Iga Świątek chwyciła za tenisową rakietę w wieku pięciu lat i od razu pokochała ten sport. Wielką rolę w kształtowaniu jej kariery mają rodzice, którzy cały czas pomagają i nie wywierają presji na córce. Ojciec tenisistki, Tomasz Świątek, uprawiał wioślarstwo i poznał smak zawodowej rywalizacji. Reprezentował Polskę w igrzyskach olimpijskich w Seulu i doskonale wie, które wartości przekazać Idze. To on w naturalny sposób stał się jej pierwszym mentorem i wyrobił u niej szacunek do ciężkiej pracy. Profesjonalnego podejścia do wychowania córki mogą mu pozazdrościć inni rodzice.
Z Mery do Legii
Talent Igi szybko ujawnił się na krajowym i międzynarodowym podwórku. Zdolna warszawianka odbiegała od polskich rówieśniczek i osiągała lepsze wyniki. W latach 2012-2014 z powodzeniem starowała w turniejach dla dziewczyn do lat 12 i 14. Ciężko trenowała na kortach Mery, ale z czasem stało się jasne, że będzie potrzebowała profesjonalnego wsparcia. To wówczas odezwał się Artur Bochenek organizujący agencję Warsaw Sports Group. W taki sposób Świątek znalazła się w Legii Warszawa i otoczył ją sztab ludzi, który pozwolił jej dalej się rozwijać.
W czerwcu 2016 roku Polka osiągnęła ćwierćfinał Rolanda Garrosa. Potem wygrała juniorskie mistrzostwa Kanady. Na przełomie września i października razem z Mają Chwalińską i Stefanią Rogozińską-Dzik triumfowała w juniorskiej edycji Pucharu Federacji, nawiązując tym samym do sukcesu sióstr Radwańskich. Po raz pierwszy nie uniknęła porównań do starszej z krakowianek, choć na korcie prezentuje odmienny styl. Jak sama o sobie mówi, wzoruje się na Serenie Williams, Garbine Muguruzie czy Simonie Halep. Jeśli chce się być na szczycie, to warto uczyć się od najlepszych.
Pod koniec października 2016 roku Świątek wkroczyła do zawodowego touru. Na początek zagrała w halowym turnieju ITF w Sztokholmie i bez problemu go wygrała. Była to zapowiedź kolejnych zwycięstw, które miały miejsce w pierwszej połowie sezonu 2017. Tytuły w Bergamo i Gyor sprawiły, że młoda tenisistka czuła się coraz pewniej. Jako pierwsza od czasów Wojciecha Fibaka osiągnęła finał prestiżowego turnieju juniorskiego Trofeo Bonfiglio. Potem był jeszcze ćwierćfinał Rolanda Garrosa 2017 i wielkie nadzieje na dalszą część sezonu. Piękną grę warszawianki zahamowała jednak kontuzja kostki, która szybko zakończyła jej występ w premierowej edycji Warsaw Sports Group Open.
Drużyna na medal
Półroczna przerwa spowodowana urazem pokazała pełen profesjonalizm zespołu związanego z Warsaw Sports Group. Z powrotem Igi do rywalizacji się nie spieszono, lecz poczekano do czasu wyleczenia kontuzji. Dokładnie zaplanowano kolejne kroki w procesie rehabilitacji i zorganizowano wyjazd do tenisowej Akademii Rafaela Nadala na Majorce. Pierwszy szkoleniowiec Piotr Sierzputowski i trenerka od przygotowania fizycznego Jolanta Rusin-Krzepota zadbali o przygotowanie zawodniczki do kolejnych startów. W lutym 2018 roku wróciła na kort i od razu spełniła marzenie. Wystąpiła w seniorskiej edycji Pucharu Federacji i oczywiście odniosła pierwsze zwycięstwo w narodowych barwach.
Występ w Pucharze Federacji był początkiem kolejnej przygody. Po tytule zdobytym w Szarm el-Szejk agencja Warsaw Sports Group zaplanowała jej serię występów na amerykańskiej mączce. W ciągu pięciu tygodni spędzonych za Atlantykiem polska tenisistka znakomicie radziła sobie z wyżej notowanymi i doświadczonymi przeciwniczkami. W Pelham wygrała pierwsze w karierze zawody rangi ITF o puli nagród 25 tys. dolarów, parę tygodni później była już w półfinale futuresa o puli nagród 80 tys. dolarów w Charleston. Cel został zrealizowany. Iga wkroczyła do Top 400 rankingu WTA i dzięki temu mogła grać w wielkoszlemowych turniejach juniorskich. Miała w nich sporo do udowodnienia.
Spełnione marzenie
Na kortach Rolanda Garrosa Świątek po raz trzeci z rzędu osiągnęła ćwierćfinał, ale tym razem poszła o krok dalej. Wspólnie ze swoją półfinałową pogromczynią z singla Caty McNally wygrała turniej debla. Potem przyszedł czas na nadrobienie zaległości w szkole, która jest dla Świątek równie ważna co tenisowe korty. Bardzo ważne jest, aby sportowiec dbał o swoją przyszłość i rozwijał inne zainteresowania. Wakacji nie było. Tenisistka zrezygnowała z występu w Roehampton i z marszu przystąpiła do juniorskiego Wimbledonu. Skromnie deklarowała, że cały czas uczy się gry na trawie, że nie spodziewa się zwycięstwa. W sobotnim finale pewnie pokonała Szwajcarkę Leonie Kueng i jako czwarta Polka sięgnęła po tytuł w londyńskim juniorskim szlemie.
Czas pokaże, czy Iga Świątek będzie osiągała sukcesy na miarę Agnieszki Radwańskiej. Z pewnością ma ku temu spore podstawy. Tylko do końca tego roku zamierza sporadycznie występować w cyklu juniorskim, a potem w pełni skupić się na zawodowej karierze. Sukces w tegorocznym Wimbledonie da jej przepustkę do głównej drabinki lub eliminacji The Championships w sezonie 2019. Londyn to idealne miejsce, aby zaprezentować się szerszej publiczności i wkroczyć na salony.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Serce za Chorwacją, rozum za Francją. "Francuzi mają fundamenty, mają z czego wybierać"