Karierę Robina Söderlinga przerwała choroba. W 2011 roku poinformował, że zmaga się z mononukleozą, a cztery lata później ogłosił, iż nie jest w stanie wrócić do zawodowego tenisa. - Teraz łatwiej mi o tym rozmawiać, ale często rozmyślałem o tym, jak to mogło wyglądać. Kiedy przerywałem karierę, byłem wysoko w rankingu, a tenisiści, którzy w ostatnim czasie wygrywali wielkie turnieje, jak Wawrinka, Cilić czy Nishikori, byli przeze ze mnie ogrywani. Patrzę na czołową "10" rankingu i widzę wielu graczy, z którymi jeszcze rywalizowałem - mówił w rozmowie z Radio Influence.
Szwed zdobył dziesięć tytułów głównego cyklu, a w rankingu doszedł do czwartej pozycji, ale największą sławę dały mu dwa występy na kortach Rolanda Garrosa. W 2009 roku pokonał Rafaela Nadala i dotarł do finału, w którym przegrał z Rogerem Federerem. Z kolei 12 miesięcy później ograł Szwajcara, a w meczu o tytuł uległ Hiszpanowi. - Wielu mogłoby powiedzieć, że zwycięstwo z Nadalem to moje największe osiągnięcie, ale ja bardziej jestem dumny z drugiego finału - wyjawił. - Pierwszy finał przyszedł z niczego. Byłem 20. w rankingu, w końcu przeszedłem IV rundę w turnieju wielkoszlemowym i nagle znalazłem się w finale.
Zapytany o wspomnienia tych meczów, mówił: - Myślę, że były to dwa wybitne mecze w moim wykonaniu. Zawsze miałem więcej problemów z Rogerem. Styl Rafy bardziej mi pasował. Pokonanie Rafy w 2009 roku było wspaniałym uczuciem. Nikt się tego nie spodziewał, a ja sam przed wyjściem na kort nie miałem żadnych oczekiwań. Ale przeciw Rogerowi w 2010 roku zagrałem jeszcze lepiej.
Aktualnie Soederling pełni funkcję dyrektora turnieju w Sztokholmie. I wyjawił, z jakimi problemami muszą się zmagać zarządzający tak małymi imprezami. - Fani chcą oglądać gwiazdy, a ty, jako dyrektor, chcesz zrobić wszystko jak najlepiej. Słyszałem, że organizatorzy niektórych turniejów dostosowali nawierzchnie kortów zgodnie co do oczekiwań graczy z topu. Mniejsze turnieje potrzebują tenisistów z czołowej "piątki", ale trzeba im zapłacić wiele pieniędzy, więc nie jest to łatwe. Zasadniczo czołówka nie chce występować w zawodach rangi ATP 250. Odczuwam to, będąc dyrektorem w Sztokholmie - wyjaśniał.
- Organizatorzy turniejów ATP 250 lub ATP 500 potrzebują gwiazd, więc robią wszystko, by je ściągnąć. Najlepsi mają jednak wiele żądań, dotyczących nawierzchni czy planu gier. Jedni wolą występować w sesji nocnej, a inni w dziennej - dodał.
Poproszony o prognozy na sezon 2019, odparł: - Nadal, Federer i Djoković zrobili bardzo dużo dla tego sportu i nie zdziwiłbym się, gdyby na koniec przyszłego roku zajęli trzy najwyższe miejsca w rankingu. To trzech wielkich ambasadorów tenisa i gdy zakończą kariery, zastąpienie ich będzie olbrzymim wyzwaniem dla ATP. Ale dobrze, że młodzież próbuje nawiązać z nimi rywalizację. Byłem zaskoczony triumfem Zvereva w Finałach ATP World Tour. A są jeszcze Corić czy Chaczanow - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Piątek znów trafił, ale Genoa nie zdobyła Rzymu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
jestem przeciwna takim zagrywkom i uważam, że nawet te gwiazdy vel rozgwiazdy vel komety itd. beda musiały zagra Czytaj całość
Uważam, że cześć swoich wyn Czytaj całość