11 sierpnia 2013 roku świat sióstr Radwańskich runął. To wtedy Agnieszka i Urszula dowiedziały się o śmierci dziadka. Dla nich był to wielki cios, bo odszedł człowiek, bez którego one nigdy by nie dostały się do tenisowego raju, który zagwarantował im finansową stabilizację i dużą popularność.
To o tyle zaskakujące, że Władysław Radwański początkowo nie miał nic wspólnego z tenisem. Urodził się w Krakowie i mieszkał w Płaszowie. Po zakończeniu II wojny światowej zapisał się do piłkarskiej drużyny juniorów Cracovii. Piłka jednak szybko zeszła na dalszy plan, gdy trafił do sekcji hokeja na lodzie. Z kijem i krążkiem potem nie rozstawał się przez wiele lat.
Po zakończeniu kariery sportowej, którą w całości poświęcił Cracovii, został trenerem. W tym zawodzie spędził 24 lata. Prowadził juniorską reprezentację Polski, a także dwukrotnie pierwszy zespół "Pasów". W międzyczasie na świat przyszedł syn Robert i to za jego sprawą w rodzinie Radwańskich pojawił się tenis.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
Dziadek sióstr Radwańskich opowiadał, że chciał, by syn poszedł w jego ślady. Żona jednak nie chciała się na to zgodzić, więc Władysław wpadł na pomysł, by może spróbować z łyżwiarstwem figurowym. Uprawianie tej dyscypliny jednak wiązałoby się z odesłaniem Roberta do internatu, więc ostatecznie padło na tenis.
Robert Radwański nie zrobił wielkiej kariery w tenisie, ale pasją do tego sportu zaraził swoje córki. Agnieszka i Urszula szybko zaczęły wykazywać nieprzeciętny talent. Problem w tym, że tenis jest sportem bardzo kosztownym. Szczególnie gdy dzieci radzą sobie coraz lepiej i muszą trenować jeszcze więcej, z lepszymi trenerami, a do tego dochodzą podróże po całym świecie.
Na tym etapie ratunkiem był właśnie dziadek i nikt nie ma wątpliwości, że bez niego, świat nie usłyszałby o siostrach Radwańskich. Kiedy zaczęło brakować pieniędzy na treningi i międzynarodowe turnieje, pan Władysław nie zawahał się sprzedać cennych przedmiotów ze swojej kolekcji, w tym drogocennych obrazów.
- Sytuacja finansowa była bardzo trudna. Sponsorzy chcieli pomóc synowi, ale za cenę pewnego ubezwłasnowolnienia wnuczek. Nie zgodziliśmy się na to, bo byłoby to karygodne, żeby 'sprzedać' małe dzieci i nie mieć wpływu na dalsze ich wychowanie czy szkolenie. Mieliśmy jednak w domu parę wartościowych rzeczy i wspólnie podjęliśmy decyzję, żeby je spieniężyć i kontynuować pracę tenisową - opowiadał po latach Władysław Radwański.
- Dziadek pomagał od samego początku do samego końca. Np. sprzedawał obrazy, dokładając się praktycznie do każdego turnieju - mówiła z kolei Agnieszka w programie "Demakijaż" w Polsat Cafe.
Jak potem potoczyły się kariery naszych tenisistek, wielu kibiców doskonale wie. Agnieszka z czasem stała się jedną z najlepszych zawodniczek na świecie. Urszula tak wysoko się nie wspięła, ale tenis zabezpieczył ją finansowo. Dopóki dziadek żył, zawsze otrzymywały od niego wiele wsparcia.
- Byliśmy naprawdę bardzo, bardzo blisko i on zawsze nas wspomagał. Myślę, że on był naszym największym kibicem. Całe życie był wysportowany i kiedy byłyśmy małe, to wspólnie graliśmy w tenisa - mówiła "Isia" w rozmowie z oficjalną stroną WTA.
Co ciekawe, Władysław Radwański nie spodziewał się, że wnuczki osiągną tak wiele w tenisie. W jednym z wywiadów przyznał, że bardziej liczył na to, że siostry będą żyć z tego sportu, ale jako trenerki.
Kobiety wspierają kobiety. Agnieszka Radwańska wzięła udział w wyzwaniu >>
Tenis. Dawid Celt zorganizował pępkowe. "Wyczuwam na odległość zwycięzcę Szlema" >>