Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Pandemia koronawirusa zastała pana w USA. Jak to się stało, że nie wrócił pan wówczas do Polski, gdy rząd uruchomił specjalne loty powrotne dla Polaków?
Hubert Hurkacz: Byłem w Saddlebrook Tennis Academy koło Tampy (Floryda), gdzie miałem dostęp do kortów treningowych i siłowni. Ale faktycznie, na początku myślałem, że spędzę tam kilka tygodni, a potem wrócę o Polski. No i tak zmieniło się to w kilka miesięcy. Nie żałuję, bo tam miałem świetne warunki do trenowania, po powrocie do kraju trudno byłoby o takie.
W USA dało się odczuć, że panuje pandemia?
Muszę przyznać, że tam, gdzie byłem, to w sumie czułem się, jakby życie toczyło się normalnie i nic złego się nie działo. Trenowałem dokładnie tak, jak wcześniej. Kolacje często jedliśmy z trenerem i jego rodziną.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Martwił się pan o swoją najbliższą rodzinę? W Polsce sytuacja nie wyglądała w pewnym momencie dobrze.
Najbardziej żałowałem tego, że aż tyle czasu nie mogliśmy się widzieć. Wiedziałem jednak, że wszystko z nimi będzie dobrze i że są bezpieczni. Nie mogłem zresztą stamtąd, ze Stanów zbyt wiele zrobić.
Wyczekiwał pan możliwości powrotu do Polski? Jak w ogóle udało się wrócić?
Cały czas, przez cały okres pandemii, były loty z USA do Europy, więc nie było większych problemów, choć faktycznie tych lotów jest mniej. Na lotniskach jest znacznie mniej osób, dużo miejsc jest zamkniętych. Człowiek inaczej się czuje, ale sama podróż nawet była spokojna. Jeśli chodzi o sprawdzanie temperaturę, to nie jestem pewien, czy ją sprawdzano. Sam nie wiem, bo tak bardzo cieszyłem się, że wracam do domu, że nie wszystko zarejestrowałem. Dobrze, że jestem już w Polsce, bo w USA aktualnie jest nieco bardziej nerwowo.
Brał pan udział w amerykańskich pokazówkach, a teraz jesteśmy na 94. Mistrzostwach Polski w Tenisie. Musimy stosować się do wielu obostrzeń, tymczasem kilka tygodni temu Novak Djoković, gwiazda światowego tenisa, zorganizował w Chorwacji i Serbii turnieje bez żadnych zabezpieczeń. Wybuchł skandal (o tym więcej TUTAJ). Jak pan to ocenia?
Jeśli chodzi o turniej w Belgradzie i Zadarze, to nie skończyło się to najlepiej. Szkoda tego eventu.
Pana zdaniem może to mieć wpływ na wielkie turnieje?
Nie sądzę, żeby miało to wpływ na start dalszej części sezonu. Uważam, że US Open się odbędzie.
Da się funkcjonować w zaostrzonym reżimie sanitarnym?
Da się. Nawet jeżeli będzie bardzo dużo zawodników na starcie. Fajnie, gdyby turniej się odbył i przede wszystkim na tym zależy tenisistom.
W Azji na razie nie m mowy o żadnych imprezach, a to zwykle tam wszyscy przenosili się jesienią. Są już jakieś sygnały, co z azjatycką częścią sezonu?
Tak naprawdę nie wiadomo. Póki co skupiamy się na pierwszych startach, a później się okaże, jak będzie sytuacja wyglądała.
Jak wyglądają u pana postępy w otwieraniu się na social media i w przyzwyczajenie do popularności?
Na tym polu cały czas nabieram doświadczenia i otwartości, więc myślę, że staram się czasami coś ciekawszego pokazać niż bycie na korcie, ale nie zawsze się udaje. Trochę bardziej przyzwyczaiłem się do zainteresowania moją osobą, jednak jest to trochę inna sytuacja niż wcześniej, ale człowiek jest w stanie zaadaptować się do różnych rzeczy.
Dochodziło do zabawnych sytuacji albo miłych prezentów, jak tu w Bytomiu, kiedy od kilkuletniego adepta tenisa otrzymał pan ręcznie wykonany kort tenisowy?
Zdarzały się, ale nie jest to powszechne. Było to bardzo miłe ze strony małego zawodnika. Napisał też list.
Start w 94. Mistrzostwach Polski w Tenisie był dodatkowym bodźcem do powrotu z USA?
Przy okazji chciałem wziąć udział, ale ogólnie od dłuższego czasu chciałem już wrócić do Polski, spotkać się z najbliższymi. Same mistrzostwa to też świetna sprawa, bo widzę się tu z zawodnikami, których dawno nie było tylu w tym samym miejscu. Nie mieliśmy szansy brać udziału w takim turnieju. Super, że wszyscy tu gramy, możemy popatrzeć na swoją grę nawzajem, ale również sobie pokibicować.
Rok temu w rozmowie z nami mówił pan, że "chce być tylko lepszy niż teraz". Weryfikacja miała nastąpić po dwunastu miesiącach, ale plany te zrujnowała pandemia. Od połowy marca nie został rozegrany ani jeden międzynarodowy turniej.
Zgadza się, nie można było zagrać turniejów, awansować w rankingu czy też zdobyć tytułów. Myślę jednak, że spędziłem fajny okres w USA na Florydzie z moim trenerem. Poprawiłem kilka elementów i na przyszłość to może zaprocentować.
Czytaj też: Mistrzostwa Polski. Kamil Majchrzak: Samo się nie wygra