W decydującym pojedynku międzynarodowych mistrzostw USA Naomi Osaka zmierzyła się z Sereną Williams. Amerykanka walczyła o 24. wielkoszlemowe mistrzostwo, natomiast Japonka o pierwsze. Tenisistka gospodarzy zamieniła finał w farsę. Jej skandaliczne zachowanie w stosunku do sędziego Carlosa Ramosa omal nie skończyło się dyskwalifikacją. Ostatecznie Osaka wygrała cały mecz 6:2, 6:4.
Po czterech miesiącach od tamtych wydarzeń Osaka wróciła do pamiętnego finału w rozmowie z "Time". - Serena to Serena. Nie doświadczyłam jej życia. Nie mogę jej mówić, co powinna robić, ponieważ przeszła przez tak wiele rzeczy. Nie mam nic do niej. Właściwie to ciągle ją uwielbiam - powiedziała reprezentantka Kraju Kwitnącej Wiśni.
Japonka przypomniała również, że Williams poprosiła kibiców, aby przestali buczeć i w odpowiedni sposób uhonorowali nową mistrzynię. - W idealnym śnie pewne wydarzenia ułożyłyby się tak, jak tego chcemy. Uważam za bardziej interesujące to, że w życiu nie wszystko dzieje się tak, jak sobie to zaplanowaliśmy. Zdarzają się niespodziewane sytuacje i mają wpływ na naszą przyszłość - stwierdziła.
Osaka jest uważana za następczynię młodszej z sióstr Williams. Nie chce jednak, aby przypisywano jej etykietkę drugiej Sereny. - Nie sądzę, aby kiedykolwiek miała istnieć druga Serena Williams. Uważam, że pozostanę sobą. Mam nadzieję, że ludzie to uszanują - powiedziała Japonka, która w I rundzie Australian Open 2019 zmierzy się we wtorek z Magdą Linette.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Rajdu Dakar" odc. 6: świetny Przygoński! Solidna jazda motocyklistów (cały odcinek)