W tym artykule dowiesz się o:
10. Serhij Stachowski - Roger Federer (Wimbledon, II runda) 6:7(5), 7:6(5), 7:5, 7:6(5)
Po pierwszym w sezonie turniejowym zwycięstwie, w Halle, Roger Federer z wielką nadzieją przyjechał do Londynu, gdzie spodziewał się nawiązać do sukcesów z dawnych lat. Na początek utytułowany Szwajcar błyskawicznie rozprawił się z Victorem Hănescu i tym bardziej mogło się wydawać, że Maestro wreszcie powrócił do swojej optymalnej formy. Ogromny szok nadszedł jednak w II rundzie, kiedy to w osłupienie wszystkich fanów białego sportu wprawił Serhij Stachowski.
Federer wygrał po tie breaku pierwszego seta, ale niczym niezrażony Ukrainiec konsekwentnie realizował swoją taktykę. Dobry serwis i kapitalne wypady do siatki okazały się na Szwajcara bronią niezwykle skuteczną. Przebieg meczu był o tyle zaskakujący, że to utytułowany tenisista z Bazylei czarował zazwyczaj na wimbledońskich trawnikach swoją grą przy siatce, a teraz mógł momentami jedynie zza linii końcowej odprowadzać piłkę wzrokiem. Takiej katastrofy w Wielkim Szlemie Federer nie zanotował od ponad dekady.
Kiedy przy drugiej piłce meczowej Szwajcar wyrzucił prostą piłkę w aut, ogromnej radości u Stachowskiego nie było końca. - Kiedy grasz z Federerem w Wimbledonie, to tak jakbyś grał przeciwko dwóm osobom, Federerowi i jego ego. Liczyłem, że nie odskoczy ode mnie, starałem się utrzymywać serwis i szukać swojej szansy w tie breaku. To było magiczne, nie mogłem zagrać lepiej niż dzisiaj. Przy każdym ważnym punkcie grałem dobrze i niesamowicie dobrze serwowałem oraz grałem woleje - powiedział zaraz po zakończonym pojedynku.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
9. Rafael Nadal - Roger Federer (Cincinnati, ćwierćfinał) 5:7, 6:4, 6:3
Kompletnie nieudana powimbledońska kampania Rogera Federera na kortach ziemnych w Europie ujawniła również problemy zdrowotne utytułowanego Szwajcara. Na amerykańskich kortach, na których swego czasu radził sobie tak znakomicie, zjawił się dopiero w Cincinnati. Zaczęło się od niezbyt łatwych zwycięstw nad Philippem Kohlschreiberem i Tommym Haasem, a w ćwierćfinale czekał już na Szwajcara sam Rafael Nadal. Rywalizacja obu tenisistów przez wielu uważana jest za największą w historii białego sportu, jednak przed ich meczem w stanie Ohio to Majorkanin legitymował się imponującym bilansem 20-10.
Tym razem zaczęło się obiecująco dla Federera, który w wielkim stylu przetrwał okres przewagi Rafy i w 11. gemie wywalczył cenne przełamanie, zwyciężając następnie w premierowej odsłonie. Dla losów granego na wysokim poziomie pojedynku kluczowy okazał się set drugi. Hiszpan, który nie mógł sobie pozwolić już na żadną wpadkę, dwukrotnie wyszedł z opresji i w samej końcówce zdobył cennego breaka. W trzeciej partii Nadal opanował sytuację na placu gry i to on mógł się cieszyć z awansu do półfinału, po pokonaniu broniącego tytułu Maestro.
