Radwańska: W kolejnych meczach będzie już z górki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Kort był wolny, piłki też, a Marta bardzo odważna i trzy razy lepsza niż podczas naszego poprzedniego pojedynku w Sztokholmie - tak polski szczyt w Charleston podsumowała Agnieszka Radwańska.

W tym artykule dowiesz się o:

Krakowianka wierzy, że teraz w turnieju Family Circle Cup będzie miała z górki. Drabinka układa się dla niej korzystnie, bo w drugiej rundzie zmierzy się ze zwyciężczynią meczu pomiędzy Amerykanką Meghann Shaughnessy i Rumunką Ediną Galovits (zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety). - W tym tygodniu chcę awansować przynajmniej do ćwierćfinału - mówi Isia.

Przed poniedziałkową potyczką Radwańska i Domachowska wybrały się razem na zakupy. - Kwadrans od naszego hotelu jest wielki outlet, gdzie po bardzo niskich cenach można kupić fajne ciuchy. Ja wybrałam kurtkę, Marta też coś dla siebie znalazła. To pechowe losowanie nie spowodowało, że zaczęliśmy się nawzajem unikać - opowiada Radwańska. Nie unikały się też mamy tenisistek. Na trybunach siedziały tuż obok siebie. Było bardzo zimno, więc owinęły się ręcznikami.

-Rozegrałyśmy z Martą mnóstwo długich wymian, bo na ciężkiej nawierzchni strasznie trudno było kończyć piłki. Dobrze, że wytrzymały moje nogi. Odciski na stopach zniknęły, a kolana bolały mniej niż poprzednio. Kluczowy okazał się ósmy gem trzeciej partii, gdy wykorzystałam jedną z przewag przy serwisie przeciwniczki. Byłam rozluźniona, nie myślałam o tym, że po drugiej stronie siatki mam rodaczkę i koleżankę. Na szczęście natychmiast po wyjeździe z Amelia Island zapomniałam o niewykorzystanym meczbolu w spotkaniu Mauresmo. Tłumaczyłam sobie, że ten świat jest po prostu sprawiedliwy. Z Dulko wygrałam w tie-breaku trzeciego seta, to z Francuzką musiałam w nim przegrać. U mnie bilans zawsze wychodzi na zero - podsumowała Agnieszka.

Więcej w Przeglądzie Sportowym

Źródło artykułu:
Komentarze (0)