W tym sezonie Iga Świątek prezentuje wyborną formę. Nasza tenisistka wygrała trzy ostatnie turnieje rangi WTA 1000: w Dausze, Indian Wells i Miami. Była poza zasięgiem swoich przeciwniczek. Polka legitymuje się passą 17 zwycięskich meczów z rzędu. Mało tego: w tym sezonie przegrała tylko trzykrotnie.
To sprawiło, że Polka awansowała w rankingu WTA. Jednak niewielu spodziewało się, że po zakończeniu turniejów w USA to właśnie Świątek będzie nową liderką. Stało się tak nie tylko dzięki dobrej grze, ale też po decyzji Ashleigh Barty o zakończeniu tenisowej kariery.
Te okoliczności sprawiły, że to Świątek jest teraz numerem jeden światowego tenisa i ma dużą przewagę nad przeciwniczkami. Jej ojciec nie ukrywa, że takiego scenariusza nikt się nie spodziewał. Porównuje to z wygraną na loterii.
- Prawdę mówiąc, to przyśpieszenie, jakiego ostatnio dostała, jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Do tego wyszła sprawa Ashleigh Barty, która niespodziewanie zakończyła karierę, ustąpiła miejsca Idze. Nikt się tego nie spodziewał, że nagle córka zostanie "jedynką". Wiedzieliśmy, ile brakuje jej punktów do Barty, mieliśmy świadomość przewagi Australijki. Nagle Iga otrzymała dodatkową nagrodę za ostatnie występy, to jak "szóstka w totolotka" - powiedział Tomasz Świątek.
Ojciec zawodniczki dodał, że miał obawy przed tym, że córka zostanie światowym numerem jeden.
- Troszeczkę obawiałem się, że pozycja liderki rankingu może ją stremować. Okazało się, że wręcz przeciwnie - dostała jakby dodatkowych skrzydeł. Bardzo się z tego cieszę - stwierdził.
Czytaj także:
Nie będzie starcia Szwedek w Bogocie. Bitwa Ukrainki z doświadczoną Włoszką
Deszczowa przerwa nie odwróciła losów meczu. Twardy bój Magdaleny Fręch z Estonką
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!