- W mojej opinii w III rundzie on zagrał bardzo słabo, popełniał wiele błędów, ale w meczu ze mną zaprezentował się z całkiem innej strony. Grał świetnie, na wysokim poziomie. Jeżeli będzie grał tak dalej, to bardzo szybko wróci do czołówki rankingu - powiedział po meczu Nadal, doceniając tym samym wysiłek swojego wielkiego przeciwnika.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
8. Rafael Nadal - Ernests Gulbis (Indian Wells, IV runda) 4:6, 6:4, 7:5
Kiedy Rafael Nadal gromił w finale zawodów w Acapulco Davida Ferrera, Ernests Gulbis przypominał wszystkim o swojej świetności na kortach w Delray Beach. Aby sięgnąć po trzecie w karierze mistrzostwo, Łotysz musiał na Florydzie przejść najpierw przez eliminacje. Podobnie sprawy się miały w Kalifornii, gdzie tenisista z Jurmały nie bez problemów wygrał dwa mecze w kwalifikacjach, by następnie już z większym luzem ogrywać kolejnych przeciwników. W IV rundzie doszło pojedynku Nadala z Gulbisem, co tradycyjnie podziałało na Łotysza niezwykle mobilizująco.
Hiszpan, który po rocznej przerwie rozgrywał pierwszy turniej na kortach twardych, starał się uważnie pilnować własnego podania, ale w dziewiątym gemie nie ustrzegł się błędów i pierwszy set powędrował na konto rywala. Żądny rewanżu Rafa szybko wywalczył prowadzenie na początku drugiej partii i choć Ernie zdołał jeszcze wyrównać, to cała część meczu padła łupem Majorkanina. Trzecia odsłona okazała się prawdziwą ucztą dla fanów białego sportu, a przez moment wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się na korzyść Łotysza. Ostatecznie jednak to Nadal zdobył w 11. gemie kluczowego breaka, by móc po chwili cieszyć się z końcowego triumfu.
- Aby wygrać takie mecze jak ten trzeba dać z siebie wszystko. Ja to zrobiłem i jestem bardzo zadowolony ze swojej postawy, cieszę się, że mimo problemów jakie miałem, udało mi się utrzymać do końca koncentrację i wygrać - stwierdził po meczu Nadal, który jak się później miało okazać, wyjechał z Indian Wells z trzecim mistrzostwem.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
7. Tommy Robredo - Gael Monfils (Roland Garros, III runda) 2:6, 6:7(5), 6:2, 7:6(3), 6:2
W III rundzie międzynarodowych mistrzostw Francji spotkali się dwaj zawodnicy, którzy w ostatnich latach zmagali się z licznymi kontuzjami i z wielkim trudem starali się powrócić do dawnej dyspozycji. Tommy Robredo zasygnalizował zwyżkę formę już na początku kwietnia, gdy w Casablance sięgnął po 11. w karierze mistrzostwo. Monfils zaskoczył wszystkich w ostatnich tygodniach przed Rolandem Garrosem, wygrywając najpierw Challengera w Bordeaux, a następnie osiągając finał w Nicei.
Żywiołowo reagująca paryska publiczność zawsze była wielkim sprzymierzeńcem reprezentantów gospodarzy i po dwóch setach wydawało się, że wszystko układa się po myśli jej ulubieńca. Francuz prowadził pewnie 2-0, ale w tym momencie dokonał się zwrot, który miał zagwarantować później doświadczonemu Hiszpanowi miejsce w annałach białego sportu. W trzeciej partii Robredo zaprezentował się znakomicie, wygrywając pewnie do dwóch i przewaga jego rywala zaczęła topnieć.
[wrzuta=62eHx3XJTiR,amonte]
Monfils rzucił się do ataku w czwartym secie, jakby wyczuwając wielką szansę na ostatecznie zwieńczenie całego pojedynku. Kiedy w końcu faworyt paryskiej publiczności wywalczył w szóstym gemie przełamanie, wszystko zdawało się powracać do normalności. Przy stanie 5:3 miał dwie piłki meczowe, ale serwujący wówczas Katalończyk zdołał oddalić niebezpieczeństwo. Po chwili Francuz miał dwa meczbole przy własnym podaniu i wówczas nastąpiła prawdziwa katastrofa. Robredo odrobił stratę breaka, wygrał ostatecznie całego seta, a w decydującej odsłonie był już nie do zatrzymania.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
6. Juan Martín del Potro - Novak Djoković (Indian Wells, półfinał) 4:6, 6:4, 6:4
Novak Djoković wydawał się być zdecydowanym faworytem w półfinałowym pojedynku turnieju ATP w Indian Wells z Juanem Martínem del Potro. Z poprzednich dziesięciu konfrontacji tych dwóch tenisistów Serb wygrał osiem, z czego bez straty seta wszystkie cztery mecze rozegrane na nawierzchni twardej. Jednak w sobotnie popołudnie na kalifornijskiej pustyni doszło do niespodzianki.
