- To wiele dla mnie znaczy. Każdy skupia się na wielkich liczbach, a Top 10 jest naprawdę dużym osiągnięciem. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się, że zajdę aż tak daleko. Już 11. miejsce jest dla mnie bardzo wysokie, ale oczywiście chciałabym znaleźć się w pierwszej "10". Z każdym meczem i tygodniem będę się starała robić wszystko, aby osiągnąć ten cel - mówiła kilka dni temu Kiki Bertens.
W piątek, po porażce Aryny Sabalenki z Qiang Wang w ćwierćfinale zawodów China Open, stało się jasne, że tenisistka z Wateringen dopięła swego. 8 października 2018 roku zostanie trzecią Holenderką, która znalazła się w Top 10 rankingu WTA. Do tego Bertens ma jeszcze realną szansę zakwalifikować się do Mistrzostw WTA. Walka o bilety do Singapuru rozstrzygnie się w ostatnim tygodniu w Moskwie.
Po 22 latach Holendrzy mają tenisistkę w pierwszej "10" światowej klasyfikacji. Jako ostatnia dokonała tego w 1996 roku Brenda Schultz-McCarthy. Najwyżej notowaną Holenderką w historii rankingu WTA była Betty Stoeve, która w sezonie 1977 dotarła do finału Wimbledonu i półfinału US Open oraz wspięła się na piątą pozycję.
Biorąc pod uwagę sukcesy osiągane w erze amatorskiej, to największą postacią holenderskiego tenisa jest Kea Bouman. W 1927 roku wygrała ona międzynarodowe mistrzostwa Francji, a w kolejnym roku była klasyfikowana na ósmym miejscu. Trzeba jednak pamiętać, że nie funkcjonował wówczas oficjalny ranking WTA.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Panfil: Po tym sezonie zobaczę, czy stać mnie na to, żeby grać dalej w tenisa. Nie chciałbym kończyć kariery