Tenis nadwiślański: Cierpliwość będzie wam wynagrodzona

Życie to nie bajka - chciało by się powiedzieć patrząc na tegoroczne wyniki Agnieszki Radwańskiej. Na jej głowę po kilku słabszych występach spadła fala krytyki. A przecież jeszcze kilka miesięcy temu była wielka euforia po awansie krakowianki do czołowej dziesiątki rankingu WTA.

W tym artykule dowiesz się o:

Agnieszka czyni rokrocznie ogromne postępy, każdego sezonu awansując coraz wyżej w rankingu, a w ubiegłym roku zupełnie nieoczekiwanie znajdując się w czołowej dziesiątce. Pewnie, chciałoby się więcej. Chciałoby się widzieć Isię w pierwszej piątce, a kiedyś nawet na szczycie rankingu. Jasne, każdemu można marzyć, ale proponuję zejść na ziemię. Czy ten awans do światowej elity nie nastąpił zbyt szybko?

W końcu musiał przyjść kryzys formy. Wydaje mi się, że Agnieszka jeszcze nie jest przygotowana na to, by być w tym gronie najlepszych. Jej miejsce jest w tej chwili tuż poza "dziesiątką": to jest odzwierciedlenie jej aktualnych, i tak wysokich możliwości. Piotr Radwański, ojciec i trener, popełnił błąd mówiąc, że celem Agnieszki na ten sezon jest awans do czołowej piątki, przez co jeszcze bardziej rozbudził emocje Polaków na co dzień nie mających zielonego pojęcia o tenisie. To jest woda na młyn dla tych wszystkich, którzy tylko czekają, aż się powinie noga polskim sportowcom. Nie wiem czy pan Piotr naprawdę w to wierzył, choć on wierzyć musi, bo kto jeśli nie on?

O tym, jak wielka jest różnica między pierwszą, a drugą dziesiątką rankingu przekonało się już wiele tenisistek. Weźmy taką Dinarę Safinę, aktualną liderkę. Rosjanka od 2005 roku regularnie utrzymywała się w czołowej dwudziestce, ale dopiero teraz zrobiła ten kolejny krok do przodu. Trochę to trwało, u nas kibice by zmieszali ją z błotem, gdyby tyle czasu zajęło jej potwierdzenie swoich wielkich możliwości. Są jakieś sukcesy - kibice chcą więcej i więcej. Nie ma ich - zaczyna się totalna krytyka, a właściwie to nie jest krytyka, a mieszanie sportowca z błotem. Normalne to już nie jest.

Przykład Safiny pokazuje, że praca pracą, talent talentem, ale szczęście też jest bardzo potrzebne. Jeden wygrany turniej niesamowicie nakręcił moskwiankę. Będąca w dobrej dyspozycji fizycznej Dinara uwierzyła w końcu w siebie. Widać, jak niewiele potrzeba, że w jednej chwili wszystko może się zmienić nawet o 180 stopni.

Nie wiem czy w przypadku Agnieszki taki jeden turniej pozwoliłby znowu odnaleźć rytm i wiarę we własne możliwości. Niestety mimo całej sympatii muszę to powiedzieć. Ona straciła wigor, energię, biernie spaceruje sobie po korcie. Do tego dała znać o sobie presja. Gdy Polka atakowała czołówkę to wszystko było poza nią. W tym sezonie mamy zupełnie inną Agnieszkę: podenerwowaną, robiącą dziwne miny. Do tej pory Isia była oazą spokoju albo tylko tak się nam wydawało. Ona jednak nie jest ze stali i odczuwa tą presję, tak jak każdy sportowiec. Do niedawna była atakującą zawodniczką, teraz sama musi się bronić przed naporem innych, uczy się nowej roli.

Bycie w czołowej dziesiątce rankingu WTA to ciągła presja, ciągłe odpieranie ataku zawodniczek niżej notowanych, a od tego sezonu również konieczność gry w turniejach najmocniej obsadzonych. Takie obciążenia są w stanie wytrzymać tylko najsilniejsze fizycznie i psychicznie zawodniczki, jak siostry Serena i Venus Williams czy Safina. Nie ma się co oszukiwać, Radwańska przed sezonem musi się solidnie wzmocnić fizycznie, oczywiście z rozsądkiem, by nie było tak jak z Jeleną Jankovic. W każdym razie musi być mocniejsza niż obecnie, musi mieć mocniejsze ręce i nogi. I niestety to o czym Agnieszka nie znosi rozmawiać, czyli serwis: jednak nie popadałbym w aż taką paranoję jak niektórzy dziennikarze. Isię ogarnia paraliż serwisowy, boi się returnów rywalek i samoczynnie zwalnia rękę. Jednak dzieje się tak dlatego, że jest ogólnie słabsza fizycznie, a to przekłada się na jej tok myślenia, sprawia że jej ruchy przy serwisie są niekontrolowane i powoduje, że jej pewność siebie słabnie.

Mam wrażenie, że niektórzy myśleli, że Isia jest robocopem i że wszystko zniesie. Bujali w obłokach myśląc, że z sezonu na sezon można tylko awansować i kryzys jej nie dopadnie. Wszystkich dotyka, każda tenisistka ma z tym problemy i na pewien czas znika. Przejdźmy jednak na jasną stronę księżyca. Agnieszka regularnie osiąga ćwierćfinały, więc ten kryzys jest malutki. Wierzę, że w przerwie międzysezonowej solidnie nad sobą popracuje i wróci wzmocniona. Nic nie może wiecznie trwać, czasem trzeba spaść, by móc się podnieść. Isia nie spadła na samo dno, więc nie ma się od czego odbijać. Jest niezwykle ambitną zawodniczkę i jestem przekonany, że ten sezon jest tylko takim okresem przejściowym, a w kolejnym znowu ruszy na podbój czołówki i zadomowi się w niej na stałe.

W przyszłym sezonie nie chcę widzieć Agnieszki takiej markotnej i zrezygnowanej. Boli mnie, gdy patrzą na nią taką bez życia. Podejrzewam, że wszyscy zwolennicy talentu Polki czują się tak samo. Trening czyni mistrza, ale ona chyba najlepiej powinna o tym wiedzieć.

Pracuj konsekwentnie nad sobą Agnieszko, wzmocnij się fizycznie. Doskonal słabsze elementy gry, bo przecież nawet najwięksi sportowcy muszą się cały czas poprawiać, nie mogą spocząć na laurach, uwierzyć, że już są najwięksi. Jutro przecież też jest dzień, znowu zaświeci słońce i wtedy znowu będziemy się radować z twoich wspaniałych występów. Radość dla prawdziwych kibiców będzie jeszcze większa, bo wiara w nich nie wygasła i nie kopali cię gdy byłaś słabsza, tylko trochę słabsza.

Źródło artykułu: