W tym artykule dowiesz się o:
Agnieszka Radwańska - Andżelika Kerber 6:3, 6:4 (Wimbledon 2012)
Po raz pierwszy barierę wielkoszlemowego ćwierćfinału Radwańska pokonała w 2012 roku na swoich ulubionych trawiastych kortach Wimbledonu. Polka wyeliminowała Marię Kirilenko po trzysetowej bitwie, kończonej na korcie centralnym przy zamkniętym dachu. W półfinale krakowianka zmierzyła się z Andżeliką Kerber. Początek należał do Niemki, która wyszła na 3:1 w pierwszym secie. Pięć kolejnych gemów padło jednak łupem Radwańskiej. W drugiej partii Polka wyszła na 4:2 i nie pozwoliła rywalce załapać się na grę. Kerber naliczono 26 kończących uderzeń i 14 niewymuszonych błędów. Radwańska miała 20 piłek wygranych bezpośrednio i sześć pomyłek.
- Kto zaczyna grać w tenisa, ten myśli o występie w finale wielkoszlemowej imprezy. Marzyłem o tym od dzieciństwa i dziś to się spełniło - powiedziała 23-letnia wówczas Radwańska, druga Polka w finale wielkoszlemowego turnieju w singlu (po Jadwidze Jędrzejowskiej) - Ostatnie dwa tygodnie były najlepszymi w mojej karierze, ale zrobię wszystko, by ukoronować je zwycięstwem - dodała. Nie udało się jej zostać pierwszą polską triumfatorką wielkoszlemowej imprezy w singlu. W finale uległa w trzech setach Serenie Williams.
Serena Williams: mecz z Radwańską pokaże, w jakim miejscu jestem
{"id":"","title":"","signature":""}
Sabina Lisicka - Agnieszka Radwańska 6:4, 2:6, 9:7 (Wimbledon 2013)
W kolejnym sezonie Radwańska ponownie doszła w Londynie do półfinału. Po drodze stoczyła trzysetowe batalie z Madison Keys, Cwetaną Pironkową i Na Li. W walce o finał również musiała walczyć na pełnym dystansie i przegrała z Sabiną Lisicką. To bez wątpienia była i nadal jest najbardziej bolesna porażka w karierze Radwańskiej. W finale czekała już Marion Bartoli (bilans bezpośrednich meczów z Francuzką to 7-0 dla Polki). W starciu z Niemką krakowianka prowadziła 3:0 w trzecim secie, a przy 7:6, 40-40 przegrała piękną wymianę, w której sprytniejsza była rywalka. Radwańska dramatyczną batalię zakończyła z 21 kończącymi uderzeniami i 10 niewymuszonymi błędami na koncie. Lisicka miała 60 piłek wygranych bezpośrednio i 46 pomyłek.
- Na pewno jest żal, że wymknęła się szansa na drugi finał, pewnie na pierwszy tytuł. Choć z drugiej strony Bartoli zagrała mecz życia przeciwko Flipkens, więc trudno byłoby przekreślać jej szanse. Tym bardziej, że ja po czterech już meczach trzysetowych mogłabym być w rozpadzie, przynajmniej częściowym. Ciężko tak gdybać, w końcu z drabinki szybko zniknęły Serena Williams, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka. Nie wiem czy na coś takiego nie będziemy czekać ze sto lat - powiedziała Radwańska.
- Owszem, wynik 3:0 robi wrażenie, ale to tylko jeden przełamanie, więc wciąż wtedy jest jeszcze wszystko możliwe. Tym bardziej, że ona serwowała bardzo dobrze. Choćby wtedy gdy była równowaga, dla mnie na 6:5, a ona nagle puszcza drugi serwis 100 mil na godzinę. Trochę też szczęścia miała w pewnych momentach, no i wykorzystała swoją szansę - mówiła krakowianka o dreszczowcu, który rozegrał się w trzecim secie.
