[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Od jak dawna znasz się z Hubertem Hurkaczem?[/b]
Szymon Walków, polski tenisista, specjalista od gry podwójnej, reprezentant Polski w Pucharze Davisa: Uff, dobre pytanie. Od dziecka. Trudno mi podać dokładny czas, ale myślę, że miałem wtedy jakieś dwanaście lat, a Hubert dziesięć. Najpierw spotykaliśmy się na turniejach, potem ze sobą trenowaliśmy. W czasach juniorskich, gdy mieliśmy 18 i 16 lat, spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Dziś jesteśmy dobrymi kolegami.
Jak zapamiętałeś dzisiejszego półfinalistę z czasów, gdy zaczynaliście swoje kariery?
To zawsze był bardzo spokojny, uprzejmy, skromny człowiek. Zostało mu tak do dziś i jestem przekonany, że jeszcze długo tak będzie.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Lisek człowiekiem wielu talentów. Nietypowe hobby naszego mistrza!
Czy już wtedy, kiedy byliście dziećmi, widać było, że Hubert może zostać tenisistą światowej klasy?
Było wśród nas wielu zawodników. Jednak z tych, których widziałem, a widziałem w swojej karierze bardzo dużo, Hubert był zawsze najbardziej oddany tenisowi, pracował najciężej i najsumienniej.
Czyli to pracowitość, a nie talent, zaprowadziła go w miejsce, w którym dziś jest?
Złożyło się na to wiele rzeczy. Jednak determinacja i ciężka praca na pewno były kluczowe dla sukcesu, który odniósł. To stuprocentowy profesjonalista. Odkąd pamiętam, poświęcał na treningi więcej czasu, niż inni. Na rozruchu, trening na korcie, trening ogólnorozwojowy. I zawsze bardzo się w te zajęcia mocno angażował.
Rozmawialiście kiedyś o waszych tenisowych celach, marzeniach?
Po Hubercie zawsze było widać, że jest bardzo ambitny i mierzy wysoko. Jednak zawsze szło to w parze ze skromnością i pokorą.
Ile razy grałeś z Hubertem w czasach, gdy byliście nastolatkami?
Licząc z treningami, spędziliśmy razem na korcie setki godzin. Poza kortem zresztą też.
I zawsze był taki grzeczny, ułożony?
Zawsze.
Nigdy nie imprezowaliście?
Nie, imprezy nie wchodziły w grę. Czasem wyskoczyliśmy na kolację, ale nie robiliśmy żadnych głupot. Hubert był daleko od takich rzeczy, jasno dawał do zrozumienia, że nie jest nimi zainteresowany. Bardzo spokojny, miał swój cel i jemu wszystko podporządkowywał.
W którym momencie według ciebie Hubert wskoczył na poziom światowej czołówki tenisa?
Już kiedy miał 19-20 lat było widać, że niedługo wskoczy do pierwszej setki rankingu ATP. Szedł w górę krok po kroku, już przed tym rokiem był graczem na poziomie czołowej trzydziestki. Natomiast pierwszy jego wielki sukces to ten rok i zwycięstwo w turnieju ATP Masters 1000 w Miami. Jeśli spojrzeć, kto wygrywał tę imprezę w ostatnich dwudziestu latach, to poza Hubertem są to sami najwięksi w historii.
Co czułeś, kiedy patrzyłeś, jak twój kolega ogrywa Rogera Federera w ćwierćfinale Wimbledonu?
Nie użyję słowa niedowierzanie, ale to było coś niezwykłego. Mam 25 lat, wychowałem się na Federerze, całe życie patrzyłem na jego grę. Pokonać go w Wimbledonie jest wielkim wyczynem. Niewielu jest takich, którzy wygrali z nim w tym turnieju. Ba, którzy w ogóle z nim wygrali! A Hubertowi udało się to na korcie centralnym, w trzech setach. Obserwowanie, jak to robi, było niezapomnianym przeżyciem.
Wysyłałeś mu gratulacje po meczu?
Jasne. Pogratulowałem i życzyłem powodzenia. Odpisał, zawsze odpisuje.
Na pewno była ogromna radość z twojej strony, ale czy także odrobina zazdrości?
Absolutnie nie. Wybraliśmy inne drogi. Na tej, którą on idzie, życzę mu jak najlepiej. Jego sukces jest w pełni zasłużony.
To sukces wrocławskiego tenisa, który ty również reprezentujesz.
Tak, mieliśmy i mamy wielu dobrych graczy z Wrocławia, co nam pomagało, bo było z kim trenować i od kogo się uczyć. Blisko Huberta był zawsze Michał Przysiężny, często dawał mu wskazówki. Tomek Bednarek, świetny deblista, trener Aleksander Charpantidis, który przez dłuższy czas prowadził Huberta. Zawsze się wspieraliśmy, wspólnie ciężko trenowaliśmy i popychaliśmy się do przodu.
Masz do opowiedzenia jakieś historie z dawnych lat, które przełamią wizerunek grzecznego chłopca, jaki ma Hubert?
Nie mam. Uważam zresztą, że nie ma co przełamywać tego wizerunku. Hubert jest sobą w stu procentach, nikogo nie udaje. Najbardziej lubię go za to, że jest bardzo dobrym człowiekiem, ma dobre serce i każdemu życzy jak najlepiej. Ciężko pracuje na swoje osiągnięcia, nie ma w nim żadnej zazdrości.
Będziesz oglądał jego mecz z Matteo Berrettinim w półfinale Wimbledonu?
Ja zaczynam swój mecz w deblu w turnieju w Brunszwiku o 13.00, on wychodzi na kort o 14, więc podejrzewam, że będę w stanie zobaczyć część tego spotkania. Nie chcę jednak bawić się we wróżkę i typować, jak mu pójdzie. Kort wszystko zweryfikuje. Wiem, że Hubert nie zadowoli się awansem do półfinału, że będzie chciał więcej. Życzę mu wygranej.
Czytaj także:
Hubert Hurkacz zagra o finał Wimbledonu. Znamy godzinę meczu! (transmisja)
Mariusz Fyrstenberg o Hubercie Hurkaczu: "Jest niezwykle odporny psychicznie"