Apostolos Tsitsipas grę w tenisa rozpoczął podczas studiów. Następnie przez kilka lat podróżował na turnieje wraz z żoną, Julią Salnikową, byłą zawodową tenisistką, a w ostatniej dekadzie XX wieku uczył się zawodu trenera w Wiedniu i w Berlinie. - Nie wiem, dlaczego wybrałem tenis - mówił w rozmowie z portalem atptour.com. - To był dziwny wybór, bo nikt z mojego otoczenia nie był zaangażowany w tę dyscyplinę sportu.
To właśnie Apostolos został pierwszym trenerem syna, Stefanosa. Łączył to z pracą instruktora w klubie tenisowym w Atenach. - Z mojego doświadczenia wiedziałem, że można zrobić wiele, ale rozwój młodego tenisisty trwa pięć-sześć lat. A ludzie nie są wystarczająco cierpliwi, by czekać i inwestować pieniądze. Każdy sportowiec musi rozwijać swoje ciało, umysł i technikę - wspominał.
Gdy Stefanos skończył 12. rok życia, zaczął jeździć z ojcem na turnieje. Zaczynali w małych juniorskich imprezach w Grecji, skąd doszli do największych aren. Bo dziewięć lat od tamtych trudnych początków młodszy z rodu Tsitsipasów jest na tenisowym szczycie - w niedzielę zwyciężył w ATP Finals.
- Chociaż tak wiele się uczyłem, dzięki Stefanosowi uświadomiłem sobie, że wiem bardzo niewiele. Musisz być zawsze otwarty i gotowy, by się uczyć. Stefanos dał mi tę szansę. Jest dla mnie najlepszym uniwersytetem - powiedział Apostolos, który z pomocą Patricka Mouratoglou wciąż prowadzi karierę syna.
Sam Stefanos nie ma wątpliwości, że bez roli ojca nie byłoby jego sukcesów. - To, że on jest obok mnie, jest dla mnie wielkim zaszczytem. Kocham go i on mnie kocha. Odkąd mam 12 lat, razem podróżujemy. Bardzo to doceniam - mówił nowy mistrz Finałów ATP Tour.
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Mój syn chciał dostać się do płonącego helikoptera. Tego się nie robi