Tenis. Hubert Hurkacz chce zadebiutować w Hamburgu. Pięciu graczy z Top 10 na liście zgłoszeń
Hubert Hurkacz ma pewne miejsce w głównej drabince zawodów ATP Tour 500, które we wrześniu odbędą się w Hamburgu. Historyczna niemiecka impreza będzie ostatnim sprawdzianem przed wielkoszlemowym Rolandem Garrosem 2020.
Po powrocie z kontynentu amerykańskiego Hubert Hurkacz będzie startować w imprezach na europejskiej mączce. Najpierw poleci do austriackiego Kitzbühel (jeśli odpadnie w pierwszym tygodniu US Open), a potem do Rzymu, gdzie odbędzie się turniej rangi ATP Masters 1000. Z włoskiej stolicy uda się do Hamburga, gdzie w dniach 19-27 września odbędzie się 114. edycja historycznych zawodów.
Pierwotnie turniej w Hamburgu miał się odbyć w dniach 11-19 lipca, ale plany organizatorów pokrzyżowała pandemia COVID-19. Hamburg European Open 2020 udało się jednak przenieść na wrzesień, dzięki czemu tenisiści będą mogli jeszcze w tym roku zagrać na zmodernizowanym stadionie am Rothenbaum. Wartość całej inwestycji wyniosła około 10 mln euro.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemnośćHurkacz będzie mógł zagrać w Hamburgu po raz pierwszy w karierze. W poprzednich latach unikał tej imprezy, ponieważ w lipcu przenosił się już na korty twarde w USA. Teraz organizatorzy się cieszą, bo największe zawody u naszych zachodnich sąsiadów zostały zaplanowane zaraz przed Rolandem Garrosem 2020, dlatego na mączce planuje wystąpić wielu bardzo dobrych tenisistów.
Z Top 10 na liście zgłoszeń znalazło się pięciu graczy. Najwyżej klasyfikowany jest Rosjanin Danił Miedwiediew. W Hamburgu chcą wystąpić również Grek Stefanos Tsitsipas, Włoch Matteo Berrettini, Francuz Gael Monfils i Belg David Goffin. Jako ostatni do głównej drabinki dostał się 31. na świecie Japończyk Kei Nishikori.
Pewnego miejsca w zawodach nie ma obecnie żaden reprezentant Niemiec. Trzeci na liście oczekujących jest Jan-Lennard Struff. Nie zgłosił się natomiast urodzony w Hamburgu Alexander Zverev (krytykowany swego czasu przez byłego dyrektora Michaela Sticha). Organizatorzy mają jednak do dyspozycji jeszcze cztery dzikie karty, więc być może "Sasza" da się przekonać do startu w rodzinnym mieście.