Marcin Motyka: I znów się nie doczekali (komentarz)

PAP/EPA / J. GRAPPELLI / Na zdjęciu: Roger Federer i Rafael Nadal
PAP/EPA / J. GRAPPELLI / Na zdjęciu: Roger Federer i Rafael Nadal

Czekają, czekają i... wciąż będą musieli czekać. Roger Federer i Rafael Nadal ponownie nie zagrają ze sobą w US Open. A miał być to główny punkt tegorocznego nowojorskiego turnieju.

Ewentualny półfinałowy pojedynek Rogera Federera z Rafaelem Nadalem był główną narracją US Open 2017. Przed startem zawodów na oficjalnym twitterowym koncie turnieju pojawiła się dokładna rozpiska, w jakich dniach Szwajcar i Hiszpan będą rozgrywać swoje mecze, włącznie z półfinałem. Wszystko przedstawione w trybie dokonanym. Jakby to była formalność. Jakby zapominając, że to sport. A w sporcie, na szczęście, niespodzianki się zdarzają i faworyci nie zawsze wygrywają.

Federer i Nadal rywalizują ze sobą od 2004 roku. W tym czasie rozegrali 37 spotkań (bilans 23-14 dla Hiszpana). Ale, w co aż trudno uwierzyć, nigdy nie spotkali się w US Open. To Amerykanów, uważających nowojorski turniej za najważniejszy w sezonie, bardzo uwierało. "Fedala", jak przez kibiców nazywana jest rywalizacja tej dwójki, mieli przecież organizatorzy wszystkich pozostałych najważniejszych tenisowych zmagań, jak i turniejów niższej rangi, jak choćby w Dubaju. Były "Fedale" we wczesnych fazach imprez rangi ATP Masters 1000 (III runda Miami 2004 czy 1/8 finału Indian Wells 2017), ale nigdy nie na Flushing Meadows.

W tym roku to wreszcie miało się zmienić. W końcu mieli zagrać ze sobą na Arthur Ashe Stadium. Wystarczyło, aby wygrali "tylko" po pięć pojedynków. Początkowo wszystko działo się zgodnie z życzeniem organizatorów. Obaj, choć z problemami i gubiąc sety, dotarli do fazy ćwierćfinałowej.

Kropkę nad "i" mieli postawić w środę. Jako pierwszy swoje zadanie wykonał Nadal, który w sesji dziennej wygrał 6:1, 6:2, 6:2 z Andriejem Rublowem. Na konferencji prasowej po tym spotkaniu Hiszpan został zbombardowany przez dziennikarzy pytaniami o półfinał z Federerem. A przecież do meczu Szwajcara z Juanem Martinem del Potro pozostawało kilka godzin.

ZOBACZ WIDEO: Emocjonalne słowa Małgorzaty Glinki o Agacie Mróz. "Czasami była smutna i nieobecna"

Mało kto brał pod uwagę rozwiązanie, że "Fedala" może nie być. Że Federer przegra z Del Potro. A tymczasem tak się stało. Szwajcar uległ Argentyńczykowi 5:7, 6:3, 6:7(8), 4:6. Sport znów nauczył pokory. Sport znów pokazał, że nie liczy się z papierowymi dywagacjami i życzeniowym myśleniem. A w biurach turnieju z pewnością zapanowało przygnębienie. W dół natychmiast powędrowały ceny biletów na sobotnie półfinały. Z 778 dolarów na 230. I to niespełna godzinę po porażce tenisisty z Bazylei.

To szósty raz, kiedy od pojedynku Federera z Nadalem w US Open dzieliło zaledwie jedno zwycięstwo któregoś z nich. Najbliżej było w sezonach 2010 i 2011. Wówczas Nadal dochodził do finałów, a Federer przegrywał półfinały z Novakiem Djokoviciem, mimo meczboli. W latach 2008-09 to Szwajcar docierał do finałów, a Hiszpan odpadł w 1/2 finału. Z kolei w 2013 roku doszło do najbardziej sensacyjnego rozminięcia się tych dwóch wielkich mistrzów. Tenisista z Bazylei przegrał wtedy w IV rundzie z Tommym Robredo, który w ćwierćfinale zmierzył się właśnie z Majorkaninem.

A więc w US Open ponownie muszą czekać na swojego "Fedala". Pytanie, czy się doczekają. Wydaje się bowiem, że czasu nie pozostało zbyt wiele. Federer ma już 36 lat, a Nadal - 31. W nieskończoność występować nie będą. To pewne. Tak samo jak to, że w przyszłorocznej edycji nowojorskiego turnieju znów wszyscy będą liczyć, iż Szwajcar i Hiszpan w końcu zmierzą się ze sobą na kortach Flushing Meadows.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora -->

Źródło artykułu: