- Za mną faktycznie wyczerpujący dzień - powiedziała Agnieszka Radwańska w rozmowie z Przeglądem Sportowym. - Kiedy nie wykorzystuje się jednak takich okazji jak w spotkaniu z Peng, kłopoty są murowane. W drugim secie kilka wymian niepotrzebnie uciekło, później zabrakło szczęścia i wszystko się posypało. Rywalka na pewno nie pomagała, w ogóle nie popełniała błędów. Byłam jednak przygotowana na walkę do końca, na pewno się nie zdekoncentrowałam -
- Jestem zła, że tak to się wszystko przedłużyło. Teraz mi już trochę przeszło, ale zaraz po meczu byłam naprawdę wściekła. Wiele osób widziało moje męki i teraz w szatni wszyscy ze mnie żartują. Co chwile słyszę "well done, well done". W podtekście z szyderstwem. Ale sama jestem sobie winna - przyznała.