Juan Martin del Potro wrócił do miejsca swojej chwały

Marcin Motyka 30 Sierpnia 2017, 11:23

PAP/EPA / ANTONIO BAT / Juan Martin del Potro

Triumf Juana Martina del Potro w US Open 2009 był niespodziewany. Ale Argentyńczyk zwyciężył zasłużenie i w sposób spektakularny. W półfinale wyeliminował Rafaela Nadala, a w finale wygrał pięciosetową batalię z Rogerem Federerem. Dla Szwajcara była to pierwsza porażka w Nowym Jorku od sezonu 2003.

• US Open: Rafael Nadal awansował do II rundy pod dachem kortu centralnego

W kolejnych latach Argentyńczyk nie nawiązał do sukcesu z września 2009 roku. Od czasu mistrzostwa US Open tylko w jednym turnieju wielkoszlemowym (Wimbledon 2013) dotarł do półfinału. Wpływ na to w dużej mierze miały ogromne kłopoty z kontuzjami i cztery operacje nadgarstków.

- Dla mnie najważniejsze jest to, że znów mogę występować. Chcę znów cieszyć się grą i odzyskać poczucie własnej siły, które mi towarzyszyło w przeszłości - powiedział.

Del Potro ma nadzieję, że stać go jeszcze na wielkie wyniki. Chce się skupić na indywidualnych występach i dlatego zawiesił swoją reprezentacyjną karierę.

- W ubiegłym roku zdobyliśmy Puchar Davisa i daliśmy szczęście całemu krajowi. Teraz chcę się skupić na sobie. Kariera tenisisty jest bardzo krótka, a mi kilka lat zabrały kontuzje. Wkraczam w ostatnie lata swojej kariery i chcę maksymalnie wykorzystać ten czas - stwierdził.

Zmagania w US Open 2017 28-latek z Tandil miał zainaugurować we wtorek, ale z powodu opadów deszczu jego mecz z Henrim Laaksonenem został przełożony na środę.