Sprawa ciągnęła się od 2014 roku, gdy prokuratura w Cremonie poinformowała, że dysponuje sporym materiałem dowodowym odnośnie korupcji we włoskim tenisie. Reprezentanci tego kraju kontaktowali się za pomocą Skype'a z Roberto Gorettim, z zawodu księgowym, z którym wspólnie ustawiali mecze. Podczas przesłuchań Daniele Bracciali częściowo przyznał się do stawianych zarzutów, zaś Potito Starace twierdził, że jest niewinny. W obliczu zgromadzonego materiału władze Włoskiego Związku Tenisowego (FIT) zdecydowały się dożywotnio zdyskwalifikować obu zawodników.
Tymczasem sprawa Bracciallego i Starace przedłużała się, a sądy w procesie apelacji kilkakrotnie zmieniały orzeczenia. Decyzji FIT nie poparły władze Tennis Integrity Unit (TIU), które postanowiły przeprowadzić własne śledztwo. Bracciali zdążył w tym czasie powrócić do rywalizacji na światowych kortach i w sezonie 2018 wygrał nawet deblowy tytuł rangi ATP World Tour 250, wspólnie ze swoim rodakiem Matteo Berrettinim w szwajcarskim Gstaad. Z kolei Starace postanowił zakończyć karierę.
W środę TIU wydał komunikat w sprawie obu reprezentantów Italii. Starace, były 27. singlista i 40. deblista świata, został zdyskwalifikowany na 10 lat i musi zapłacić 100 tys. dolarów grzywny. Natomiast Bracciali, była 49. rakieta globu, został dożywotnio zdyskwalifikowany i musi zapłacić rekordową sumę 250 tys. dolarów. Obaj mają zakaz wstępu na turnieje rozgrywane pod egidą władz światowego tenisa. Co ciekawe, Bracciali występował w tym tygodniu w halowym challengerze we włoskiej Andrii. Po ogłoszeniu wyroku TIU musiał razem ze swoim białoruskim partnerem Andriejem Wasilewskim wycofać się.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Panfil: Po tym sezonie zobaczę, czy stać mnie na to, żeby grać dalej w tenisa. Nie chciałbym kończyć kariery
Może wtedy by zauważył iż jeden z w/w bohaterów wciąż jeszcze gra. Czytaj całość