Roland Garros: kuriozalna sytuacja. Nie było chętnych na grę z Bernardem Tomiciem

Getty Images / Robert Prezioso / Na zdjęciu: Bernard Tomic
Getty Images / Robert Prezioso / Na zdjęciu: Bernard Tomic

Organizatorzy turniejów wielkoszlemowych zrobili wszystko, aby w meczach I rundy było jak najmniej kreczujących graczy. Tymczasem w niedzielę na kortach w Paryżu doszło do sytuacji, w której zabrakło lucky loserów do wejścia do głównej drabinki.

To brzmi zabawnie, ale po zakończeniu eliminacji i dolosowaniu "szczęśliwych przegranych" z finałowej fazy eliminacji część tenisistów, która miała jeszcze szansę na występ w międzynarodowych mistrzostwach Francji, po prostu wyjechała z Paryża, gdyż miała inne plany.

Tymczasem w niedzielę niespodziewanie z turnieju wycofał się Viktor Troicki, a jego miejsce jako siódmy w kolejności lucky loser zajął Egipcjanin Mohamed Safwat. Parę godzin później okazało się, że w Paryżu nie będzie mógł wystąpić Nick Kyrgios. Australijczyk poinformował na Twitterze, że wycofał się z rywalizacji z powodu kontuzji łokcia i nie zagra w I rundzie ze swoim rodakiem Bernardem Tomiciem.

I właśnie wtedy doszło do kuriozalnej sytuacji. Wystarczyło, aby jakikolwiek tenisista startujący w tegorocznych eliminacjach (także ten, który odpadł w ich I rundzie) zapisał się przed rozpoczęciem niedzielnej serii gier na listę lucky loserów, a wtedy w poniedziałek spotkałby się z Tomiciem. Będący wcześniej na ósmym miejscu oczekujących do wejścia do głównej drabinki Rolanda Garrosa 2018 Hindus Prajnesh Gunneswaran zdecydował się nie czekać i wyjechał do Vicenzy na challengera.

Teraz organizatorzy nie wiedzą, kto będzie rywalem Tomicia w poniedziałkowym pojedynku I rundy, który rozpocznie się o godz. 11:00. Przeciwnikiem Australijczyka zostanie ten gracz, który będzie zajmował pierwszą pozycję na porannej liście lucky loserów. Największą szansę zostać nim ma Marco Trungelliti, który przegrał w decydującej fazie kwalifikacji z Hubertem Hurkaczem. Argentyńskie media już poinformowały, że aby zdążyć się zapisać, tenisista postanowił odbyć 9-godzinną podróż z Barcelony do Paryża.

Jeśli Trungelliti stawi się o czasie, to będzie miał szansę powtórzyć wynik z dwóch ostatnich edycji Rolanda Garrosa, w których jako kwalifikant osiągał II rundę. Jako ósmy lucky loser otrzyma także połowę z 40 tys. euro premii finansowej przeznaczonej dla uczestnika I rundy. Już choćby dla takich pieniędzy warto jest spędzić kilka godzin w podróży.

ZOBACZ WIDEO Bartłomiej Lemański: Założyłem sobie cel, żeby zatrzymać Muserskiego. Na razie się nie udało

Źródło artykułu: