Tenis. Marcin Motyka: US Open będzie testem. Deprecjonowanie znaczenia turnieju jest absurdem (felieton)

PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Naomi Osaka
PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Naomi Osaka

Być może nigdy wcześniej w Erze Open turniej wielkoszlemowy nie został rozegrany w tak trudnych okolicznościach. US Open 2020 odbędzie się w cieniu pandemii koronawirusa oraz napiętej sytuacji społecznej w USA. To sprawia, że impreza będzie testem.

Turnieje wielkoszlemowe są świętem i esencją tenisa. Największe gwiazdy rywalizujące o najważniejsze trofea, pamiętne mecze, historyczne wydarzenia, ogromne sensacje, dramaty - czyste emocje podawane przez dwa tygodnie. Jednak tegoroczny US Open będzie innym Wielkim Szlemem niż te, jakie dotychczas znaliśmy.

Już sam fakt, że turniej dojdzie do skutku, wzbudza u niektórych zastrzeżenia. Pandemia koronawirusa ciągle trwa, w USA wciąż jest ogromna liczba zakażonych, mimo to Amerykańska Federacja Tenisa (USTA) podjęła się wyzwania zorganizowania zawodów. Impreza zostanie przeprowadzona w niespotykanych dotąd warunkach - uczestnicy muszą się poddać izolacji, będą mogli przebywać tylko na kortach i turniejowych obiektach. Kara za samowolne opuszczenie "bańki" jest surowa - dyskwalifikacja.

Turniej w cieniu okoliczności

US Open 2020 odbędzie się w cieniu pandemii, ale też sytuacji społecznej w USA. Jeszcze nie uspokoiły się nastroje po zabójstwie George'a Floyda, a już krajem wstrząsnął kolejny skandal na tle rasowym - postrzelenie Jacoba Blake'a. Sprawa miała swój wpływ na sport (bojkot koszykarzy NBA) i na tenis - Naomi Osaka chciała zrezygnować z rywalizacji w Western & Southern Open. Ostatecznie, w geście solidarności, organizatorzy na jeden dzień przerwali turniej, a Japonka kontynuowała występ.

ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność

Wracając do kwestii związanych ze sportem, dochodzi także sprawa obsady turnieju. W US Open 2020 nie zagrają wszystkie największe gwiazdy tenisa. Zabraknie Rogera Federera, Rafaela Nadala, Ashleigh Barty, Simony Halep, Stana Wawrinki, Juana Martina del Potro czy Bianki Andreescu. Każda z tych postaci przykuwa uwagę. Zwłaszcza Federer i Nadal, dwóch najwybitniejszych tenisistów w historii, którzy są kołami zamachowymi całej dyscypliny i przyciągają do tenisa najwięcej kibiców oraz sponsorów.

Absurdalne deprecjonowanie

W związku z nieobecnością tak wielu gwiazd pojawiają się opinie umniejszające znaczenie turnieju. Marion Bartoli, mistrzyni Wimbledonu 2013, powiedziała otwarcie, że dla niej US Open 2020 nie można traktować jako imprezy Wielkiego Szlema z prawdziwego zdarzenia. Obawy o deprecjonowanie rangi turnieju wyraził też Dominic Thiem.

Czy słusznie? Moim zdaniem nie. Umniejszanie znaczenia US Open, nawet mając na względzie absencje tak wielu gwiazd, jest absurdalne. Nowojorski turniej w dalszym ciągu jest jednym z czterech najważniejszych w tenisowym kalendarzu. A zwycięzcy będą pełnoprawnymi mistrzami Wielkiego Szlema, tak samo jak byliby, gdyby zawody odbywały się w normalnych okolicznościach.

Sprawdzian dla wszystkich

Na pewno US Open 2020 będzie testem. Dla tenisistów, którzy będą musieli się odnaleźć w nowych okolicznościach, w odizolowaniu, co nie będzie łatwe dla ich kondycji psychicznej, oraz grze przy pustych trybunach. Dla śledzących rozgrywki - jak odbiorą turniej rozgrywany za zamkniętymi drzwiami i bez wyjątkowej dla Wielkiego Szlema atmosfery oraz czy nie będą dewaluować zdobywców trofeów. Również dla tenisowych władz - czy w takich okolicznościach można z sukcesem przeprowadzić tak ważną imprezę.

US Open 2020 będzie też 209. turniejem wielkoszlemowym w erze zawodowego tenisa. I z pewnością wyjątkowym. Chyba nigdy wcześniej w Erze Open impreza tej rangi nie była rozgrywana w tak trudnych warunkach.

Turniej z pewnością zostanie zapamiętany na lata. Oby nie wyłącznie ze względu na okoliczności.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Źródło artykułu: