Iga Świątek w hotelowym pokoju przygotowuje się do wielkiego turnieju

Bieganie w pokoju hotelowym wokół stołu, uderzanie piłką o ścianę, ćwiczenia na podłodze - tak wyglądają przygotowania Igi Świątek do Australian Open. Tenisiści są wściekli na organizatorów turnieju.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Iga Świątek trenująca w pokoju Twitter / Na zdjęciu: Iga Świątek trenująca w pokoju
Totalny chaos. Tak można najkrócej podsumować wydarzenia z ostatnich dni w Melbourne. Najlepsi tenisiści świata bardzo szybko przekonali się o surowych restrykcjach panujących w Australii. Przymusowa izolacja i warunki kwarantanny wywołują frustrację. Mnożą się pytania, czy ten turniej ma sens. Wielu tenisistów żałuje, że w ogóle zdecydowali się pojechać na pierwszego Wielkiego Szlema.

Pokój treningowy

Kwarantanna nie ominęła także Igi Świątek. Triumfatorka ubiegłorocznego Roland Garros jest już w Australii i też została zmuszona do treningów na niewielkiej przestrzeni w hotelowym pokoju. Polka może jednak dziękować za pomysłowych ludzi ze sztabu szkoleniowego, którzy dbają, by w trening nie wkradło się znużenie.

19-latka zaprezentowała w internecie film z oryginalnymi ćwiczeniami, które wykonuje razem z trenerem Piotrem Sierzputowskim i psycholog Darią Abramowicz (więcej TUTAJ).

Polka ćwiczy więc refleks, pracuje z gumą, trenuje uderzenia rakietą na tyle, na ile pozwalają warunki mieszkaniowe.

A jednak miał rację

A jeszcze niedawno decyzja Rogera Federera, który postanowił wycofać się z udziału w imprezie, była przyjmowana z lekkim niezrozumieniem. Szwajcar dał wyraźny sygnał, że ma już swoje lata i nie zamierza ryzykować zdrowiem, dlatego zostaje w domu. Dziś wielu mu tego zazdrości.

Tenisiści, którzy są zgrupowani w Australii, są ogromnie sfrustrowani. Aż 72 z nich została poddana kwarantannie. Dwa tygodnie w pokoju hotelowym, z bardzo ograniczonymi możliwościami treningowymi. Tak mają wyglądać ich przygotowania do jednego z najważniejszych turniejów w roku.

Do pewnego czasu wszystko wyglądało wzorowo. W samolotach, którymi przemieszczali się do Australii, było zajętych tylko 25 procent miejsc. Wszystko, by zachować dystans i nie zwiększać ryzyka zakażenia koronawirusem. Po przylocie - kwarantanna, aż do negatywnego wyniku testu.

Tymczasem najpierw wyszło na jaw, że Tennys Sandgren, który w listopadzie przechodził chorobę, otrzymał zgodę na występ w AO (WIĘCEJ TUTAJ), a w sobotę organizatorzy turnieju poinformowali, że w jednym z samolotów, który przyleciał z Los Angeles do Melbourne, wykryto dwa przypadki zakażenia.

Na liście pasażerów było aż 24 graczy. Według informacji przekazanych przez australijskie media, samolotem podróżowali m.in.: Wiktoria Azarenka (w drugim tygodniu pobytu miała trenować z Igą Świątek), Guido Pella, Juan Ignacio Londero, Pablo Cuevas, Kei Nishokori, Santiago Gonzalez, Tennys Sandgren, Artem Sitak, Vasek Pospisil, Lauren Davis i Sloane Stephens.

To był jednak dopiero początek. W kolejnych godzinach ogłoszono pozytywne wyniki testów u dwóch kolejnych osób, które znalazły się w samolotach z tenisistami. Skutek? Na ten moment na przymusowej kwarantannie znalazło się już 72 tenisistek i tenisistów. I zaczął się bunt.

- Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, zostałabym w domu - ogłosiła Rumunka Sorana Cirstea, a wtórowali jej inni. O co chodzi? Otóż wielu z nich przekonuje, że nie zostali poinformowani, że jeśli jakakolwiek osoba w samolocie będzie miała pozytywny wynik, wszyscy będą skierowani na izolację. Ich zdaniem izolacja miała zamknąć się w przestrzeni jednego teamu.

Frustrację potęgują warunki hotelowe, które ich zdaniem nie są odpowiednie dla ludzi, mających za trzy tygodnie wspinać się na szczyty fizycznych możliwości na palących słońcem kortach w Melbourne. Zawodnicy narzekają na brak sprzętu w pokojach, brak dostępu do siłowni, monotonne i mało kaloryczne jedzenie czy... obecność gryzoni.

Z kolei Benoit Paire i Damir Dżumhur mieli na tyle dość hotelowego żywienia, że wybrali popularną sieć typu fast food.

List Djokovicia i ostre kary

Swoje stanowisko postanowił zabrać także Novak Djoković. Serb napisał list z żądaniami do organizatorów Australian Open 2021, aby skrócić okres przymusowej kwarantanny w związku z wykryciem przypadków COVID-19 w czarterach lecących do Melbourne.

Djoković, który w ubiegłym roku organizował turnieje tenisowe w czasie pandemii, po których chorowały dziesiątki osób, zaapelował o skrócenie kwarantanny. Poprosił także, aby każdy zawodnik mógł korzystać z urządzeń do poprawy kondycji, miał możliwość widywania się z trenerem (po negatywnym teście na COVID-19) oraz otrzymał jedzenie na odpowiednim poziomie. Jednym z postulatów było również przeniesienie graczy do wynajętych domków z kortem.

Postawa Serba wzbudziła negatywne komentarze, sugerujące, że Serb chce wykorzystać swoją pozycję i że po wydarzeniach z pamiętnego Adria Tour akurat on nie powinien już zabierać głosu w temacie koronawirusa. Tym bardziej że nie podlega tak ostrym restrykcjom.

Djoković, podobnie jak Rafael Nadal czy Serena Williams zostali umieszczeni w hotelu w Adelajdzie. Tutaj nie ujawniono żadnego przypadku COVID-19, dlatego wszyscy w warunkach kwarantanny mogą korzystać z kortów czy siłowni, co też wzbudziło kontrowersje.

Odpowiedź na list i żądania tenisisty przyszła bardzo szybko i była krótka: "Nie"

Próba złamania zakazu kwarantanny? Wykluczenie z turnieju byłoby najmniejszym problemem. Jak ujawnił pierwszy szkoleniowiec polskiej gwiazdy tenisa, regulamin przewiduje nawet kłopoty prawne, łącznie z wyrokiem więzienia.

W Melbourne panuje jak na razie dezinformacja. Tenisiści z negatywnym wynikiem testu mieli mieć możliwość pięciogodzinnych sesji treningowym na korcie. Z Australii dochodzą jednak wieści, że zawodnicy są nadal skazani na bieganie wokół łóżek czy obijanie piłek o ściany.

"Nie wiem, czy to ma sens"

- Jako była tenisistka, rozumiem frustrację. Gdybym była na ich miejscu, pewnie też narzekałabym tak, jak oni. To są ludzkie odruchy, czasami trudno powstrzymać negatywne emocje i wali się prosto z mostu - mówi nam komentatorka i ekspert stacji Eurosport, Joanna Sakowicz-Kostecka.

Jej zdaniem tenisiści musieli liczyć się z surowymi restrykcjami, które spotkały ich na Antypodach. - Nie ma przypadku, że w Australii odnotowuje się tak małą liczbę pozytywnych wyników na koronawirusa (Ostatniej doby zaledwie 13 (!) takich przypadków). Wiadomo było, że obostrzenia będą ostre, że nie będzie zmiłuj w przypadku pozytywnego wyniku testu.

- Nam łatwo jest oceniać teraz organizatorów siedząc na kanapie, ale musimy wziąć pod uwagę, że operacja logistyczna związana z Australian Open jest wręcz kosmiczna, kosztująca tych ludzi mnóstwo wysiłku. A przy tak gigantycznych przedsięwzięciach zawsze wychodzi na wierzch coś, czego się nie spodziewano. Nie wszystko da się przewidzieć - tłumaczy.

Komentatorka ma jednak wątpliwości, czy w takiej sytuacji, gdy zaraz w izolacji może znaleźć się 100 tenisistów, organizacja Australian Open ma jakikolwiek sens.

- To, co się dzieje, zaczyna siać wątpliwości i prowokować pytania o sens imprezy. Rozumiem chęci przeprowadzenia turnieju, jednak już wiemy na pewno, że zawodnicy i zawodniczki nie będą miały równych szans. Nikt nie jest w stanie, po dwóch tygodniach pobytu w hotelowym pokoju, wyjść na kort i prezentować tam swój tenis na wysokim poziomie. Zwłaszcza przy tak wysokich temperaturach, jakie co roku panują o tej porze.

- Oni po prostu tacy są. Pamiętam, że gdy kiedyś moja znajoma przeprowadzała się do Australii, to nawet jej zwierzę musiało przejść przez dwumiesięczną kwarantannę! Są pod tym względem restrykcyjni i nie jest tak od wczoraj - podsumowała była tenisistka.

Nie od wczoraj wiadomo również, że jeśli wkłada się w coś ogromny wysiłek, ogromne pieniądze, a oczekuje jeszcze większych, trudno z tego zrezygnować. Dlatego na organizatorów Australian Open mogą spływać skargi i złośliwe komentarze, jednak trudno spodziewać się odwołania turnieju.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×