Mecz I rundy kwalifikacji do głównej drabinki turnieju rangi ITF Futures w Saint-Dizier pomiędzy dwoma Francuzami, Quentinem Gueydanem (ATP 1593) a Ramym Ezatem (nieklasyfikowany w rankingu), jak tysiące innych spotkań na tym szczeblu rozgrywek, zapewne przez mało kogo zostałby zauważony, gdyby nie jeden istotny szczegół. Gueydan pokonał swojego rodaka 6:0, 6:0 i - co więcej - w całym pojedynku nie stracił ani jednego punktu. Starcie trwało 32 minuty.
W slangu tenisowym pojedynek, w którym zwycięzca nie oddał pokonanemu choćby punktu, określa się mianem "złotego meczu". Poprzednie takie spotkanie na jakimkolwiek poziomie męskich rozgrywek miało miejsce we wrześniu 2016 roku, także w kwalifikacjach do imprezy rangi ITF Futures, w Bagneres-de-Bigorre, gdy Benjamin Tullou ograł w taki sposób Tomasa Fabiana.
Dla 26-letniego Ezata porażka 0:6, 0:6 nie jest niczym nowym. W Saint-Dizier po raz szósty w tym roku stanął na starcie kwalifikacji imprezy ITF Futures i szósty raz przegrał mecz, nie zdobywając nawet jednego gema. Ale po raz pierwszy nie wywalczył chociażby punktu.
Gueydan natomiast po niezwykłym wyczynie, jakim popisał się na początku eliminacji, poszedł za ciosem, wygrał jeszcze dwa kolejne mecze i awansował do głównej drabinki turnieju.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Panfil: Po tym sezonie zobaczę czy stać mnie na to, żeby grać dalej w tenisa. Nie chciałbym kończyć kariery