W końcówce września i październiku 2016 roku Agnieszka Radwańska uzyskała świetne rezultaty. Zwyciężyła w turnieju Pekinie i dotarła do ćwierćfinału w Tiencinie, za co zyskała 1060 punktów do rankingu WTA oraz kwalifikację do kończących sezon Mistrzostw WTA. W Singapurze wygrała dwa mecze fazy grupowej i doszła do półfinału. Dzięki temu do swojego dorobku dodała kolejne 500 "oczek" i zakończyła rozgrywki 2016 jako trzecia tenisistka świata.
Piękno i przekleństwo
Teraz sytuacja zupełnie inna, znacznie mniej przyjemna dla samej Radwańskiej, jak i wszystkich polskich sympatyków tenisa. Krakowianka nie ma szans na występ w Mistrzostwach WTA, a w klasyfikacji singlistek zajmuje 13. lokatę. I jest bardzo prawdopodobne, że spadnie jeszcze niżej.
Specyfika rankingu polega bowiem na tym, że tenisiści i tenisistki bronią punktów uzyskanych w danym turnieju w poprzednim roku. To piękno, a może i przekleństwo. Wielu zżyma się na ten sposób liczenia punktów. Niektórzy, jak choćby Rafael Nadal, uważają, że do dorobku zawodników powinny być zaliczane punkty nie z okresu jednego roku, lecz dwóch lat. Ale nic się nie zmienia i nic nie wskazuje, by coś miało się zmienić.
Do obrony połowa dorobku
Dlatego przed najlepszą polską tenisistką arcytrudny czas. Aktualnie w rankingu WTA Radwańska ma 3335 punktów. W ciągu najbliższego miesiąca będzie bronić 1560 "oczek", czyli niemal połowy swojego dorobku.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Małysz już zapomniał o rajdach? Nic bardziej mylnego
Na początek tego trudnego okresu Radwańska wystąpi w Pekinie. W stolicy Chin na pewno nic nie zyska, bowiem przed rokiem zdobyła tytuł. W najlepszym wypadku, o ile obroni mistrzostwo, wyjdzie "na zero". W China Open będzie więc walczyć o jak najmniejszą stratę.
Następnie Polkę czeka udział w turnieju Hongkongu. Będzie tam bronić 60 punktów zdobytych za 1/4 finału zawodów w Tiencinie, gdzie wystąpiła w zeszłym sezonie. Tu pojawia się szansa na "plus". Ale niezbyt duży. Triumfatorka Prudential Hong Kong Tennis Open zainkasuje 280 punktów, finalistka - 180, a półfinalistka - 110.
Radwańska na pewno nie obroni za to punktów za ubiegłoroczne Mistrzostwa WTA. Być może zdecyduje się na start w tzw. "Małym Masters" w Zhuhai (31 października - 5 listopada), w którym wystąpią tenisistki z miejsc 9-19 w rankingu oraz jedna nagrodzona przez organizatorów dziką kartą. Zwyciężczyni WTA Elite Trophy może zdobyć 700 "oczek", jeśli wygra wszystkie mecze.
Wiele do stracenia
Jak łatwo zauważyć, w najbliższych tygodniach Radwańska ma niewiele do zyskania, a wiele do stracenia. W optymistycznym wariancie Polka utrzyma miejsce w czołowej "15" rankingu WTA, a może nieznacznie awansuje z 13. pozycji, jaką obecnie znajduje.
Najbardziej pesymistyczny natomiast zakłada spory spadek, nawet w okolice 30. miejsca. Owszem, rankingi nie grają, ale nikogo nie trzeba przekonywać, że lepiej być wyżej niż niżej. Tym bardziej w perspektywie Australian Open, w którym - jeśli Radwańska spadnie poniżej 24. lokaty w rankingu - już w III rundzie będzie mogła trafić na rywalkę z Top 8.
Pożywka dla hejterów
Ewentualny spadek do trzeciej dziesiątki rankingu, oprócz tego, że będzie pożywką dla tzw. hejterów, nie oznacza oczywiście katastrofy. Co więcej, można znaleźć plusy tej sytuacji. - Myślę, że to jest dla niej dobra sytuacja, bo w przyszłym roku będzie grała z mniejszą presją, a więc łatwiej jej będzie uzyskiwać dobre wyniki - powiedział nam w niedawnej rozmowie Dawid Olejniczak, były reprezentant Polski, a obecnie komentator telewizyjny.
O nowym sezonie na razie jednak nie ma co rozmyślać. Liczy się to, co tu i teraz. A przed Radwańską jasne i zarazem niezwykle trudne zadanie - musi ponieść jak najmniejsze straty. Początek już w niedzielę w Pekinie.
Marcin Motyka
Przez większość sezonu była w top 10. Wszyscy wiemy, że nie grała zbyt dobrze. Mimo to nadal była wysoko wśród najlepszych. W Czytaj całość