Wykluczenie Rosjan i Białorusinów z wielkoszlemowych zmagań w Londynie to od blisko miesiąca najgorętszy temat w tenisowym środowisku. Zdania co do zasadności tej decyzji są podzielone. Zwłaszcza wśród czołowych graczy ATP ma jednak ona wielu przeciwników.
Do tej pory świadczyły o tym wypowiedzi Novaka Djokovicia, Alexandra Zvereva czy Andrieja Rublowa. Można było się z nimi zgadzać lub nie, lecz pozostawały one wyłącznie prywatnymi opiniami. Do rozpoczęcia turnieju pozostało jednak coraz mniej czasu i ze słów trzeba było przejść do czynów.
Rada Zawodników, w skład której wchodzą m.in. Roger Federer i Rafael Nadal, poparła pomysł ATP, aby za udział w tegorocznym Wimbledonie nie były przyznawane punkty rankingowe. Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale na ten moment wydaje się więcej niż prawdopodobne, że ten scenariusz się zrealizuje. Decyzja wymaga jeszcze zatwierdzenia przez siedmioosobową Radę ATP.
Czym wytłumaczyć takie postępowanie? Nadal powiedział, że jego zadaniem jest bronić tych, którzy zostali pozbawieni prawa do gry.
- Jedyne, co możemy zrobić, to być w kontakcie z Wimbledonem i resztą zarządu ATP, aby zrobić coś, co będzie lepiej chronić każdego gracza. W końcu taka jest nasza praca: chronić zawodników i pracować dla dobra każdego, kogo reprezentujemy - wytłumaczył Hiszpan.
Nie wszystkich przekonuje jednak taka argumentacja. Na Federera i Nadala zaczęły już spadać gromy. Oburzony jest chociażby brytyjski parlamentarzysta, Chris Bryant.
- Czy Federer i Nadal chcą, aby Putin poniósł porażkę, czy ich to nie obchodzi? - pyta polityk. - Męski tour zachowuje się okropnie. Wygląda to tak, jakby nie słyszeli, co dzieje się na Ukrainie, albo jakby ich to nie obchodziło - grzmi Bryant.
Wimbledon wystartuje 27 czerwca. Wiele wskazuje na to, że nadchodząca edycja może być bezprecedensowa i na długo zapamiętana.
Zobacz też:
ATP i WTA szykują uderzenie w Brytyjczyków
"Moglibyśmy bardziej pomóc, gdybyśmy zagrali". Rosjanin oburzony