Roger Federer nie występuje od Wimbledonu. W lipcu przeszedł trzecią w ciągu roku operację kolana i wciąż nie wie, czy i kiedy będzie mógł wrócić na kort. Szwajcar poinformował, że jego udział w nadchodzącym Australian Open (17-31 stycznia) "nie wchodzi w grę". Ale dużo wskazuje, że absencja potrwa o wiele dłużej.
- Byłbym niesamowicie zaskoczony, gdybym znów zagrał już w Wimbledonie - powiedział w wywiadzie dla "Tribune de Geneve". - Ale jeszcze przed operacją wiedzieliśmy, że po niej będzie mnie czekać wielomiesięczna przerwa. Rozpocząłem długi proces rehabilitacji, w który wkładam serce i duszę.
Szwajcar wyjawił, że w styczniu będzie mógł zacząć biegać, a potem stopniowo zwiększać obciążenia. - W marcu lub w kwietniu będę mógł zacząć treningi tenisowe. Oczekuję, że do gry wrócę latem 2022 roku. Ale kolejne cztery-pięć miesięcy będzie kluczowe. Wiosną będę wiedział wszystko znacznie lepiej.
40-latek z Bazylei pierwszy raz opowiedział o szczegółach kontuzji. - Badania wykazały, że moja prawa łąkotka została uszkodzona. Musiała zostać zszyta, co wymagało pewnego okresu unieruchomienia. Lekarze skorzystali też z okazji, aby wyleczyć moją chrząstkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie
- Poddałem się tej operacji, aby w następnych latach móc jeździć na nartach z moimi dziećmi bądź grać w piłkę nożną lub w tenisa z przyjaciółmi. Ale chciałem podejść do rehabilitacji z mentalnością i organizmem sportowca z najwyższego poziomu - podkreślił.
Federer chce wrócić do gry. - Chcę zobaczyć, co jeszcze mogę osiągnąć. Walczę o to i jestem zmotywowany. Czuję wsparcie mojego zespołu i rodziny. Wszyscy chcemy, żebym pożegnał się na własnych warunkach. W trakcie kariery doświadczałem podobnych wyzwań, nawet bez wiedzy opinii publicznej. I chociaż wiem, że zbliża się koniec, chcę spróbować rozegrać jeszcze kilka wielkich meczów. Nie będzie łatwo, ale spróbuję.
Jedną z motywacji Helweta są jego kibice. - Myślę, że każdy sportowiec powinien sam zadecydować, kiedy zakończyć karierę. Jaki mój obraz zapamiętają ludzie? Ostatni set w Wimbledonie? Czy to, jak wygrywałem tytuły wielkoszlemowe i jakie mieli odczucia, oglądając mnie w grze?
- Moi kibice zasługują, by znać moje odczucia i nadzieje - kontynuował. - Łatwo byłoby powiedzieć: "Dużo dałem i wiele otrzymałem. Zatrzymajmy się". Ale zainwestowanie tego wszystkiego, abym mógł wrócić, to także sposób, by im podziękować. Zasługują na coś lepszego niż mój obraz z ostatniego meczu.
- Mój świat nie zawali się, jeśli nie zagram ponownie w wielkoszlemowym finale. Ale powrót jest moim największym marzeniem. Wierzę w takie cuda. One zdarzają się w sporcie. Sam ich doświadczyłem - spuentował.