Początkowo wszystko układało się po myśli serbskiego lidera rankingu, który w końcówce premierowej odsłony postarał się o kilka break pointów, zanim w 10. gemie skutecznie przełamał serwis rywala. Dodatkowo triumfator US Open 2009 narzekał na uraz stopy, bowiem dokuczały mu odciski. Argentyńczyk zacisnął jednak zęby i walczył ambitnie. W drugiej partii uzyskał przewagę dwóch przełamań i ostatecznie zdołał dowieść do końca przewagę jednego breaka. W decydującej odsłonie na prowadzenie wysunął się Nole, który nie był jednak w stanie utrzymać wysokiego poziomu gry i Del Potro w pełni wykorzystał swoją szansę, kwalifikując się do finału.
- Zagrałem bardzo dobrze. Oczywiście wiem, że istnieje kilka rzeczy, które są do poprawy w mojej grze, jak slajs czy gra przy siatce. W trzecim secie Novak miał szansę, aby wygrać, ale potrafiłem powrócić ze stanu 0:3, co dało mi dużo pewności siebie. Bardzo pomogła mi również publiczność. Myślę, że to był mój najlepszy występ w tej imprezie. Nie wiem, co było kluczem do zwycięstwa, cały czas bardzo się starałem, walczyłem, jestem bardzo zadowolony z tego wyniku - stwierdził Del Potro, brązowy medalista londyńskich igrzysk.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
5. Richard Gasquet - Milos Raonić (US Open, IV runda) 6:7(4), 7:6(4), 2:6, 7:6(9), 7:5
Spotkanie Richarda Gasqueta z Milosem Raoniciem było prawdziwą ozdobą wielkoszlemowego turnieju rozgrywanego na Flushing Meadows. Zwycięzca tego pojedynku nie tylko gwarantował sobie miejsce w ćwierćfinale US Open, ale także nie był na straconej pozycji jeśli chodzi o awans do półfinału. Faworytem meczu IV rundy zdawał się być Kanadyjczyk, który dopiero co przed miesiącem zanotował historyczny finał w zawodach rangi ATP World Tour Masters 1000 w Montrealu.
Pierwsze dwa sety podzielili między sobą obaj panowie, a ich rozstrzygnięcia zapadły po tie breakach. W trzeciej partii Raonić postarał się o dwa przełamania i wydawało się, że przewaga jest po stronie pochodzącego z Czarnogóry zawodnika. Czwarta odsłona była niezwykle zacięta i wyrównana, a kluczowy moment w całym pojedynku nastąpił w tie breaku, w którym reprezentant Trójkolorowych oddalił meczbola. Gasquet wykorzystał czwartego setbola, a w decydującej części pojedynku postarał się o kluczowe przełamanie w 11. gemie.
Francuz z Kanadyjczykiem spędzili na placu gry prawie pięć godzin, Raonić posłał 39 asów serwisowych i 102 uderzenia wygrywające, zdobył łącznie 12 punktów więcej od przeciwnika. Gasquet awansował do ćwierćfinału, w którym sensacyjnie rozprawił się z Davidem Ferrerem, dzięki czemu po raz drugi w karierze zagrał w wielkoszlemowym półfinale.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
4. Rafael Nadal - Juan Martín del Potro (Indian Wells, finał) 4:6, 6:3, 6:4
Stawka niedzielnego finału w Indian Wells była wysoka. Juan Martín del Potro pokonał w poprzednich meczach Andy'ego Murraya oraz Novaka Djokovicia i walczył o pierwszy w karierze tytuł rangi ATP Masters 1000. Hiszpan przystępował za to do finału niepokonany od 13 pojedynków i z wielkimi chęciami na udowodnienie, że potrafi wygrywać także na kortach twardych, bowiem nie wywalczył na nich tytułu od jesieni 2010 roku.
