Novak Djoković, czyli jak zrujnować swój wizerunek

Twitter / Na zdjęciu: Novak Djoković w trakcie dyskoteki
Twitter / Na zdjęciu: Novak Djoković w trakcie dyskoteki

Był idolem i ikoną światowego sportu, teraz jest tym, który naraził na utratę zdrowia tysiące osób. Żadne z wydarzeń, w trwającej kilkanaście lat karierze, nie wpłynęło na wizerunek Novaka Djokovicia tak jak te z ostatnich dni.

O swój wizerunek dbał latami. Brak skandali, ułożone życie prywatne, wielkie sukcesy sportowe. Na dodatek to on kilka lat temu zapoczątkował modę na bezglutenową dietę, którą dziś stosują już nie tylko setki sportowców, ale miliony ludzi na całym świecie. Zaufali mu, bo jego wizerunek był nieskazitelny.

Wydarzenia z ostatnich tygodni życia Novaka Djokovica to jednak podręcznik, jak szybko zrujnować budowaną przez lata pozycję. Swoimi nieodpowiedzialnymi decyzjami najlepszy tenisista świata nie tylko zyskał krytyków, ale co najważniejsze - zaryzykował życiem innych ludzi.

"Katastrofa", "Na jakim on żyje świecie", "Stracił cały szacunek", "Totalny brak odpowiedzialności" - to nie są komentarze kibiców czy anonimowych kont w internecie. To wszystko słowa znanych i szanowanych na całym świecie ludzi ze środowiska tenisowego na temat ostatnich decyzji Serba.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

Szaleństwo

Przypomnijmy: na początku czerwca Novak Djoković zorganizował Adria Tour, cykl charytatywnych turniejów tenisowych na Bałkanach. Wykorzystał fakt, że w Serbii luzowano właśnie obostrzenia dotyczące koronawirusa i pozwolono na organizację imprez. Sama idea była szczytna, bo zbierano pieniądze na pomoc najmłodszym.

Na tym lider światowego rankingu jednak nie poprzestał. Nie miał bowiem nic przeciwko, by na trybunach w Belgradzie i Zadarze zebrały się setki kibiców bez zachowania jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa w erze pandemii - nie było masek czy dystansu między sobą.

Zupełnie inaczej jest choćby w Polsce - LOTOS PZT Polish Tour odbywa się bez kibiców i z zachowaniem bezpieczeństwa oraz reżimu sanitarnego.

Gdy patrzy się na zdjęcia z turniejów w Belgradzie i Zadarze, trudno wpaść na to, że to zdjęcia z kraju, gdzie na koronawirusa wciąż umierają ludzie (do tej pory w Serbii zmarły 263 osoby).

A to jeszcze nie koniec. Na turnieju pojawili się znani tenisiści - Dominic Thiem, Borna Colić, Gregor Dimitrow czy Viktor Troicki. I po zakończeniu zawodów Djoković zaprosił ich wszystkich na dyskotekę do klubu "Lafayette". Tam Serb bawił się w najlepsze, co sam uwiecznił w swoich mediach społecznościowych.

Już wtedy Djoković był atakowany zewsząd, a to był tylko początek, co powszechnie przewidywano.

Bo wystarczyło kilka dni po szaleństwach w Serbii, by obecnie tam tenisiści oświadczyli, że wykryto w ich organizmie koronawirusa. Colić, Dimitrow, Viktor Troicki wraz z żoną przekazali wiadomość o pozytywnych wynikach testu. We wtorek wreszcie głos zabrał sam "Nole" i również poinformował, że jest zakażony, podobnie jak jego żona.

Wydał oświadczenie, w którym przyznał się do błędu dot. zbyt wczesnej organizacji zawodów, jednak przy okazji zapewnił, że "warunki do jego organizacji zostały spełnione". Nie skomentował jednak wpuszczenia kibiców na trybuny, braku zasad dystansu społecznego, przez co naraził się na ostracyzm.

Przy okazji przypomniano też niedawne wypowiedzi Djokovicia, w których w ogóle wątpił w istnienie koronawirusa. Sprzeciwiał się również powrotowi powrotu cyklu ATP Tour przy zastosowaniu reżimu sanitarnego.

W ostatnich tygodniach głośny był także jego głos sprzeciwu wobec szczepieniom czy na temat mocy modlitwy, która jego zdaniem jest w stanie zamieniać toksyczne substancje w produkty lecznicze. To zapewne efekt współpracy Serba z Zarko Ilicem, lekarzem i nauczycielem reiki. Nie brak opinii, że to on jest winien zachowaniu Serba czy gorszym w ostatnich miesiącach wynikom na korcie.

Piekło

Na Djokovicia sypią się gromy, od Belgradu po Nowy Jork. Naukowcy załamują ręce, wskazując na łatwą możliwość zakażenia się przez choćby jedną z osób będących na trybunach w Belgradzie i Zadarze, co może mieć przecież fatalne konsekwencje, jeśli spojrzy się na łatwą możliwość przenoszenia wirusa.

Środowisko tenisowe już wydało wyrok, bronią go jedynie jego bliscy znajomi, jak były trener Boris Becker czy były tenisista Goran Ivanisevic, de facto, bawiący się z nim na tej samej dyskotece (więcej TUTAJ).

- To ogromna nieodpowiedzialność i gigantyczna niedojrzałość. W obecnej sytuacji, w jakiej znajduje się świat, nawet jeśli jesteś na Biegunie Północnym, to nie imprezuj, a na pewno nie publikuj tego na Instagramie. To brak jakiegokolwiek szacunku dla tego, co dzieje się na planecie - przekonywał Bruno Soares, dwukrotny mistrz wielkoszlemowy w deblu.

Z kolei były polski tenisista i trener, obecnie komentator Polsatu Sport Dawid Olejniczak nazwał Djokovicia błaznem, przy okazji dodając, że był on jego największym fanem.

- Może trochę przesadziłem, ale on powinien być odpowiedzialny. Jeśli najwybitniejsi nie są odpowiedzialni w tak trudnym czasie, to czego wymagać od innych? - mówi nam Olejniczak.

- Jestem wściekły na Serba może nie za samą organizację turnieju, choć wszyscy wiemy jak to wyglądało, ale za to, co działo się na tych imprezach. Oni zapomnieli w jakim obecnie świecie żyjemy, przecież Belgrad nie jest strefą wolną od koronawirusa!

Nie zapominajmy, że Serb jest szefem Rady Zawodników ATP. Jego ostatnie decyzje na pewno nie ugruntowały jego pozycji na stanowisku i wkrótce może ją stracić (więcej TUTAJ).

Kapitan na mieliźnie

Na pewno już jednak stracił budowany przez lata wizerunek, o czym nie ma wątpliwości Joanna Sakowicz-Kostecka.

- Jeśli ktoś podpisuje się za organizacją imprezy, to można powiedzieć, że jest kapitanem okrętu. I może ten jego okręt nie zatonął, ale wpadł na mieliznę. Przecież na tych zawodach w Serbii nie zostały zachowane żadne procedury, liczba kibiców była gigantyczna, kłuło w oczy ostentacyjne przytulanie tenisistów. Dlatego pozytywne wyniki testów na koronawirusa nie mogą dziwić - przekonuje była tenisistka, obecnie komentatorka TVP Sport.

Ekspertki zupełnie nie przekonują tłumaczenia Serba zawarte w jego oświadczeniu, mówiące o zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa. - Jeśli on mówi o spełnionych warunkach, to zakłamuje rzeczywistość, wszyscy widzieli jak było. Gdyby napisał w oświadczeniu, że restrykcje były niedostateczne, to pewnie inaczej by na niego spojrzano.

Co teraz? Problemy mają tenisiści bawiący się na okręcie lidera światowych tabel, ale także już cały cykl ATP. Może się okazać, że planowane na sierpień rozpoczęcie sezonu w Stanach Zjednoczonych zostanie odłożone w czasie.

Sakowicz-Kostecka: - Obawiam się bardzo, że jego zachowanie i działania będą miały większe konsekwencje i mogą mieć wpływ na plany rozpoczęcia sezonu w sierpniu i odbycie się US Open w zaplanowanym terminie. Zawodnicy mogą się teraz dwa razy zastanowić, zanim zdecydują się na udział w zawodach.

Olejniczak: - Długo go broniłem, ale zabrakło mi już argumentów. Przez to wszystko sezon może nie rozpocząć się planowo, do sierpnia zostało przecież niewiele czasu. Na tym wszystkim straci cały tenis. Djoković pewnie sobie poradzi, ale jego popularność spadnie mocno. A przypomnijmy że wcześniej nie mógł się pod tym względem równać z Rafaelem Nadalem czy Rogerem Federerem.

Wystarczyło naprawdę niewiele czasu i kilka nierozsądnych decyzji, by stracić tak wiele. Czy Djoković odbuduje swój wizerunek? Problem w tym, że on nie do końca przejmuje się krytyką i słysząc jego ostatnie wypowiedzi trudno przypuszczać, by nagle zmienił swoje nastawienie o 180 stopni.

- Na pewno bardzo mocno stracił wizerunkowo, jego ostatnie wypowiedzi nie były dobrze odbierane. Co teraz powinien zrobić? Przede wszystkim publicznie uznać fakt, że coś takiego jak koronawirus istnieje, bo sprawia wrażenie, że COVID-19 jest wymysłem i częścią jakiegoś spisku. Chyba trzeba spokornieć, co byłoby dobrym pierwszym krokiem do odbudowy swojej pozycji - podsumowuje Sakowicz-Kostecka.

Djoković był przez lata wzorem do naśladowania dla setek tysięcy młodych ludzi, wpatrzonych w niego jak w obrazek. Czy ostatnie wydarzenia całkowicie go już dyskwalifikują? Choć sam może tego nie przyzna, na pewno jest to jego największa porażka w karierze.

Źródło artykułu: