Pierwsze pytanie, jakie zadali Hiszpance dziennikarze, dotyczyło uroczystego balu po zakończeniu Wimbledonu 2017. Garbine Muguruza nie mogła się doczekać wspólnego tańca z Rogerem Federerem.
- Nic z tego nie wyszło. Byłam tym balem niesamowicie podekscytowana, ale cała sprawa okazała się poważniejsza, niż myślałam. Tacy właśnie są Brytyjczycy. Jak mieliśmy zatańczyć, skoro nie było nawet muzyki? - przyznała z uśmiechem triumfatorka londyńskiego szlema.
Od zwycięstwa na wimbledońskich trawnikach Muguruza nie była widziana na zawodowych kortach. Po zasłużonym odpoczynku chwyciła za rakietę i wznowiła treningi, aby być gotowa do gry na kontynencie amerykańskim. - Jestem tutaj, ponieważ interesuje mnie zwycięstwo. Każde zawody mają znaczenie. Taki turniej rozgrywany przed Wielkim Szlemem, pokazuje czy jest się przygotowanym - stwierdziła tenisistka.
Do sztabu Hiszpanki dołączył już trener Sam Sumyk, który nie mógł jej pomagać podczas Wimbledonu, ponieważ towarzyszył spodziewającej się narodzin dziecka żonie. - Po Wimbledonie nie zrobiłam zbyt wielu szalonych rzeczy, ale starałam się wypocząć i dobrze zaplanować swoje obowiązki. Po jakimś czasie uznałam, że lepiej wcześniej wznowić treningi i dopiero wtedy przyjechać do Stanford - powiedziała czwarta rakieta świata.
Od paru tygodni liderką rankingu WTA jest Karolina Pliskova, ale w najbliższych miesiącach to m.in. Muguruza może powalczyć o pierwszą pozycję. - Aktualnie wiele różnych tenisistek odnosi zwycięstwa, więc nie wiadomo, która może zostać kolejną liderką. Mamy nową numer jeden, ale jeśli inna zawodniczka zacznie grać lepiej, to ranking może się zmienić. Nie widzę obecnie żadnej dominatorki. Jest różnorodność i dobrze, że tak jest - stwierdziła Muguruza.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: David Beckham znów z Realem Madryt
Dziękuję bardzo za artykuł o Mugu, mało tu o niej było ostatnio. :)