- W trakcie trwającego cztery i pół godziny meczu można się spodziewać, że będą takie momenty, w których nie będzie dobrze odbijało się piłki, a przeciwnik będzie prezentował się solidnie. Ponieważ przed tym turniejem nie rozegrałem na przestrzeni ostatnich sześciu czy siedmiu tygodni zbyt intensywnych pojedynków, wiedziałem, że czekają mnie wzloty i upadki. W chwilach kryzysu można szybciej stracić kontrolę nad pewnymi rzeczami - powiedział Andy Murray.
W piątek Brytyjczyk przegrał ze Stanem Wawrinką 7:6(6), 3:6, 7:5, 6:7(3), 1:6 i stracił szansę na drugi z rzędu finał międzynarodowych mistrzostw Francji. Mimo tego urodzony w Dunblane tenisista może być zadowolony, ponieważ po słabych występach w ostatnich miesiącach poprawił poziom swojej gry i w końcu osiągnął godny uwagi rezultat.
- Ciężko przepracowałem okres przygotowawczy do tego turnieju i widać, że bardzo tego potrzebowałem. Nie wszystkie mecze w Paryżu były dla mnie jak w bajce. Teraz muszę zrozumieć, co zrobiłem dobrze. Będę się starał kontynuować taką grę w dalszej części sezonu i postaram się nie popełniać już błędów w przygotowaniach. Zrobię wszystko, aby mocno zakończyć rok - stwierdził Szkot.
Murray szuka pozytywów po półfinałowej porażce na kortach Rolanda Garrosa. - Byłem o krok od osiągnięcia wielkoszlemowego finału, więc oczywiste jest, że gram całkiem dobrze. Mam nadzieję, że będzie to dla mnie pewna podstawa przed rozpoczęciem sezonu na trawie. Dobre występy na mączce często mi później pomagały w lepszej grze na kortach trawiastych. Mecze na trawie nie są aż tak wymagające pod względem fizycznym jak ten rozegrany przeze mnie w piątek, dlatego uważam, że jest to dla mnie dobry krok - zakończył numer jeden męskiego tenisa.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Lewandowska chyba nigdy nie wyglądała piękniej