W premierowej odsłonie Nadal prowadził już 3:0, ale nie wykorzystał dwóch okazji na osiągnięcie przewagi podwójnego przełamania. Delpo odrobił błyskawicznie stratę i odtąd obaj panowie walczyli zaciekle o zwycięstwo w secie. Ostatecznie, górą okazał się w nim Argentyńczyk. Porażka w pierwszej partii podziałała na Rafę jak płachta na byka, a Palito nie był tym razem w stanie przetrzymać naporu utytułowanego rywala i oddał od stanu 3:3 trzy kolejne gemy. Na początku trzeciej partii Hiszpan uzyskał szybkiego breaka i od tej pory w pełni już kontrolował wydarzenia na placu gry.
Kalifornijski finał był dla Nadala 14. wygranym pojedynkiem z rzędu i 22. tytułem ATP Masters 1000 w karierze (Hiszpan ponownie wyprzedził Rogera Federera). Hiszpański triumfator 11 turniejów wielkoszlemowych wywalczył w Indian Wells trzecie trofeum w sezonie i 53. w zawodowej karierze. Było to też symboliczne, 600. wygrane spotkanie Hiszpana w głównym cyklu.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
3. Novak Djoković - Juan Martín del Potro (Wimbledon, półfinał) 7:5, 4:6, 7:6(2), 6:7(6), 6:3
Dla Novaka Djokovicia była to wymarzona okazja, aby zrewanżować się Juanowi Martinowi del Potro za porażkę doznaną w meczu o brązowy medal igrzysk olimpijskich w Londynie. Pojedynek Serba z Argentyńczykiem z uwagą obserwowali polscy fani, którzy oczekiwali na początek starcia pomiędzy Andym Murrayem a Jerzym Janowiczem. Niezwykle zacięta batalia obu tenisistów zamieniła się w pięciosetowy maraton, który ostatecznie padł łupem lidera rankingu.
O losach pierwszych dwóch setów decydowały pojedyncze przełamania, a na tablicy wyników widniał rezultat 1-1. W końcówce trzeciej partii Palito w wielkim stylu obronił trzy piłki setowe, ale w tie breaku Nole uzyskał cennego mini breaka, a wywalczonej przewagi nie oddał już do końca. Kiedy w tie breaku czwartego seta Djoković uzyskał dwa meczbole wydawało się, że jest już po wszystkim, ale wówczas Argentyńczyk znów zaskoczył swojego rywala i wygrał cztery piłki z rzędu. Wyraźnie zmęczony Del Potro starał się wykrzesać z siebie jeszcze resztki sił, lecz to Serb zdobył decydującego breaka na 5:3, a po chwili mógł wznieść ręce w geście triumfu.
Tenisiści pięknie podziękowali sobie za wspaniałą walkę, trwając chwilę w uścisku przy siatce. Bohaterowie piątkowego popołudnia zeszli z kortu przy zasłużonej owacji na stojąco. Djoković awansował do finału wielkoszlemowego Wimbledonu, w którym grając bezbarwnie uległ wyraźnie Murrayowi.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
2. Novak Djoković - Stanislas Wawrinka (Australian Open, IV runda) 1:6, 7:5, 6:4, 6:7(5), 12:10
Pojedynek Novaka Djokovicia ze Stanislasem Wawrinką okazał się największym hitem wielkoszlemowego turnieju rozgrywanego w Melbourne. W pierwszym secie fani białego sportu doznali niemałego zaskoczenia, bowiem broniący tytułu Serb dwukrotnie nie utrzymał własnego podania i w efekcie gładko przegrał partię otwarcia. Kiedy lider rankingu zapisał na swoje konto dwa kolejne sety, wydawało się, że sytuacja została przez niego opanowana.
