Alison van Uytvanck była szykanowana w dzieciństwie. Belgijka pokonała traumę dzięki swojej dziewczynie

Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: Alison van Uytvanck
Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: Alison van Uytvanck

- Byłam prześladowana przez dzieci, głównie przez chłopców. Przejścia z dzieciństwa dały mi odwagę, aby otworzyć się na własną seksualność. Moja dziewczyna miała ogromny wpływ na to, że teraz jestem szczęśliwa - powiedziała Alison van Uytvanck.

W tym artykule dowiesz się o:

Alison van Uytvanck zdobyła cztery tytuły WTA w singlu, z czego dwa w 2019 roku. Może się pochwalić jednym wielkoszlemowym ćwierćfinałem (Roland Garros 2015). Belgijka uporała się z dziecięcą traumą i może być przykładem dla tych, którzy walczą o szacunek i akceptację, chcąc być po prostu sobą.

- Miałam dziesięć czy jedenaście lat, gdy po raz pierwszy trenowałam w Federacji Belgijskiej. Szybko zdałam sobie sprawę, że nie będzie tak, jak się spodziewałam. Każdego dnia byłam prześladowana przez inne dzieci, głównie przez chłopców. Nieustannie wyśmiewano się z moich włosów i to sprawiało, że byłam nieszczęśliwa. Nigdy nie czułam się tak bardzo samotna, nie mając przyjaciół - mówiła 25-letnia Belgijka dla behindtheracquet.com.

Zobacz także - Julia Goerges liczy na kolejne niespodzianki. "Jest ciekawie, bo mamy wiele faworytek zamiast wielkiej trójki"

To był najtrudniejszy okres w życiu van Uytvanck, ale uczynił z niej osobę, którą jest obecnie, tolerancyjną i okazującą innym szacunek. - Miałam ochotę ujawnić temat zastraszania, szczególnie moim rodzicom, ale to utrudniłoby życie innym i nie chciałam tego robić. W końcu po około roku powiedziałam o tym trenerom. Odbyły się rozmowy z dziećmi w tej sprawie, ale to pomogło tylko przez dwa dni, potem wszystko wróciło do "normalności". Nie miałam nikogo, kto mógłby okazać mi wsparcie i przez cały czas płakałam w swoimi pokoju. Wszystko się skończyło, gdy mnie wyrzucono. Nie pasowałam tam, do tego cały czas byłam kontuzjowana, a ludzie na szczycie nie wierzyli we mnie i w poprawę mojego tenisa - stwierdziła Belgijka.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz czy Kamil Stoch? Martin Schmitt zabrał głos ws. porównywania polskich skoczków

Jej samoocena spadała i przestała ufać nawet sobie, a przez to traciła również wiarę w swój tenis. Wybawieniem dla van Uytvanck okazała się Greet Minnen, inna belgijska tenisistka, która jest jej życiową partnerką. - Najpierw rozmawiałam z wieloma psychologami o moich traumach. Przez to co przeżyłam, nabrałam odwagi, aby otworzyć się na własną seksualność. Miałam szczęście znaleźć moją dziewczynę, Greet Minnen, z którą jestem już od trzech lat. Miło było widzieć, że moi rodzice dobrze to znieśli. Po prostu chcieli, abym była szczęśliwa i zdrowa - powiedziała zawodniczka z Grimbergen.

Van Uytvanck odnalazła szczęście dzięki Minnen, która jest jej partnerką nie tylko w życiu. W ubiegłym roku zdobyły razem tytuł w Luksemburgu. Wspólnie wystąpiły również w Wimbledonie 2019. W II rundzie uległy tajwańskim siostrom, Hao-Ching Chan i Latishy Chan. - Greet to jedna z pierwszych osób, spoza mojej rodziny, która dała mi pewność siebie i powiedziała, że jestem piękna taka, jaka jestem, moje włosy również. Kiedy ujawniłam się ze swoją orientacją, otrzymałam mnóstwo pozytywnego wsparcia w mediach społecznościowych, co mnie zszokowało - wyjawiła 47. rakieta globu.

Czytaj także - Danielle Collins o seksizmie w tenisie. "Czy nazwałbyś Rafaela Nadala zbyt emocjonalnym?"

Belgijka ma nadzieję, że dzieląc się swoją historią, pomoże innym ludziom, znajdującym się w podobnej sytuacji. - Wspólnie z dziewczyną czasem trenujemy w federacji i rozmawiamy z dziećmi. Mówimy im, jak ważne jest okazywanie szacunku i oferujemy pomoc, jeśli będą jej potrzebować. Jeśli kiedykolwiek będę w dołku, przypomnę sobie dzieci, które mnie prześladowały i "miały większy potencjał". One już w tenisa nie grają, a ja jestem! - zakończyła van Uytvanck.

Komentarze (0)