Dominika Cibulkova - Agnieszka Radwańska 6:1, 6:2 (Australian Open 2014)
Dwa lata temu w Melbourne Radwańska rozprawiła się z Wiktorią Azarenką i osiągnęła pierwszy półfinał w innym wielkoszlemowym turnieju niż Wimbledon. Polka jednak rozegrała trzy trzysetowe pojedynki: z Białorusinką, a wcześniej również z Julią Putincewą i Anastazją Pawluczenkową. Krakowianka znalazła się w dolnej połówce drabinki i po ćwierćfinale nie miała dnia wolnego. Efekt był taki, że Dominika Cibulkova rozbiła ją 6:1, 6:2.
W pierwszym secie Słowaczka objęła prowadzenie 2:0. W czwartym gemie Radwańska mogła odrobić stratę przełamania, ale zmarnowała pięć break pointów. Tenisistka z Bratysławy zaliczyła przełamanie na 4:1 i na 6:1. W drugiej partii Cibulkova odskoczyła na 4:0, choć mogło być inaczej, bo w drugim gemie Polka miała trzy break pointy. Krakowianka zbliżyła się na 2:4, ale to były jej ostatnie podrygi w tym meczu. W trwającym 70 minut spotkaniu fatalnie funkcjonował drugi serwis Radwańskiej, przy którym zdobyła tylko dwa z 16 punktów. Cibulková obroniła osiem z dziewięciu break pointów, a sama sześć razy przełamała Polkę. Słowaczce zanotowano 21 kończących uderzeń i 20 niewymuszonych błędów. Krakowianka miała 12 piłek wygranych bezpośrednio i 24 pomyłki.
- Z Azarenką zagrałam bardzo trudne spotkanie, na wysokim poziomie i nigdy nie jest łatwo wyjść na kort po takim meczu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem w dolnej części turniejowej drabinki, dlatego nie będę miała dnia przerwy, a ten dzień wiele by dla mnie znaczył. Sądzę, że nie byłam wystarczająco wypoczęta - powiedziała Radwańska po meczu z Cibulkovą. - Byłam dziś bardzo wolna, spóźniałam się do prawie wszystkich piłek. Naprawdę czułam, że to nie jest mój dzień. Oczywiście starałam się, zwłaszcza w drugim secie, powrócić do gry, ale moje nogi nie chciały - wyznała krakowianka.
Garbine Muguruza - Agnieszka Radwańska 6:2, 3:6, 6:3 (Wimbledon 2015)
Po najgorszej od lat pierwszej części sezonu Polka odrodziła się na trawie. Po raz trzeci wystąpiła w półfinale Wimbledonu i pozostaje z jednym finałem. Tym razem jej pogromczynią okazała się Garbine Muguruza. Przez długi czas wszystko wskazywało na pewne zwycięstwo Hiszpanki, która prowadziła 6:2, 3:1. Radwańska jednak odrodziła się, jak w finale z Sereną z 2012 roku, i zdobyła sześć gemów z rzędu, obejmując prowadzenie 1:0 z przewagą przełamania w trzecim secie. Efekt końcowy był jednak taki sam, jak w meczu z Amerykanką.
Muguruza wróciła na wysoki poziom i od razu wyrównała stan seta, a później uzyskała przełamanie w szóstym gemie. Polka mogła odrobić stratę, gdy rywalka podawała przy 5:3. Jednak Hiszpanka obroniła dwa break pointy wygrywającymi serwisami. I w końcu przyszedł czas na niefortunne zatrzymanie akcji przez Radwańską przy równowadze. Piłka musnęła linię, a to oznaczało piłkę meczową, którą Muguruza wykorzystała. Hiszpanka posłała 39 kończących uderzeń i popełniła 23 niewymuszone błędy. Polce naliczono 16 piłek wygranych bezpośrednio i siedem pomyłek. Muguruza zaserwowała sześć asów, a Radwańska tylko jednego.
- Spotkanie stało na wysokim poziomie - powiedziała Radwańska. - Myślę, że moja rywalka zaprezentowała się świetnie. Tak naprawdę nie miała zbyt wielu wzlotów i upadków i była po prostu solidna od początku do końca. Próbowałam wszystkiego, co mogłam, ale to nie wystarczyło - oceniła Polka i wróciła do sytuacji z zatrzymaniem akcji w, jak się okazało, ostatnim gemie. - Miałam 50 proc. szans przy tej piłce. Zdecydowałam się podnieść rękę w górę, ale to nie była dobra decyzja.