Sloane Stephens odpowiedziała na krytykę. "Nie jestem gwiazdą jednego przeboju"

Rafał Smoliński 28 Października 2018, 00:03

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Sloane Stephens

• Mistrzostwa WTA: Sloane Stephens pokonała gigantyczną niemoc. Amerykanka zagra o tytuł

Stephens zrobiła wszystko, aby udowodnić, że jej triumf w międzynarodowych mistrzostw USA nie był przypadkiem. W tym roku wygrała prestiżowy turniej Miami Open, potem osiągnęła finał Rolanda Garrosa. I choć sukcesu w US Open nie powtórzyła, to i tak awansowała do Mistrzostw WTA. W niedzielę powalczy z Eliną Switoliną o kolejny ważny tytuł na światowych kortach. - Chcę być konsekwentna i osiągać lepsze rezultaty w większych turniejach. Po prostu radzić sobie lepiej i pokazywać, że jestem tenisistką z Top 10 - wyznała.

Amerykanka przypomniała, że w 2017 roku wróciła do tenisa po poważnej kontuzji stopy. - Nie grałam w tenisa przez 11 miesięcy. Przeszłam operację i musiałam zacząć od nowa całe moje życie i karierę oraz ustalić, co jest dla mnie ważne pod względem tenisowym. Uważam, że w obecnym sezonie radzę sobie bardzo dobrze. Nie sądzę, aby ktoś mógł powiedzieć, że mam zły rok. Kończę go w Singapurze występem w finale, co może bardzo mi pomóc dobrze wejść w 2019 rok.

Stephens, podobnie jak inne tenisistki, od lat spotyka się z krytyką. - Wielu ludzi, czy to na Twitterze, czy też komentatorów, mówi: "gdybym miał szansę to zrobić", "gdybym to ja grał". Ale nie grasz, co trochę zmienia postać rzeczy. Dla ludzi nieinteresujących się tenisem to nasza praca. Ale podobnie jak niewielka grupa osób, która radzi sobie dobrze albo zarabia po 3 mln dolarów rocznie, zostaniesz surowo osądzony.