Tak się jednak nie stało. W czwartym secie doszło do tie breaka, w którym Szwajcar szybko uzyskał przewagę, której nie oddał już do końca. Mecz toczył się dalej, a obaj uczestnicy tego spektaklu wznosili się na wyżyny swoich umiejętności raz po raz zachwycając szalejącą publiczność. W 22. gemie decydującej odsłony Serb po pięknym minięciu uzyskał meczbola, którego Wawrinka obronił wygrywającym podaniem. Po chwili Djoković znów wywalczył piłkę meczową, ale znów Szwajcar wybronił się kończąc niezwykłą wymianę, pięknym bekhendem po krosie. Trzeciego meczbola obrońca tytułu już nie zmarnował, popisując się cudownym bekhendowym minięciem atakującego przy siatce przeciwnika.
Po zakończonym boju Serb w geście triumfu zdarł z siebie koszulkę i wydał z siebie przeszywający okrzyk. W oczach schodzącego z kortu Wawrinki pojawiły się łzy. Szwajcar rozegrał najpiękniejszy mecz w karierze, a mimo to zszedł z kortu pokonany. Djoković z kolei bez większych problemów dotarł następnie do finału, w którym w czterech setach rozprawił się z Andym Murrayem.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
1. Rafael Nadal - Novak Djoković (Roland Garros, półfinał) 6:4, 3:6, 6:1, 6:7(3), 9:7
Dzień męskich półfinałów to najcieplejszy dzień tegorocznej edycji imprezy, a słońce i wysoka temperatura miały pomóc Nadalowi, zwiększając kozioł piłki po jego topspinowych forhendach. Przywitani głośną owacją, Djoković i Nadal chwilę po 13. wkroczyli na kort i rozegrali jeden z najlepszych pojedynków turnieju. Początkowe gemy przypominały walkę bokserską, którą dwóch pięściarzy rozpoczęło od wybadania możliwości rywala.
Prawdziwą kulminacją były jednak ostatnie dwie odsłony pojedynku. Djoković wziął się w garść i choć wciąż nierówny, postawił rozochoconemu Nadalowi niezwykły opór. Gdy Hiszpan przełamał na 4:3 po serii błędów rywala, mogło się zdawać, że belgradczyk składa broń. Tymczasem Serb wspaniałymi returnami wywalczył przełamanie powrotne i utrzymał serwis na 5:4, wywierając presję na Hiszpanie. Król mączki z Majorki znakomicie wytrzymał krytyczną chwilę i pewnie wygrał swojego gema, a następnie przełamał Djokovicia i przy stanie 6:5 podawał na mecz, ale lider rankingu odwrócił losy partii i po tie breaku doprowadził do wyrównania stanu rywalizacji.
Nadal przy podaniu rywala dwoił się i troił za linią końcową dobiegając do wszystkiego i podbijając każdą piłkę, Serb za to wspaniale podawał i wykorzystywał swoje szanse w ofensywie (nie licząc kilku wyrzuconych smeczów). Hiszpan także pilnował podania jak oka w głowie, zagrywając momentami niespotykanej klasy winnery, także z bekhendu, na które odpowiedzi nie znajdywał nawet serbski król defensywy. Djoković skapitulował ostatecznie przy stanie 7:8, gdy niesamowity bekhend Nadala dał mu prowadzenie 30-0, a Serb wyrzucił dwa kolejne forhendy, kończąc pojedynek.
Eksplozja radości w obozie Hiszpana pokazała, jak wiele znaczy dla niego i jego bliskich to zwycięstwo. Wuj Toni, zazwyczaj dość spokojnie dopingujący swojego podopiecznego, skakał i krzyczał razem z resztą sztabu. Przegrany Djoković opuszczał kort centralny żegnany głośną owacją i sam pokazał klasę, dziękując publiczności za sprawiedliwy doping. Paryski Wielki Szlem wciąż musi poczekać. Nadala za to jedno zwycięstwo dzieli od wyczynu, który ponownie pozwoliłby mu wpisać się na karty historii. W Erze Otwartej nikt jeszcze nie wygrał jednego turnieju wielkoszlemowego aż osiem razy.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!