bo więcej jest też obiektów. I to zarówno tych zamkniętych, jak i tych na otwartym powietrzu. A do tego wydatki, by zacząć grę, nie są wcale wielkie, nawet jeśli zdecydujemy się na treningi pod okiem trenera.

- Uważam, że na początek to dobre rozwiązanie, bo ważne jest nauczenie się odpowiednich ruchów, tak, by nie zrobić sobie krzywdy - stwierdza Richter. Wynajęcie trenera i kortu na godzinę, to w dużych miastach koszt około 100 zł. - A coraz więcej klubów oferuje teraz tańsze zajęcia grupowe, gdzie dorośli trenują lżejszymi piłkami i dzięki temu szybciej się uczą. Sześć tygodni takich zajęć i można rozpocząć przyzwoitą grę na własną rękę - dodaje.

Rozpoczęcie przygody z trenerem jest też istotne dlatego, że pomoże on wybrać odpowiednią rakietę. Tę dostać można teraz w każdym sklepie sportowym, nie mówiąc o serwisach internetowych.

- To wielka różnica w porównaniu z latami 80. czy 90. Gdy ja zaczynałam grę, rodzice sprowadzali mi rakiety, bo tutaj ich nie było - mówi Richter. Teraz w ofertach można przebierać.

Gdy już zakupimy sprzęt i opanujemy podstawowe zagrania, głównym kosztem będzie wynajęcie kortu. A to wcale nie są wielkie pieniądze, bo godzina gry waha się między 25-40 zł. Drenowanie kieszeni? Bzdura.

Tenis przy tym to też doskonały sposób na rozwinięcie zdolności motorycznych. Regularna gra pomoże rozbudować mięśnie i poprawi kondycję, a do tego pozytywnie wpływa na charakter, bo uczy cierpliwości i wytrwałości. Warto więc spróbować.

Partnerem artykułu jest BGŻ BNP PARIBAS.

Źródło artykułu: