Spore wyzwanie stało przed Magdaleną Fręch, mierzyła się bowiem ze świetnie dysponowaną w Bytomiu Anastazją Szoszyną. Łodzianka potrafiła jednak zneutralizować ofensywnie grającą rywalkę, nie pozwalając jej na przejęcie inicjatywy na dłużej w żadnym momencie tego spotkania.
- Nie było łatwo i przyjemnie. Trzeba było zagrać i wybiegać swoje, taktycznie sprostałam temu meczowi i bardzo się cieszę z mojej dyspozycji. Wiedziałam, jak trzeba grać z Nastką i jestem zadowolona, że nie popełniałam niewymuszonych błędów, prowadziłam grę, zmieniałam rytm i miałam większe pole manewru - mówiła tenisistka.
Katarzyna Kawa mierzyła się ze swoją dobrą koleżanką, Katarzyną Piter. Choć mecz skończył się wynikiem 7:6(4), 6:0, było w nim dużo walki od początku do końca. - Pierwsze mecze w Bytomiu były dla mnie trudne i męczące, bo sama grałam nie najlepiej, ale udało mi się przez to przebrnąć i to będzie dla mnie nagroda - podkreśliła Kawa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie
- Obojętnie która z dziewczyn wygra, to będzie to trudna rywalka. Z Nastią przegrałam w finale w Gdańsku, z Magdą przegrałam chyba dwa razy w mistrzostwach Polski. W żadnym z tych meczów nie czuję się faworytką - mówiła po swoim półfinale.
Kiedy Magdalena Fręch o tym usłyszała, zareagowała z humorem. - Też powiem, że nie będę czuła się faworytką. Kasia jest wyżej w rankingu, aczkolwiek oczywiście podchodzimy do tego zupełnie inaczej. Rankingi nie grają, decyduje dyspozycja dnia. Wszystko zweryfikuje kort - podsumowała.
Tenisistki traktują poważnie swój start w mistrzostwach Polski, ale to dla nich pewien etap przed dalszą częścią sezonu. - Te turnieje z cyklu Lotos PZT Polish Tour są po to, żeby się rozegrać i wejść w WTA Tour już dobrze przygotowanym. Obie tak to traktujemy i nastawiamy się na ruszenie touru w sierpniu, aczkolwiek niedzielny mecz będzie wyznacznikiem - zakończyła Fręch.
Czytaj też:
Katarzyna Piter: Żyję dla takich emocji
Kacper Żuk: Nie chcę wygrywać w Polsce za wszelką cenę