W finale turnieju ATP w Miami John Isner pokonał Alexandra Zvereva 6:7(4), 6:4, 6:4. - To niewiarygodne - mówił na konferencji prasowej. - Podniosłem się po rozczarowującym pierwszym secie, w którym miałem wiele szans. W tie breaku pierwszej partii prowadziłem 4-3, ale przegrałem cztery kolejne punkty, popełniając łatwe błędy. W tym momencie czułem się wyczerpany, ale gdzieś w połowie drugiego seta złapałem kolejny oddech i od tego momentu czułem się o wiele lepiej.
Dla Amerykanina to pierwszy w karierze tytuł rangi ATP World Tour Masters 1000. Wywalczył go w 72. występie w imprezie tej serii. - To nieporównywalne z niczym innym. Tym bardziej, że wygrałem przed tak niesamowitymi kibicami, którzy stworzyli fantastyczną atmosferę.
Isner został siódmym amerykańskim mistrzem Miami Open w historii, ale pierwszym od 2010 roku i triumfu Andy'ego Roddicka. - Fakt, że zdobyłem ten tytuł w wielkanocną niedzielę, czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym. Po meczu napisałem na kamerze: "On zmartwychwstał". Nie mówię o tym, ale wiara jest ważną częścią mojego życia. Często rozmawiam o niej z żoną i razem chodzimy do kościoła - wyjawił.
Dzięki zwycięstwu w Miami Open 32-latek z Greensboro w poniedziałek wrócił do czołowej "10" rankingu ATP. - Opuszczam ten turniej jako dziesiąty tenisista świata, czyli wracam tam, gdzie po raz pierwszy znalazłem się w 2012 roku i byłem także w 2014. Po raz trzeci wróciłem do najlepszej "10" i teraz tylko ode mnie zależy, czy awansuje jeszcze wyżej. Ale jeśli będę rozgrywał więcej takich turniejów, dam sobie szansę, by to zrobić - powiedział.
Niedzielny mecz był zarazem pożegnaniem z kompleksem Crandon Park, który gościł tenisistów od 1987 roku. Od przyszłego sezonu uczestnicy Miami Open będą rywalizować w obiekcie Hard Rock Stadium, gdzie występują futboliści drużyny NFL, Miami Dolphins.
- To dla mnie niezwykłe. Ten turniej ma wspaniałą historię. Przez te wszystkie lata na tym korcie grali wszyscy najlepsi tenisiści świata, a teraz ja i Sascha rozegraliśmy tu ostatni mecz. Gdy zaczynałem zawody, nawet nie pomyślałem, że znajdę się w tym punkcie. Dlatego ten triumf jest jest dla mnie jeszcze bardziej wspaniały - dodał Amerykanin.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Należy podziękować Williamsowi